Miłość
jest dawaniem, nie braniem. Naprawianiem, nie niszczeniem.Zaufaniem,
nigdy zwodzeniem. Cierpliwym znoszeniem i wiernym dzieleniem każdej
radości i każdego smutku. Jutro, dziś i zawsze. Prawdziwa miłość
to nie związek idealny, bo taki nie istnieje ale pełen kłótni i
godzenia. Łez i uśmiechów. Mimo, że jest ciężko i ma się dość
nie poddajesz się, bo wiesz że z tą osobą jesteś szczęśliwszy
niż z kimkolwiek innym.
Marco
Reus po dwudniowym pobycie w Londynie mógł w końcu wrócić do
domu. Lubił podróżować, lubił grać w piłkę ale w ostatnich
chwilach nic nie dawało mu tyle szczęścia co spędzanie swego
wolnego czasu w swoim własnym zaciszu. Z Nią. Co Ona z Nim zrobiła?
Był szczęśliwszy, miał pełno energii i czuł jakby odrodził się
na nowo. Głupie dwa dni a z każdą minutą nie mógł się doczekać
aż będzie w Dortmundzie. Tęsknił i to bardzo, nie zdążył się
nacieszyć narzeczoną a już musiał wyjechać. Ale nadszedł czas
powrotu, już siedział w samolocie i mógł zamknąć swe ociężałe
powieki by jeszcze choć przez chwile odpocząć.
***
Gdy
dotarł do domu wybiła 19.00, bezszelestnie wdarł się do domu
nasłuchując głosów dochodzących z salonu. Podchodząc bliżej
ujrzał grający telewizor i Izę, która spała na sofie. Wspiął
się na palce by nie zbudzić dziewczyny i podchodząc bliżej
ofiarował Jej całusa w sam środek czoła. Dziewczyna spała
delikatnym snem toteż momentalnie się obudziła czując usta
blondyna na swym czole.
-Już
jesteś- rzekła lekko zachrypniętym głosem.
-Coś
się stało? Źle wyglądasz.- stwierdził blondyn widząc teraz
doskonale bladą twarz dziewczyny. Pod Jej powiekami można było
dostrzec worki a twarz nabrało sino ziemistego koloru.
-Chyba
mnie wirus złapał.Cały dzień wymiotuję i słabo mi.
Blondyn
nie zastanawiając się długo ruszył do kuchni by zaparzyć Izie
herbaty. Receptura Jego Babci mówiła, że mięta zawsze powinna
pomóc na ten rodzaj dolegliwości. W międzyczasie wrócił do
dziewczyny aby dotrzymać Jej towarzystwa. Nie widzieli się tylko
kilka dni a dla Nich jakby to była wieczność. Bella miała ochotę
rzucić Mu się na szyję ale był wycieńczona dzisiejszym dniem.
Popatrzyła tylko na zatroskaną twarz swojego narzeczonego, który
gładził Jej policzek. W ułamku minuty woda dało o sobie znać, że
jest gotowa wiec Marco przygotował napój dla Izy. Już od samego
zapachu dziewczyna poczuła się lepiej. Popijając powolnie napój
czuła jak odradzają się w Niej stare siły. Podczas gdy oglądali
razem z Reus'em film zauważyła jednak na dziwną minę swego
chłopaka.
-Marco?
Stało się coś?
-Nie-
odparł krótko wpatrując się nadal w 42 cale wiszące na ścianie
nad kominkiem.-Dobra, nie chcę mieć przed Tobą tajemnic- zdecydował
się po chwili wyjawić co Go dręczy na sumieniu. Odwracając się
do twarzą do Izy widział doskonale Jej tęczówki oczu, które były
nieco zaniepokojone w tej chwili. -Chodzi o Jenny- wyrzucił z siebie
na co Iza ani trochę nie była zdziwiona.
-Nie
może pogodzić się z Naszym ślubem tak?- zapytała choć wcale nie
musiała tego robić, przecież odpowiedź była oczywista.
-Nie,
to znaczy chyba tak- plątał się w zeznaniach Marco. Jak Jej
powiedziałem była zdziwiona,ale zdawało mi się, że to przyjęła
a siedząc w samolocie dostałem takiego sms-a- wyciągnął telefon
by ukazać wiadomość tekstową Belli.
"Nigdy
z Ciebie nie zrezygnuję, mam nadzieję że będziemy jeszcze razem.
Jenny.
W
Izie aż kotłowało się ze złości. To Ona zostawiła Go przed
ołtarzem, nie zasłużył na to. Oczywiście nie byłaby teraz z
Marco ale w tamtej chwili On cierpiał i to Ją wtedy najbardziej
obchodziło. Nie mogła żyć z tą myślą. A teraz jak znów układa
sobie życie to zaczyna mieszać Mu w głowie. Blondyn patrząc na
mimikę twarz swej narzeczonej nie musiał zadawać żadnego pytania,
doskonale znał dziewczynę na tyle by wiedzieć o co chodzi.
-Belluś
kocham Cię, jak się złościsz to Ci się oczy zaczynają świecić
takim blaskiem, wiesz? -zapytał obejmując brunetkę w pasie. -Z
Jenny już dawno skończyłem, nie myślmy już o Niej, teraz mamy
inne problemy.
-Jakie?-
przestraszona Iza na wieść o kolejnych nadchodzących problemach aż
wzdrygnęła się leżąc na plecach.
-Takie-
odrzekł blondyn całując dziewczynę w usta- i takie- schodząc
niżej dotknął wargami Jej szyi- i mnóstwo innych- powiadomił z
łobuzerskim uśmiechem.
-Hmmmm-
Brunetka udała zamyślenie- To poważna sprawa wiesz? Skoro jest ich
tak dużo to rozwiążmy teraz połowę a na resztę wygospodarujemy
czas w sypialni wieczorem co?
-Podoba
mi się ten pomysł- stwierdził Marco przechodząc do kolejnych
problemów.
***
Unosiła
co chwila kąciki ust do góry śniąc o czymś przyjemnym. Zapewne
gdy wyrwie się ze snu już tego nie będzie pamiętać ale musi być
to coś przyjemnego skoro uśmiech nie schodzi z Jej ust.
Podświadomie zarzuciła ręką na bok łóżka by objąć Marco lecz
po chwili zorientowała się, że miejsce obok jest puste. Zerkając
sennie na zegarek zauważyła, że już po 11.00 czyli blondyn od pół
godziny jest na treningu. Tego poranka zauważyła jeszcze coś,
miała na sobie za dużą koszulkę należącą do Reusa. Na samo
wspomnienie poprzedniej nocy ponownie tego ranka Jej usta wykrzywiły
się w szczerym uśmiechu. Powstając z łóżka poczuła lekkie
zawroty w głowie oraz ból w podbrzuszu. Stwierdziła, że chyba
wirus tak szybko nie minie i trzeba będzie iść do lekarza, bo
zamęczy się na śmierć. Jednak dzisiejszego dnia miała inne plany.
Kartony które leżały w pokoju gościnnym musiały znaleźć
odpowiednie miejsce. Skoro oficjalnie mieszka już u Marco powinna Je
rozpakować. Jakoś do tej pory nie mogła znaleźć na to czasu.
Blondyn dał Jej wolną rękę wiec nie musiała martwić się tym,
że coś Mu się w nowym wystroju domu nie spodoba. Postanowiła wiec
się rozpakować zanim Reus wróci z treningu. Robiąc sobie solidną
kawę na orzeźwienie umysłu już miała w głowie plan co, gdzie ma
stać. Jak na złość ktoś akurat w tym momencie zaczął pukać do
drzwi. Poczłapała wiec by otworzyć bo osobnik najwidoczniej nie miał
zamiaru odejść.
-Jenny?-
zapytała zdziwiona osobą dziewczyny.
Na
początku Jej mózg dawał sygnały zdziwienia co była narzeczona
Reusa tu robi lecz później przypominając sobie ostatnie wydarzenia
zdała sobie sprawę jaka to jest zazdrosna i nieprzychylnym okiem
patrzy na dziewczynę.
-Przyszłam
do Marco.
-Domyślam
się- rzuciła od niechcenia.
-Jest?-
zapytała Jenny równie rozwścieczona widokiem Izki i to w jedynie
ubranej w skąpą koszulkę Jej byłego chłopaka. To przecież Ona
powinna Ją nosić.
-Nie
ma i nie wiem kiedy będzie- odburknęła Bella nie spuszczając
wzroku ze swej towarzyszki.
-Jasne.
Możesz Mu przekazać, że byłam? Przez cały tydzień będę w
Dortmundzie, jeśli zechciałby się ze mną widzieć niech zadzwoni.
Tego
już było za wiele. Malinowska nie chciała się wyprowadzać z
równowagi. Przecież Jenny właśnie chciała to uzyskać. Po co
mówiła by Jej takie rzeczy? Nie mogła znieść myśli, że jeszcze
niedawno Jenny była na Jej miejscu, tego, ze mogłaby znów tak
dotykać Reusa. O nie.
-Posłuchaj
mnie uważnie- zaczęła.- Nie wiem co sobie ubzdurałaś w tej małej
główce ale nie będziecie już razem, jasne?
-Jesteś
pewna?- bezczelnie zapytała Jenny mrużąc oczy.
-Miałaś
swoją szansę. Dlaczego Ją zmarnowałaś co? Powiem Ci dlaczego.
Nie chciałaś być tą drugą. Doskonale wiedziałaś, że Marco
nadal mnie kocha wiec z łaski swojej za każdym razem jak Ci wpadnie
taki głupi pomysł do głowy to sobie przypomnij tą myśl. Żegnam.-
zatrzaskując nieprzyjaźnie przed nosem dziewczyny drzwi ruszyła do
salonu.
Była
taka wściekła, że rozwaliłaby wszystko co Jej na drodze stanęło.
Wierzyła w miłość Marco, ufała Mu ale Jenny już niekoniecznie.
ona była zdolna do wszystkiego. Czy zawsze jak się zaczyna układać
nie można tym się długo nacieszyć? Z taką myślą zaczęła
wypakowywać pudła z prędkością błyskawicy.
*********************************
Pierwsza sprawa jest taka, że dziękuję jeszcze raz gorąco za to, że tyle ze mną wytrzymujecie. Były różne momenty w moim życiu. Miałam dłuższą przerwę w pisaniu spowodowaną moim osobistym rozczarowaniem miłosnym. Ale dzięki temu, że ciągle we mnie wierzyłyscie i mogłam tu pisać teraz już o tym nie pamiętam:)
Po drugie pod ostatnim rozdzizałem pojawiło się wiele komentarzy typu "oby Jenny nie namieszała". Wcale nie miał w zamiarze wprowadzać tej złej strony Jenny ale jakos mnie natchnęłyście i posunęłyście do tego kroku:) Co dalej? Tego jeszcze nie wiem.
Jejku 50 rozdział. Równo 9 lipca 2013r, założyłam tego bloga, wiec ma juz przeszło roook! ♥
I dobiłam do takiej liczby wyświetleń, że sama tego jeszcze do dzis nie ogarniam:)
Kocham Was <3
dziękuję za dedykację :) kocham tego bloga, więc ,, wytrzymywanie" z Tobą jest czystą przyjemnością :D boję się Jenny :( pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuje za miłe słowa:) Nawet nie wiesz ile one dla mnie znaczą:)
UsuńDziękuję Ci bardzo za dedykację :***
OdpowiedzUsuńJesteś kochana <3 Dziękuję także za komentarze u mnie <3
Oj Jenny mnie denerwuje i kurczaczki wpierdziela się tam gdzie nie ma :(
Jednak wierzę, że Iza i Marco poradzą sobie z tą wredną małpą :)
Pozdrawiam i życzę weny :***
Szalona Fanatyczka
to Ty jesteś Kochana:*
UsuńDziękuję:)
O matko, o matko, o matko!
