poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 54

W życiu nie jest ważne jak mocno uderzasz. Ważne jest ile ciosów jesteś w stanie przyjąć i dalej iść do przodu, ile możesz znieść i się nie poddać. Tak się właśnie wygrywa.


Powoli oswajała się z myślą na wieść o przyszłym macierzyństwie. Wszyscy się cieszyli, Mela, Marco, miała wrażenie że wszyscy dookoła. Czy Ona również? Owszem ale również miała pewne obawy. Czy podoła? Czy na pewno będzie wszystko dobrze? Przecież to nie tylko zabawianie dziecka i zmienianie Mu pieluch. To także odpowiedzialność. Ogromna. Od teraz nie tylko będzie martwiła się o siebie ale także o Niego. O małe dziecko, które spoczywa w Jej brzuchu. Jednak z każdą minutą była skłonna uwierzyć, że nie będzie tak źle. Ona, Izabela Malinowska będzie starała się być najlepszą matką. Taką jakiej nigdy nie miała.
Obudziło Ją poranne krzątanie Marco po salonie, mimo iż spała na górze w sypialni to wszytko słyszała jakby zza ściany. W ciąży oprócz mdłości i wiecznego głodu zwiększyły Jej się również inne zmysły. Spała lekkim snem i miała słuch niczym wilk tropiący każdy najmniejszy ruch swojej ofiary. Ubrała więc na stopy skarpety, nigdy nie lubiła przyodziewać w domu jakichkolwiek kapci a z rana posadzka zawsze była lodowata niczym lód. Kierując swe kroki do salonu ujrzała półnagiego Marco, który był tak zaabsorbowany pakowaniem swojej torby, że nawet nie zorientował się kiedy dziewczyna przeszła do kuchni, nalała soku do szklanki i opierając się o futrynę drzwi obserwowała każdy najmniejszy ruch piłkarza.
-Nie zapomnij tylko ubrać się przed wyjściem- zażartowała widząc każdą  emocję na ciele swojego narzeczonego.
-Iza! To jest ostatni mecz przed Mundialem. Tak się cieszę, spełniają się moje najskrytsze marzenia- podchodząc bliżej do dziewczyny splótł ich ciała w niedźwiedzim uścisku.

-Wiem i dlatego smutno mi z tego powodu, że nie mogę tam być. Cholerne podpisywanie kontraktu na którym nie może mnie zabraknąć. Dasz wiarę? Dałabym słowo, że doskonale poradziliby sobie beze mnie. Nie wiem więc po co ten cały cyrk!- żaliła się dziewczyna.
-Daj spokój, wiem że chciałabyś tam być ale najważniejsze żebyś trzymała kciuki- ucałował Ją w czoło ruszając komplementować dalej swoją garderobę.
***
Gdy Iza była już w drodze do studia nagraniowego by omówić warunki współpracy z przyszłym zespołem, Marco już czekał zwarty i gotowy w szatni aby rozpocząć mecz z Armenią. Był niesamowicie podekscytowany zbliżającym się Mundialem. Dodatkowym plusem było zobaczenie Mario po tak długim czasie rozłąki. Byli jak bracia, których los musiał rozdzielić by udowodnić, że mimo wszytko nie stracą ze sobą kontaktu.
-Chłopcy? Idziemy!- usłyszał Marco po czym ruszył w kierunku murawy.
***
Bella była wykończona, nigdy nie przeprowadzała tak długiej rozmowy na temat głupiego kontraktu. Trzy bite godziny! Ale najważniejsze jednak, że wszytko poszło jak z płatka i nawet najdrobniejsze szczegóły zostały wyjaśnione. Mając jeszcze chwilę czasu postanowiła sprawdzić jak reprezentacja poradziła sobie z dzisiejszym rywalem. Otwierając nową kartę w swojej przeglądarce wpisała interesujące Ją hasło. Wyskoczyło mnóstwo nagłówków i jeszcze więcej zdjęć. Już po przeczytaniu kilku zdań pobladła na twarzy. Widząc jednak zdjęcie Marco prawie, że konającego na boisku
poczuła mocny ucisk w żołądku po czym osunęła się na krześle. Ból w podbrzuszu nasilił się tak intensywnie, iż spowodował mroczki przed oczami i natychmiastowe omdlenie. Dziewczyna osunęła się tym razem na podłogę nie kontaktując ze światem.
***
-Marco tak mi przykro- wprost do szpitala wpadł niczym piorun Joachim Loew zastając blondyna z nogą w gipsie i nie najlepszym nastroju. Jego zawodnik nadal miał podpuchnięte oczy od bólu ale nie tylko. Marco płakał, o tak w jednej sekundzie Jego marzenia prysły, odeszły w niwecz. Czterdziestatrzecia minuta od teraz będzie na zawsze w pamięci tego młodego zawodnika. Cztery lata! Cztery cholernie długie lata będzie musiał czekać za następnym mundialem. I kto wie co przez ten czas się zdarzy? Może już nigdy nie mieć szansy na wystąpienie w tak ważnym meczu. Na widok załamanego Reusa trener myślał, że pęknie Mu serce. Marco był dobrym zawodnikiem, bardzo dobrym. Był także dobrym człowiekiem i nie zasługiwał na taki los. Ale cóż taki jest futbol, raz na wozie raz pod wozem.
-Reus, zadzwonić do kogoś? Kto po Ciebie przyjedzie?- zapytał blondyna siadając obok.
-Moi rodzice zaraz tu będą..- rzekł oniemiały wciąż wpatrując się w gips na nodze.
Musi się pozbierać, przecież to nie koniec świata. Musi walczyć, mimo tego co się zdarzyło przez te cztery lata będzie pracował na najwyższych obrotach. Zrobi wszystko, żeby nie zaprzepaścić tego marzenia. Pokaże wszystkim a przede wszystkim sobie, że da radę i na następny Mundial pojedzie w czołowym składzie. A do tej pory będzie trzymał kciuki za niemieckich piłkarzy. Musi im się udać.
-Marco, Twoi rodzice już są.
***
Leżał już w swoim rodzinnym domu jak za dawnych lat kiedy jeszcze nie grał w Borussi. Ile wspomnień ma w tym domu. Nigdy nie przypuszczał, że zajdzie tak daleko. W najpiękniejszych snach nawet nie pomyślał, że Jego osobę ludzie będą widzieć na zdjęciach pierwszych stron gazet. Miał się pozbierać, ale to jednak okazało się trudniejsze od wszystkiego. Nie potrafił myśleć o niczym innym tylko o tym felernym meczu sprzed kilku godzin. Z głębokich rozmyślań wyrwał Go dźwięk telefonu, po ujrzeniu na wyświetlaczu imienia Meli postanowił odebrać. Nie miał chęci na jakiekolwiek rozmowy ale jakby siła wewnętrznej podświadomości kazała Mu wcisnąć zielony przycisk.
-Marco? W końcu. Oglądałam przed chwilą wiadomości..Tak mi przykro.
W telefonie nastała głucha cisza po której Mela postanowiła nie ciągnąc tego tematu. Po ostatniej napaści na Jej osobę wiedziała jakie to dołujące gdy ktoś co chwilę Ci przypomina o smutnej postaci rzeczy. To litowanie się było najgorsze.
-Wiem, że nie masz teraz na nic ochoty ale chciałam zapytać czy jest może z Tobą Iza? Mam do Niej kilka pytań odnośnie sukni ślubnej a nie mogę się z Nią skontaktować. Słyszałam, ze miała podpisać jakiś kontrakt ale cholera minęły już cztery godziny a Ona nie odbiera mojego telefonu. To do Niej niepodobne zawsze odbierała i mówiła, że zadzwoni później albo chociaż sms-a pisała.
-Mela nie mam o niczym pojęcia jak czegokolwiek się dowiem to dam Ci znać.
Rozłączył się nie oczekując na jakiekolwiek słowo pożegnania i wybrał numer Izy. lecz podobnie jak w sytuacji z Melą brunetka nie raczyła odebrać. Był na tyle uziemiony, że nie mógł samodzielnie wstać z łóżka co rozwścieczyło Go jeszcze bardziej.
-Mamo! Musimy gdzieś jechać!
-Marco? Co Ty wyprawiasz? Miałeś odpoczywać!
-Mamo coś się musiało stać! Pomóż mi proszę wstać i nie traćmy czasu na bzdury! Później Ci wszystko wytłumaczę.
************
Rozdział miał być wczoraj ale prawda jest taka, że przez cały tydzień miałam na głowie młodszego kuzyna.

Co to było? Po nocach spać nie mogłam bo oglądaliśmy horrory. Mądra Kalina postanowiła pokazać, że się nie boi a wcale tak nie było :D
No koniec końców nie miałam nawet sekundy by skrobnąć choć jedno słowo bo Kuba nie opuszczał mnie na krok:)
Nie miało być rozdziału, bo kompletnie nie miałam na Niego weny lecz dziwnym zbiegiem okoliczności wpadłam na zdjęcie Marco, któremu zdejmowali gips i przypomniało mi się to oto smutne wydarzenie i olśniło mnie. W ciągu godziny wytworzyłam to coś. Wiem, że nie powala długością ale tak się dziwnie czułam, że rozdziału nie dodałam. Po prostu musiałam! Wybaczycie?
Kocham Was
<3

10 komentarzy:

  1. wybaczamy! Ale co z Izą? Niech Marco szybko do niej dotrze i jej pomoże. I proooooszę nie zabijaj dziecka! Po tym wszystkim, po kontuzji... Oni dopiero się zeszli, nie rób tego :/ zapraszam do mnie na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Urwać w takim momencie?! Czyś Ty oszalała?! :D
    Tak bardzo mi się ten rozdział podoba. :)
    Ale mam złe przeczucia. Coś mi się wydaje, że kontuzja nie będzie jedynym problemem Reusa. Dlaczego jak już się pieprzy to wszystko na raz? :(
    Z niecierpliwością czekam na nn. ^^
    ROZDZIAŁ GENIALNY! ♡
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu Iza ! :O
    Się martwię normalnie :(
    Rozdział świetny, zreszta tak jak zawsze :3
    Czekam na nexta :)
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG. Rozdział genialny. Mam nadzieję że Izie nic nie jest . Znowu przypominał mi się ten mecz.....boże to było straszne . Biedny Marco.
    Buziaczki ;****
    PS Kiedy mnie odwiedzisz na blogach??? ;( Dawno nie byłaś.

    OdpowiedzUsuń
  5. O nie. Powiedz, ze to nie jest prawda.
    Juz zdazylam w malym stopniu zapomniec o tym ferelnym meczu, a ty musialas przypomniec.
    Jeszcze Izka...
    Jezeli jej cos sie stalo. Albo cos z dzieckiem... Obiecuje, ze cie ukatrupie.
    Juz tyle namieszalas w tym blogu, ze juz wiecej nie potrzeba. Uwierz...
    I co z tego, ze rozdzial krotki? Liczy sie tresc. Choc nie mowie, ze owiele bardziej cieszylabym sie, gdyby rozdzial byl dluzszy.
    Czekam na nn. ;)) a w wolnej chwili zapraszam do siebie

    Buziaki... ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam, że nie komentowałam ale byłam bardzo zajęta.
    Podczas porannej rozmowy kiedy to Marco pakował się na mecz w jego rozmowie z Izą wyczułam nutkę egoizmu. Uznał, że ważniejsze jest to żeby trzymała kciuki niż tam była. A może to trochę więcej egoizmu niż nutka ?
    Myślałam, że się rozryczę jak małe dziecko kiedy znów przypomniałaś mi o tym smutnym dniu dla wielu ludzi na całym świcie. Niech by to szlag ! Dlaczego on ?! Dlaczego ?! Tak ciężko pracował na to, a jego szanse na spełnienie marzenia zniknęły w ciągu sekundy. Ot tak.
    No i co stało się z Izabelą ? Czy jej omdlenie i stres zmienią ciąg dalszy tej historii ? Mam tu na myśli poronienie.
    Rozumiem twój ból związany z nieodłącznym kuzynem, ponieważ niedawno sama doświadczyłam takiej przygody.
    Czekam na następny rozdział i zapraszam do siebie :)
    http://miloscwdortmundzie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja pierdziu! Oby z Izą i dzieckiem nic się nie stało, bo to całkowicie Marco dobije... Nie dość, że ta kontuzja przed Mundialem to jeszcze to. Dziewczyno miej litość i nie wymyślaj nic strasznego ;D
    Rozdział super! :)
    Czekam na kolejny :)
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże nieeeeeeeeee! Tylko nie Izka :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Oby nic się jej nie stało .
    Marco i tak kontuzja wszystko do mnie wróciło .
    Czekam na kolejny rozdział i zapraszam do siebie
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Spóźniona, ale jestem. Ja przez tydzień miałam urlop od wszystkiego, wiec jak wróciłam to musze nadrobić. Rozdział wspaniały, ale wspomnienia meczu z Armenia wróciły, a one nie były zbyt miłe. No cóż. ?. REUS się podniósł, a nawet wczoraj bramkę strzelił - taką w swoim stylu. Piękna była. Uciekam czytać co dalej z Iza. Piszesz Wspaniale! !!

    OdpowiedzUsuń