piątek, 1 sierpnia 2014

Rozdział 50

Z okazji 50-tego okrągłego rozdziału dedykuję Go wszystkim tym, którzy czytają mimo wszystko mojego bloga. Dziękuję tym, którzy regularnie komentują tj: PszczółkaEmma, Borussia Dortmund-Kasia,  Misi Martaa, Gosia, Szalona Fanatyczka, Reusowa Malina, Kolorowa Biel, Sylwia M. i wszystkim wszystkim, którzy odwiedzaja moją stronę:)




Miłość jest dawaniem, nie braniem. Naprawianiem, nie niszczeniem.Zaufaniem, nigdy zwodzeniem. Cierpliwym znoszeniem i wiernym dzieleniem każdej radości i każdego smutku. Jutro, dziś i zawsze. Prawdziwa miłość to nie związek idealny, bo taki nie istnieje ale pełen kłótni i godzenia. Łez i uśmiechów. Mimo, że jest ciężko i ma się dość nie poddajesz się, bo wiesz że z tą osobą jesteś szczęśliwszy niż z kimkolwiek innym.
Marco Reus po dwudniowym pobycie w Londynie mógł w końcu wrócić do domu. Lubił podróżować, lubił grać w piłkę ale w ostatnich chwilach nic nie dawało mu tyle szczęścia co spędzanie swego wolnego czasu w swoim własnym zaciszu. Z Nią. Co Ona z Nim zrobiła? Był szczęśliwszy, miał pełno energii i czuł jakby odrodził się na nowo. Głupie dwa dni a z każdą minutą nie mógł się doczekać aż będzie w Dortmundzie. Tęsknił i to bardzo, nie zdążył się nacieszyć narzeczoną a już musiał wyjechać. Ale nadszedł czas powrotu, już siedział w samolocie i mógł zamknąć swe ociężałe powieki by jeszcze choć przez chwile odpocząć.
***
Gdy dotarł do domu wybiła 19.00, bezszelestnie wdarł się do domu nasłuchując głosów dochodzących z salonu. Podchodząc bliżej ujrzał grający telewizor i Izę, która spała na sofie. Wspiął się na palce by nie zbudzić dziewczyny i podchodząc bliżej ofiarował Jej całusa w sam środek czoła. Dziewczyna spała delikatnym snem toteż momentalnie się obudziła czując usta blondyna na swym czole.
-Już jesteś- rzekła lekko zachrypniętym głosem.
-Coś się stało? Źle wyglądasz.- stwierdził blondyn widząc teraz doskonale bladą twarz dziewczyny. Pod Jej powiekami można było dostrzec worki a twarz nabrało sino ziemistego koloru.
-Chyba mnie wirus złapał.Cały dzień wymiotuję i słabo mi.
Blondyn nie zastanawiając się długo ruszył do kuchni by zaparzyć Izie herbaty. Receptura Jego Babci mówiła, że mięta zawsze powinna pomóc na ten rodzaj dolegliwości. W międzyczasie wrócił do dziewczyny aby dotrzymać Jej towarzystwa. Nie widzieli się tylko kilka dni a dla Nich jakby to była wieczność. Bella miała ochotę rzucić Mu się na szyję ale był wycieńczona dzisiejszym dniem. Popatrzyła tylko na zatroskaną twarz swojego narzeczonego, który gładził Jej policzek. W ułamku minuty woda dało o sobie znać, że jest gotowa wiec Marco przygotował napój dla Izy. Już od samego zapachu dziewczyna poczuła się lepiej. Popijając powolnie napój czuła jak odradzają się w Niej stare siły. Podczas gdy oglądali razem z Reus'em film zauważyła jednak na dziwną minę swego chłopaka.
-Marco? Stało się coś?
-Nie- odparł krótko wpatrując się nadal w 42 cale wiszące na ścianie nad kominkiem.-Dobra, nie chcę mieć przed Tobą tajemnic- zdecydował się po chwili wyjawić co Go dręczy na sumieniu. Odwracając się do twarzą do Izy widział doskonale Jej tęczówki oczu, które były nieco zaniepokojone w tej chwili. -Chodzi o Jenny- wyrzucił z siebie na co Iza ani trochę nie była zdziwiona.
-Nie może pogodzić się z Naszym ślubem tak?- zapytała choć wcale nie musiała tego robić, przecież odpowiedź była oczywista.
-Nie, to znaczy chyba tak- plątał się w zeznaniach Marco. Jak Jej powiedziałem była zdziwiona,ale zdawało mi się, że to przyjęła a siedząc w samolocie dostałem takiego sms-a- wyciągnął telefon by ukazać wiadomość tekstową Belli.
"Nigdy z Ciebie nie zrezygnuję, mam nadzieję że będziemy jeszcze razem. Jenny.
W Izie aż kotłowało się ze złości. To Ona zostawiła Go przed ołtarzem, nie zasłużył na to. Oczywiście nie byłaby teraz z Marco ale w tamtej chwili On cierpiał i to Ją wtedy najbardziej obchodziło. Nie mogła żyć z tą myślą. A teraz jak znów układa sobie życie to zaczyna mieszać Mu w głowie. Blondyn patrząc na mimikę twarz swej narzeczonej nie musiał zadawać żadnego pytania, doskonale znał dziewczynę na tyle by wiedzieć o co chodzi.
-Belluś kocham Cię, jak się złościsz to Ci się oczy zaczynają świecić takim blaskiem, wiesz? -zapytał obejmując brunetkę w pasie. -Z Jenny już dawno skończyłem, nie myślmy już o Niej, teraz mamy inne problemy.
-Jakie?- przestraszona Iza na wieść o kolejnych nadchodzących problemach aż wzdrygnęła się leżąc na plecach.
-Takie- odrzekł blondyn całując dziewczynę w usta- i takie- schodząc niżej dotknął wargami Jej szyi- i mnóstwo innych- powiadomił z łobuzerskim uśmiechem.
-Hmmmm- Brunetka udała zamyślenie- To poważna sprawa wiesz? Skoro jest ich tak dużo to rozwiążmy teraz połowę a na resztę wygospodarujemy czas w sypialni wieczorem co?


-Podoba mi się ten pomysł- stwierdził Marco przechodząc do kolejnych problemów.
***
Unosiła co chwila kąciki ust do góry śniąc o czymś przyjemnym. Zapewne gdy wyrwie się ze snu już tego nie będzie pamiętać ale musi być to coś przyjemnego skoro uśmiech nie schodzi z Jej ust. Podświadomie zarzuciła ręką na bok łóżka by objąć Marco lecz po chwili zorientowała się, że miejsce obok jest puste. Zerkając sennie na zegarek zauważyła, że już po 11.00 czyli blondyn od pół godziny jest na treningu. Tego poranka zauważyła jeszcze coś, miała na sobie za dużą koszulkę należącą do Reusa. Na samo wspomnienie poprzedniej nocy ponownie tego ranka Jej usta wykrzywiły się w szczerym uśmiechu. Powstając z łóżka poczuła lekkie zawroty w głowie oraz ból w podbrzuszu. Stwierdziła, że chyba wirus tak szybko nie minie i trzeba będzie iść do lekarza, bo zamęczy się na śmierć. Jednak dzisiejszego dnia miała inne plany. Kartony które leżały w pokoju gościnnym musiały znaleźć odpowiednie miejsce. Skoro oficjalnie mieszka już u Marco powinna Je rozpakować. Jakoś do tej pory nie mogła znaleźć na to czasu. Blondyn dał Jej wolną rękę wiec nie musiała martwić się tym, że coś Mu się w nowym wystroju domu nie spodoba. Postanowiła wiec się rozpakować zanim Reus wróci z treningu. Robiąc sobie solidną kawę na orzeźwienie umysłu już miała w głowie plan co, gdzie ma stać. Jak na złość ktoś akurat w tym momencie zaczął pukać do drzwi. Poczłapała wiec by otworzyć bo osobnik najwidoczniej nie miał zamiaru odejść.
-Jenny?- zapytała zdziwiona osobą dziewczyny.
Na początku Jej mózg dawał sygnały zdziwienia co była narzeczona Reusa tu robi lecz później przypominając sobie ostatnie wydarzenia zdała sobie sprawę jaka to jest zazdrosna i nieprzychylnym okiem patrzy na dziewczynę.
-Przyszłam do Marco.
-Domyślam się- rzuciła od niechcenia.
-Jest?- zapytała Jenny równie rozwścieczona widokiem Izki i to w jedynie ubranej w skąpą koszulkę Jej byłego chłopaka. To przecież Ona powinna Ją nosić.
-Nie ma i nie wiem kiedy będzie- odburknęła Bella nie spuszczając wzroku ze swej towarzyszki.
-Jasne. Możesz Mu przekazać, że byłam? Przez cały tydzień będę w Dortmundzie, jeśli zechciałby się ze mną widzieć niech zadzwoni.
Tego już było za wiele. Malinowska nie chciała się wyprowadzać z równowagi. Przecież Jenny właśnie chciała to uzyskać. Po co mówiła by Jej takie rzeczy? Nie mogła znieść myśli, że jeszcze niedawno Jenny była na Jej miejscu, tego, ze mogłaby znów tak dotykać Reusa. O nie.
-Posłuchaj mnie uważnie- zaczęła.- Nie wiem co sobie ubzdurałaś w tej małej główce ale nie będziecie już razem, jasne?

-Jesteś pewna?- bezczelnie zapytała Jenny mrużąc oczy.
-Miałaś swoją szansę. Dlaczego Ją zmarnowałaś co? Powiem Ci dlaczego. Nie chciałaś być tą drugą. Doskonale wiedziałaś, że Marco nadal mnie kocha wiec z łaski swojej za każdym razem jak Ci wpadnie taki głupi pomysł do głowy to sobie przypomnij tą myśl. Żegnam.- zatrzaskując nieprzyjaźnie przed nosem dziewczyny drzwi ruszyła do salonu.
Była taka wściekła, że rozwaliłaby wszystko co Jej na drodze stanęło. Wierzyła w miłość Marco, ufała Mu ale Jenny już niekoniecznie. ona była zdolna do wszystkiego. Czy zawsze jak się zaczyna układać nie można tym się długo nacieszyć? Z taką myślą zaczęła wypakowywać pudła z prędkością błyskawicy.
*********************************
Pierwsza sprawa jest taka, że dziękuję jeszcze raz gorąco za to, że tyle ze mną wytrzymujecie. Były różne momenty w moim życiu. Miałam dłuższą przerwę w pisaniu spowodowaną moim osobistym rozczarowaniem miłosnym. Ale dzięki temu, że ciągle we mnie wierzyłyscie i mogłam tu pisać teraz już o tym nie pamiętam:)
Po drugie pod ostatnim rozdzizałem pojawiło się wiele komentarzy typu "oby Jenny nie namieszała". Wcale nie miał w zamiarze wprowadzać tej złej strony Jenny ale jakos mnie natchnęłyście i posunęłyście do tego kroku:) Co dalej? Tego jeszcze nie wiem.