OdpowiedzUsuńRozdział megaaa *.*
Nie wiem dlaczego, ale szczerze nienawidzę i nigdy nie polubię Jenny. Od samego początku była dla mnie jędzą. -.-
Coś czuję, że ona jeszcze nie raz zamiesza. :/
A co do Izki.. czy ona nie bd przypadkiem w ciąży? ^^
Byłoby cudownie. :3
A i o mało co bym zapomniała.
Bardzo dziękuję, że ujęłaś mnie na górze.
Byłam, jestem i bd największą fanką! ♥
Love <3
Ojej. Dziękuję:)
UsuńP.S. Nie słodźcie już bo zaraz zacznę ryczec ^^
Nikt nikomu nie słodzi. :3
UsuńSkoro wszyscy tak piszą to musi coś w tym być. :) :*
Dziękuję za dedykację! ;* Bardzo mi miło :)
OdpowiedzUsuńOo czyżby Iza była w ciąży? ;> Fajnie by było! :D
I skro nie chciałaś mieszać z Jenny to po co na posłuchałaś? :D Niedobra Ty! :D
Oby tylko ona teraz nie wypaliła, że jest z Marco w ciąży, albo, że zaszło coś między nimi w Londynie... Ohh jak ja tej kobiety nie znoszę! -.- Nie widzi, że Marco jest szczęśliwy z Izką?!
Rozdział super :)
Czekam na następny :)
Pozdrawiam ;**
haahah lepiej nie podsuwaj autorce takich myśli, bo kto wie co wymyśli :)
Usuńrozdział jak zwykle cudowny!
OdpowiedzUsuńReus jest sloooodki:)
A ta Jenny, ech szkoda gadac!
Ja Cię zamorduję i Ty dobrze o tym wiesz! :) Po co Ona w ogóle przyjechała?
Jej już rok? Jestem tu od początku i mam wrażenie jakbyś wczoraj zaczęła pisać ♥
KOCHAM!
Ojojoj. Dziękuję za dedykacje ;****
OdpowiedzUsuńJesteś cudowna, a co do rozdziału to hm... jest cudowny !!! <3
Martwię się o Bellę, ciekawe czy to na pewno " wirus " :)
No i najgorsza rzecz - Jenny.
Nie lubiłam jej od początku i jeżeli ona coś namiesza w ich związku to ja ją znajdę i zakopię chyba no ! :D Czy ona przyjaciół szuka ? -,-
Nie mogę się doczekać kolejnego, cudownego rozdziału. <3
Buziaki ;****
Świetny rozdział!!!:)
OdpowiedzUsuńZapraszam na:
nie-lekajcie-sie.blogspot.com
Szczerze ? Niedawno weszłam na tego bloga bo mnie zaprosiłaś, nie żałuję :) Nadrobiłam wszystkie 50 i to piękny blog. Każdy rozdział jest coraz lepszy i zaskakujesz.
OdpowiedzUsuńMartwię się tylko o.. Bellę 'WIRUS'
No nie wiem :) mniejsza o to wszystko jesteś boska piszesz świetnie! Po prostu Magia ;D Buziaki ;***
Pozdrawiam i życzę qeny.
Ps. Nowy rozdział tutaj gdzie komentowałaś ostatnio
http://alexisandnela.blogspot.com/?m=1
Dziękuje za dedykację.
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny .
Marco jaki troskliwy .
Świetniesz piszesz i pisz tak dalej.
Powodzenia .
Zapraszam do siebie i czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam