W
życiu nie jest ważne jak mocno uderzasz. Ważne jest ile ciosów
jesteś w stanie przyjąć i dalej iść do przodu, ile możesz
znieść i się nie poddać. Tak się właśnie wygrywa.
Powoli
oswajała się z myślą na wieść o przyszłym macierzyństwie.
Wszyscy się cieszyli, Mela, Marco, miała wrażenie że wszyscy
dookoła. Czy Ona również? Owszem ale również miała pewne obawy.
Czy podoła? Czy na pewno będzie wszystko dobrze? Przecież to nie
tylko zabawianie dziecka i zmienianie Mu pieluch. To także
odpowiedzialność. Ogromna. Od teraz nie tylko będzie martwiła się
o siebie ale także o Niego. O małe dziecko, które spoczywa w Jej
brzuchu. Jednak z każdą minutą była skłonna uwierzyć, że nie
będzie tak źle. Ona, Izabela Malinowska będzie starała się być
najlepszą matką. Taką jakiej nigdy nie miała.
Obudziło
Ją poranne krzątanie Marco po salonie, mimo iż spała na górze w
sypialni to wszytko słyszała jakby zza ściany. W ciąży oprócz
mdłości i wiecznego głodu zwiększyły Jej się również inne
zmysły. Spała lekkim snem i miała słuch niczym wilk tropiący
każdy najmniejszy ruch swojej ofiary. Ubrała więc na stopy
skarpety, nigdy nie lubiła przyodziewać w domu jakichkolwiek kapci
a z rana posadzka zawsze była lodowata niczym lód. Kierując swe
kroki do salonu ujrzała półnagiego Marco, który był tak
zaabsorbowany pakowaniem swojej torby, że nawet nie zorientował się
kiedy dziewczyna przeszła do kuchni, nalała soku do szklanki i
opierając się o futrynę drzwi obserwowała każdy najmniejszy ruch
piłkarza.
-Nie
zapomnij tylko ubrać się przed wyjściem- zażartowała widząc
każdą emocję na ciele swojego narzeczonego.
-Iza!
To jest ostatni mecz przed Mundialem. Tak się cieszę, spełniają
się moje najskrytsze marzenia- podchodząc bliżej do dziewczyny
splótł ich ciała w niedźwiedzim uścisku.
-Wiem
i dlatego smutno mi z tego powodu, że nie mogę tam być. Cholerne
podpisywanie kontraktu na którym nie może mnie zabraknąć. Dasz
wiarę? Dałabym słowo, że doskonale poradziliby sobie beze mnie.
Nie wiem więc po co ten cały cyrk!- żaliła się dziewczyna.
-Daj
spokój, wiem że chciałabyś tam być ale najważniejsze żebyś
trzymała kciuki- ucałował Ją w czoło ruszając komplementować
dalej swoją garderobę.
***
Gdy
Iza była już w drodze do studia nagraniowego by omówić warunki
współpracy z przyszłym zespołem, Marco już czekał zwarty i
gotowy w szatni aby rozpocząć mecz z Armenią. Był niesamowicie podekscytowany zbliżającym się Mundialem. Dodatkowym plusem było
zobaczenie Mario po tak długim czasie rozłąki. Byli jak bracia,
których los musiał rozdzielić by udowodnić, że mimo wszytko nie
stracą ze sobą kontaktu.
-Chłopcy?
Idziemy!- usłyszał Marco po czym ruszył w kierunku murawy.
***
Bella
była wykończona, nigdy nie przeprowadzała tak długiej rozmowy na
temat głupiego kontraktu. Trzy bite godziny! Ale najważniejsze
jednak, że wszytko poszło jak z płatka i nawet najdrobniejsze
szczegóły zostały wyjaśnione. Mając jeszcze chwilę czasu
postanowiła sprawdzić jak reprezentacja poradziła sobie z
dzisiejszym rywalem. Otwierając nową kartę w swojej przeglądarce
wpisała interesujące Ją hasło. Wyskoczyło mnóstwo nagłówków
i jeszcze więcej zdjęć. Już po przeczytaniu kilku zdań pobladła
na twarzy. Widząc jednak zdjęcie Marco prawie, że konającego na
boisku
poczuła mocny ucisk w żołądku po czym osunęła się na
krześle. Ból w podbrzuszu nasilił się tak intensywnie, iż
spowodował mroczki przed oczami i natychmiastowe omdlenie.
Dziewczyna osunęła się tym razem na podłogę nie kontaktując ze
światem.
***
-Marco
tak mi przykro- wprost do szpitala wpadł niczym piorun Joachim Loew
zastając blondyna z nogą w gipsie i nie najlepszym nastroju. Jego
zawodnik nadal miał podpuchnięte oczy od bólu ale nie tylko. Marco
płakał, o tak w jednej sekundzie Jego marzenia prysły, odeszły w
niwecz. Czterdziestatrzecia minuta od teraz będzie na zawsze w
pamięci tego młodego zawodnika. Cztery lata! Cztery cholernie długie
lata będzie musiał czekać za następnym mundialem. I kto wie co
przez ten czas się zdarzy? Może już nigdy nie mieć szansy na
wystąpienie w tak ważnym meczu. Na widok załamanego Reusa trener
myślał, że pęknie Mu serce. Marco był dobrym zawodnikiem, bardzo
dobrym. Był także dobrym człowiekiem i nie zasługiwał na taki
los. Ale cóż taki jest futbol, raz na wozie raz pod wozem.
-Reus,
zadzwonić do kogoś? Kto po Ciebie przyjedzie?- zapytał blondyna
siadając obok.
-Moi
rodzice zaraz tu będą..- rzekł oniemiały wciąż wpatrując się
w gips na nodze.
Musi
się pozbierać, przecież to nie koniec świata. Musi walczyć, mimo
tego co się zdarzyło przez te cztery lata będzie pracował na
najwyższych obrotach. Zrobi wszystko, żeby nie zaprzepaścić tego
marzenia. Pokaże wszystkim a przede wszystkim sobie, że da radę i
na następny Mundial pojedzie w czołowym składzie. A do tej pory
będzie trzymał kciuki za niemieckich piłkarzy. Musi im się udać.
-Marco,
Twoi rodzice już są.
***
Leżał
już w swoim rodzinnym domu jak za dawnych lat kiedy jeszcze nie grał
w Borussi. Ile wspomnień ma w tym domu. Nigdy nie przypuszczał, że
zajdzie tak daleko. W najpiękniejszych snach nawet nie pomyślał, że
Jego osobę ludzie będą widzieć na zdjęciach pierwszych stron
gazet. Miał się pozbierać, ale to jednak okazało się trudniejsze
od wszystkiego. Nie potrafił myśleć o niczym innym tylko o tym
felernym meczu sprzed kilku godzin. Z głębokich rozmyślań wyrwał
Go dźwięk telefonu, po ujrzeniu na wyświetlaczu imienia Meli
postanowił odebrać. Nie miał chęci na jakiekolwiek rozmowy ale
jakby siła wewnętrznej podświadomości kazała Mu wcisnąć zielony
przycisk.
-Marco?
W końcu. Oglądałam przed chwilą wiadomości..Tak mi przykro.
W
telefonie nastała głucha cisza po której Mela postanowiła nie
ciągnąc tego tematu. Po ostatniej napaści na Jej osobę wiedziała
jakie to dołujące gdy ktoś co chwilę Ci przypomina o smutnej
postaci rzeczy. To litowanie się było najgorsze.
-Wiem,
że nie masz teraz na nic ochoty ale chciałam zapytać czy jest może
z Tobą Iza? Mam do Niej kilka pytań odnośnie sukni ślubnej a nie
mogę się z Nią skontaktować. Słyszałam, ze miała podpisać
jakiś kontrakt ale cholera minęły już cztery godziny a Ona nie
odbiera mojego telefonu. To do Niej niepodobne zawsze odbierała i
mówiła, że zadzwoni później albo chociaż sms-a pisała.
-Mela
nie mam o niczym pojęcia jak czegokolwiek się dowiem to dam Ci
znać.
Rozłączył
się nie oczekując na jakiekolwiek słowo pożegnania i wybrał numer
Izy. lecz podobnie jak w sytuacji z Melą brunetka nie raczyła
odebrać. Był na tyle uziemiony, że nie mógł samodzielnie wstać
z łóżka co rozwścieczyło Go jeszcze bardziej.
-Mamo!
Musimy gdzieś jechać!
-Marco?
Co Ty wyprawiasz? Miałeś odpoczywać!
-Mamo
coś się musiało stać! Pomóż mi proszę wstać i nie traćmy
czasu na bzdury! Później Ci wszystko wytłumaczę.
************
Rozdział miał być wczoraj ale prawda jest taka, że przez cały tydzień miałam na głowie młodszego kuzyna.Co to było? Po nocach spać nie mogłam bo oglądaliśmy horrory. Mądra Kalina postanowiła pokazać, że się nie boi a wcale tak nie było :D
No koniec końców nie miałam nawet sekundy by skrobnąć choć jedno słowo bo Kuba nie opuszczał mnie na krok:)
Nie miało być rozdziału, bo kompletnie nie miałam na Niego weny lecz dziwnym zbiegiem okoliczności wpadłam na zdjęcie Marco, któremu zdejmowali gips i przypomniało mi się to oto smutne wydarzenie i olśniło mnie. W ciągu godziny wytworzyłam to coś. Wiem, że nie powala długością ale tak się dziwnie czułam, że rozdziału nie dodałam. Po prostu musiałam! Wybaczycie?
Kocham Was
<3
wybaczamy! Ale co z Izą? Niech Marco szybko do niej dotrze i jej pomoże. I proooooszę nie zabijaj dziecka! Po tym wszystkim, po kontuzji... Oni dopiero się zeszli, nie rób tego :/ zapraszam do mnie na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńUrwać w takim momencie?! Czyś Ty oszalała?! :D
OdpowiedzUsuńTak bardzo mi się ten rozdział podoba. :)
Ale mam złe przeczucia. Coś mi się wydaje, że kontuzja nie będzie jedynym problemem Reusa. Dlaczego jak już się pieprzy to wszystko na raz? :(
Z niecierpliwością czekam na nn. ^^
ROZDZIAŁ GENIALNY! ♡
Buziaki! :*
Jezu Iza ! :O
OdpowiedzUsuńSię martwię normalnie :(
Rozdział świetny, zreszta tak jak zawsze :3
Czekam na nexta :)
Buziaki :***
OMG. Rozdział genialny. Mam nadzieję że Izie nic nie jest . Znowu przypominał mi się ten mecz.....boże to było straszne . Biedny Marco.
OdpowiedzUsuńBuziaczki ;****
PS Kiedy mnie odwiedzisz na blogach??? ;( Dawno nie byłaś.
O nie. Powiedz, ze to nie jest prawda.
OdpowiedzUsuńJuz zdazylam w malym stopniu zapomniec o tym ferelnym meczu, a ty musialas przypomniec.
Jeszcze Izka...
Jezeli jej cos sie stalo. Albo cos z dzieckiem... Obiecuje, ze cie ukatrupie.
Juz tyle namieszalas w tym blogu, ze juz wiecej nie potrzeba. Uwierz...
I co z tego, ze rozdzial krotki? Liczy sie tresc. Choc nie mowie, ze owiele bardziej cieszylabym sie, gdyby rozdzial byl dluzszy.
Czekam na nn. ;)) a w wolnej chwili zapraszam do siebie
Buziaki... ;**
Przepraszam, że nie komentowałam ale byłam bardzo zajęta.
OdpowiedzUsuńPodczas porannej rozmowy kiedy to Marco pakował się na mecz w jego rozmowie z Izą wyczułam nutkę egoizmu. Uznał, że ważniejsze jest to żeby trzymała kciuki niż tam była. A może to trochę więcej egoizmu niż nutka ?
Myślałam, że się rozryczę jak małe dziecko kiedy znów przypomniałaś mi o tym smutnym dniu dla wielu ludzi na całym świcie. Niech by to szlag ! Dlaczego on ?! Dlaczego ?! Tak ciężko pracował na to, a jego szanse na spełnienie marzenia zniknęły w ciągu sekundy. Ot tak.
No i co stało się z Izabelą ? Czy jej omdlenie i stres zmienią ciąg dalszy tej historii ? Mam tu na myśli poronienie.
Rozumiem twój ból związany z nieodłącznym kuzynem, ponieważ niedawno sama doświadczyłam takiej przygody.
Czekam na następny rozdział i zapraszam do siebie :)
http://miloscwdortmundzie.blogspot.com/
Ja pierdziu! Oby z Izą i dzieckiem nic się nie stało, bo to całkowicie Marco dobije... Nie dość, że ta kontuzja przed Mundialem to jeszcze to. Dziewczyno miej litość i nie wymyślaj nic strasznego ;D
OdpowiedzUsuńRozdział super! :)
Czekam na kolejny :)
Pozdrawiam ;**
Boże nieeeeeeeeee! Tylko nie Izka :(
OdpowiedzUsuńOby nic się jej nie stało .
OdpowiedzUsuńMarco i tak kontuzja wszystko do mnie wróciło .
Czekam na kolejny rozdział i zapraszam do siebie
Pozdrawiam
Spóźniona, ale jestem. Ja przez tydzień miałam urlop od wszystkiego, wiec jak wróciłam to musze nadrobić. Rozdział wspaniały, ale wspomnienia meczu z Armenia wróciły, a one nie były zbyt miłe. No cóż. ?. REUS się podniósł, a nawet wczoraj bramkę strzelił - taką w swoim stylu. Piękna była. Uciekam czytać co dalej z Iza. Piszesz Wspaniale! !!
OdpowiedzUsuń