Jejku 50 rozdział. Równo 9 lipca 2013r, założyłam tego bloga, wiec ma juz przeszło roook! ♥
I dobiłam do takiej liczby wyświetleń, że sama tego jeszcze do dzis nie ogarniam:)
Kocham Was <3


14 komentarzy:

  1. dziękuję za dedykację :) kocham tego bloga, więc ,, wytrzymywanie" z Tobą jest czystą przyjemnością :D boję się Jenny :( pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za miłe słowa:) Nawet nie wiesz ile one dla mnie znaczą:)

      Usuń
  2. Dziękuję Ci bardzo za dedykację :***
    Jesteś kochana <3 Dziękuję także za komentarze u mnie <3
    Oj Jenny mnie denerwuje i kurczaczki wpierdziela się tam gdzie nie ma :(
    Jednak wierzę, że Iza i Marco poradzą sobie z tą wredną małpą :)
    Pozdrawiam i życzę weny :***
    Szalona Fanatyczka

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko, o matko, o matko!
    Rozdział megaaa *.*
    Nie wiem dlaczego, ale szczerze nienawidzę i nigdy nie polubię Jenny. Od samego początku była dla mnie jędzą. -.-
    Coś czuję, że ona jeszcze nie raz zamiesza. :/
    A co do Izki.. czy ona nie bd przypadkiem w ciąży? ^^
    Byłoby cudownie. :3
    A i o mało co bym zapomniała.
    Bardzo dziękuję, że ujęłaś mnie na górze.
    Byłam, jestem i bd największą fanką! ♥
    Love <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej. Dziękuję:)


      P.S. Nie słodźcie już bo zaraz zacznę ryczec ^^

      Usuń
    2. Nikt nikomu nie słodzi. :3
      Skoro wszyscy tak piszą to musi coś w tym być. :) :*

      Usuń
  4. Dziękuję za dedykację! ;* Bardzo mi miło :)

    Oo czyżby Iza była w ciąży? ;> Fajnie by było! :D
    I skro nie chciałaś mieszać z Jenny to po co na posłuchałaś? :D Niedobra Ty! :D
    Oby tylko ona teraz nie wypaliła, że jest z Marco w ciąży, albo, że zaszło coś między nimi w Londynie... Ohh jak ja tej kobiety nie znoszę! -.- Nie widzi, że Marco jest szczęśliwy z Izką?!

    Rozdział super :)
    Czekam na następny :)
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haahah lepiej nie podsuwaj autorce takich myśli, bo kto wie co wymyśli :)

      Usuń
  5. rozdział jak zwykle cudowny!
    Reus jest sloooodki:)
    A ta Jenny, ech szkoda gadac!
    Ja Cię zamorduję i Ty dobrze o tym wiesz! :) Po co Ona w ogóle przyjechała?


    Jej już rok? Jestem tu od początku i mam wrażenie jakbyś wczoraj zaczęła pisać ♥
    KOCHAM!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojojoj. Dziękuję za dedykacje ;****
    Jesteś cudowna, a co do rozdziału to hm... jest cudowny !!! <3
    Martwię się o Bellę, ciekawe czy to na pewno " wirus " :)
    No i najgorsza rzecz - Jenny.
    Nie lubiłam jej od początku i jeżeli ona coś namiesza w ich związku to ja ją znajdę i zakopię chyba no ! :D Czy ona przyjaciół szuka ? -,-
    Nie mogę się doczekać kolejnego, cudownego rozdziału. <3

    Buziaki ;****

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział!!!:)
    Zapraszam na:
    nie-lekajcie-sie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Szczerze ? Niedawno weszłam na tego bloga bo mnie zaprosiłaś, nie żałuję :) Nadrobiłam wszystkie 50 i to piękny blog. Każdy rozdział jest coraz lepszy i zaskakujesz.
    Martwię się tylko o.. Bellę 'WIRUS'
    No nie wiem :) mniejsza o to wszystko jesteś boska piszesz świetnie! Po prostu Magia ;D Buziaki ;***
    Pozdrawiam i życzę qeny.
    Ps. Nowy rozdział tutaj gdzie komentowałaś ostatnio
    http://alexisandnela.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuje za dedykację.
    Rozdział jest świetny .
    Marco jaki troskliwy .
    Świetniesz piszesz i pisz tak dalej.
    Powodzenia .
    Zapraszam do siebie i czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń