sobota, 26 lipca 2014

Rozdział 49

Przyjaźń- Wiesz? To nie tylko wspólne imprezy, zdjęcia czy dobra zabawa. To też upijanie się do nieprzytomności na smutno, ocieranie sobie wzajemnie łez i pójście za sobą nawet w najgorsze bagno. To ta świadomość, że co by się nie działo masz zawsze wsparcie przyjaciela.
Z każdym dniem Amelia Czyż czuła się coraz lepiej, odzyskiwała wiarę w siebie. Zapisała się na kurs kick-boxingu, by być pewniejszą o swoje bezpieczeństwo. Sprawy napaści nie złapano i za pewne nie dorwą Go już, gdyż był dobrze zamaskowany a Mela nie chciała oskarżać niewinnego człowieka. Przez ten cały czas Iza była przy Niej, wciąż miała wyrzuty sumienia co do wypadku swej przyjaciółki. Odwrotnie zaś czuła Amelia, chodząc na sesje do psychologa oraz zajęcia bokserskie czuła się silniejsza i o dziwo lepiej niż wcześniej. Może to paradoks? Ale dobrze Jej to zrobiło. Jedyne co Jej przeszkadzało to wiecznie matkująca Jej Bella, która nie spuszczała Jej nawet z oka.
-Bells, powinnaś zamieszkać już z Marco- rzekła blondynka zajadając się ciepłymi jeszcze tostami przygotowanymi wczesnym porankiem przez przyjaciółkę.
-Nie zostawię Cię przecież tu samej.
-Dziewczyno! Kto mi tu coś zrobi, zwiedziłyśmy chyba pół Dortmundu w poszukiwaniu najlepszych alarmów włamaniowych. Chodzę na zajęcia, i do psychologa. Niańczenie mnie nie zapewni mi ochrony. Dziękuję Ci za wszystko ale teraz czas abym poradziła sobie sama ze sobą.
-Dobrze, ale obiecaj mi, że w razie czegokolwiek zadzwonisz do mnie o każdej porze!
-Obiecuję.

***
Uśmiechając się pod nosem trzymała się sztywno kierownicy prowadząc swój pojazd. Cieszyła się w końcu, że może być z Marco. Tak już na dobre, nie byli już parą nastolatków którzy trzymają się za ręce i piszą do siebie dziennie po tysiąc sms-ów. Byli już narzeczeństwem. Iza bała się jak to dalej będzie, bo mimo wszystko to już poważna sprawa, przymierze między dwojgiem ludzi ale gdy patrzyła na Marco to Jej zmartwienia momentalnie lądowały w koszu. Podjechała wczesnym rankiem pod dom blondyna i nie chcąc Go budzić wyjęła z torby klucz, który podarował Jej niedawno. Marco nie spodziewał się gości więc spał tak twardym snem, że nie zauważył nawet obecności swojej dziewczyny w sypialni. Nie miała serca Go budzić więc postanowiła zrobić Mu niespodziankę. Podążając do kuchni uzupełniła czajnik wodą by wstawić Ją na ciepłą kawę. Zapach kofeiny działał pobudzająco na Reusa toteż gdy poczuł świeżo zaparzony zapach napoju w mgnieniu oka znalazł się w kuchni.
-Cześć- przywitał się przytulając od tyłu Izę.

-Cześć. Przyjechałam Ci zrobić niespodziankę, możemy razem zamieszkać.
-To dobrze-
odparł zaspany jeszcze Marco.
-To dobrze? Tak mało entuzjazmu? Myślałam, że się ucieszysz bardziej.
-Izka ucieszyłbym się bardzo ale muszę lecieć do Londynu na spotkanie w sprawie klubowym.
- No dobrze, wrócisz przecież prawda?
- zapytała Bella patrząc niepewnie na blondyna.
-Tak, tylko.....- spojrzał na Izę, która patrzyła na Niego jak na wariata.- Yhmmm, Jenny tam będzie. Nie powiedziałem Jej jeszcze o Nas. Powinienem Jej powiedzieć, ale takich rzeczy nie mówi się przez telefon.
***
KILKA GODZIN PÓŹNIEJ----->LONDYN
-Jesteś- Jenny widząc wchodzącego do Jej biura Reusa powstała z miejsca.
-Hej. Muszę z Tobą o czymś porozmawiać.
-Posłuchaj Marco, nie chcę by między Nami było niezręcznie.
-Pobieram się.-
wypalił Reus niczym kulę z armaty.
Bardziej zdziwionej Jenny nikt nigdy w życiu nie widział. Jej oczy były teraz tak wielkie, że bez problemu można byłoby ujrzeć w nich każdą najmniejszą plamkę.
-To Iza. Bierzemy ślub. Chciałem Ci powiedzieć ale....
-To dlaczego tego nie zrobiłeś?
- zapytała dziewczyna.
***

Izabela Malinowska nie tak wyobrażała sobie piątkowy wieczór. Przeprowadziła się do Reusa nie dlatego aby spędzać wieczór samotnie. Rozumiała, że jest piłkarzem. Doskonale się już z tym oswoiła jednak myślała, że dziś zastanie Go w domu. Nie miała pojęcia co ze sobą zrobić. Poszłaby do Meli ale nie chciała znów na Nią naciskać. Jednakże pokusa była silniejsza niźli Jej się mogło wydawać. Gdy tylko zobaczyła zielony znaczek dostępności na skype nie zawahała się zadzwonić do przyjaciółki.
-Wiedziałam, że długo beze mnie nie wytrzymasz- uśmiechając się pod nosem Amelia ustawiła kamerkę wprost na twarz tak by móc lepiej widzieć Izę.
-Jestem sama i umieram z nudów......Tak właściwie Meluś to mam do Ciebie prośbę.
Blondynka spodziewała się pytania odnośnie tego czy Iza może przyjść do Niej na noc jednak nie taki był zamiar brunetki. To co usłyszała Mela było zgoła inne niż to co Jej wyobraźnia zdała się podpowiadać.
-Chciałabym abyś uszyła mi suknię na ślub. Nie wyobrażam sobie by zrobił to kto inny.
Podczas gdy Iza wpatrywała się niepewnie w twarz swojej rozmówczyni Melę w tym czasie zamurowało. Co prawda była projektantką i interes dobrze się kręcił ale to był ślub i to nie byle jaki. Nie chodziło tutaj o to, że będzie szyła suknię narzeczonej słynnego Marco Reusa. W tym momencie ten fakt najmniej Ja interesował. Iza, Ona Ją interesowała. Jej najlepsza przyjaciółka, która dużo przeszła w swym życiu i bardzo dużo swych przeżyć łączy z Marco. Ten slub miał być dla Niej wyjątkowy, niepowtarzalny tak jakby otwierała przed sobą nowy etap w swym życiu. I ta dziewczyna chciała, żeby to Mela, tak właśnie Ona zaprojektowała Jej suknię. To już było coś...
-Jasne, nie ma sprawy- tylko tyle zdało Jej się wykrztusić.
******************************
Spieszę do Was z nowym rozdziałem :)

Jeszcze ciepły jak świeże bułeczki:)
Także macie, częstujcie się:)
Buziaki:*****
Kalina

niedziela, 20 lipca 2014

Rozdział 48

Może o to właśnie chodzi w życiu, żeby ktoś przy Tobie był na dobre i na złe. Zawsze. Kiedy ciemno, kiedy źle. Pomimo, mimo i wbrew. Nawet gdy wydaje Nam się, że nikogo nie potrzebujemy, bo jesteśmy samo wystarczalni. Nie prawda. Ludzie potrzebują innych ludzi. W pojedynkę nie mogą istnieć. Otwierając swe zaspane oczy Marco Reus po raz pierwszy od bardzo dawna doznał uczucia pełnego szczęścia. Nie potrafił tego zdefiniować, po prostu czuł się na właściwym miejscu i o właściwym czasie. Obok Niego leżała jeszcze nie rozbudzona Iza, która mimowolnie przez sen unosiła kąciki ust ku górze.
-Dzień dobry- szepnął blondyn odwracając się na bok do brunetki.
Nic nie odpowiadając Bella uśmiechnęła się szeroko unosząc dłoń, która wykonała czuły gest na policzku Marco. Nie musieli nic mówić. Wystarczało to, że mogli patrzeć na siebie i cieszyć się chwilą. Chłopak mógł godzinami bawić się włosami dziewczyny za to Ona uwielbiała kreślić przeróżne wzory niczym chińskie litery na ciele blondyna. Nigdy nie podejrzewali, że coś takiego ich spotka. Oboje nie sądzili, że jeszcze kiedykolwiek będą się tak czuć. Tak wspaniale, tak bajecznie, całkiem tak jakby przenieśli się w inny magiczny świat niczym Alicja w krainie czarów. Jakby ktoś za pociągnięciem magicznej różdżki przeniósł ich w inny wymiar świata. I co najważniejsze byli spokojni o to co się jeszcze wydarzy. Wiele już przeszli i teraz doskonale zdają sobie sprawę, ze miłość trzeba pielęgnować. Nieważne ile się jest w związku czy trzy miesiące czy trzydzieści lat. Każdego dnia zakochujemy się na nowo i to jest piękne, pozwala Nam na miłość taką prawdziwą,szczerą, bezcenną.
-Marco naprawdę chcesz się pobrać?- Bella nagle zadała pytanie, które cały czas kłębiło Jej się w głowie.

-Jak przyrzekniesz, że nie zwiejesz mi sprzed ołtarza. Nie chcę znów przerabiać tego samego scenariusza.
-Zamknij się. Pytam poważnie.
-Więc kiedy zechciałabyś się pobrać Izabelo Malinowska?
- zapytał blondyn kalecząc przy tym jak się da polski język.
-Podoba mi się to pytanie. Nie wiem, kiedy znajdziemy odpowiednie miejsce i ustalimy odpowiednią datę.
-Dobrze, do tego czasu co powiesz na życie w grzechu i przeprowadzenie się do mnie?
-Zważając na fakt, że przez ostatnie 24 godziny żyliśmy w grzech
u więc tak.
***
Tak po prostu zgodziła się jakby to było tak oczywistym pytaniem typu co dziś mamy za dzień?. Obiecała blondynowi, że się do Niego przeprowadzi ale tę ostatnią noc chciała spędzić ze swoją przyjaciółką Amelią Czyż. Mówi się, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Po tych wszystkich przeżyciach jakie zafundował im los Bella mogła śmiało stwierdzić, że ma przy sobie prawdziwą, oddaną i niepowtarzalną przyjaciółkę przy swym boku. Czuła się tak jakby miała opuścić Ją na zawsze a przecież to tylko przeprowadzka. Może i czasem się kłócą, może nie zawsze są w stosunku do siebie fair, może i nie raz przesadzają. Wytykają sobie za dużo wad, mają niekiedy siebie dość. Ale ważne, że wiedzą ile dla siebie znaczą bo nawet jeśli myślą że to już koniec przyjaźni zawsze ale to zawsze tęsknią, żałują i kochają, I zarówno ani jedna ani druga nie wyobraża sobie co by było gdyby kiedyś jednej zabrakło.
Iza weszła do jeszcze ich wspólnego mieszkania nie wiedząc jak rozpocząć rozmowę z Melą. Poczuła się tak jakby opuszczała dom rodzinny, w pewnym sensie to była prawda. Gdyby nie Mela, która codziennie dawała Jej siłę aby wstawać z łóżka i zacząć w końcu żyć to na pewno nie byłaby teraz z Marco. Przestała by się starać, cokolwiek robić. Byłaby wrakiem człowieka. Weszła ledwie do pokoju i ujrzała Melkę, była w nienajlepszym stanie.
-Mels?
Blondynka zachowywała się tak jakby nikt nie wszedł do domu, nikogo nie było w pokoju. Wpatrywala się w jeden punkt na ścianie nie mrugając nawet przy tym co wywoływało smutny widok.
-Byłam w moim sklepie. Już miałam zamykać kiedy usłyszałam szmer butów na panelach. Odwracając się chciałam powiedzieć, że już nieczynne i wtedy ktoś mnie zaatakował. Dalej już nic nie pamiętam. Obudziłam się w szpitalu z ciężkimi ranami na ciele. Mam podbite oczy, złamany nadgarstek i poharatane żebra. Wiesz co jest najgorsze? Boję się wyjść gdziekolwiek, nie przez to jak wyglądam i jak się czuję ale przez to, że nie mam pojęcia kto to był, czego chciał. Dlaczego tak brutalnie mnie potraktował. Jeśli chciał coś ukraść to trzeba to było zrobić jak zamknę sklep.
Bella nasłuchiwała opowieści przyjaciółki patrząc jak Jej zmasakrowana twarz męczy się przy każdym wypowiadanym słowie. Nawet płakać Jej nie było wolno gdyż słone łzy wywierały ból na sinych miejscach pod oczami.
-Tak mi przykro Mel, powinnam być przy Tobie.

*Następnego dnia*
Nie mogła sobie wybaczyć tego, że zostawiła Melę w takim strasznym dla Niej momencie. Nie zadzwoniła, nie wyczuła w jakim jest stanie. Zamiast tego napisała tylko sms-a. Poczucie winy nie dawało Jej spokoju, nie była w stanie skupić się na pracy. Popijała tylko kawę jedną za drugą stojąc przy oknie i wpatrując się w cudowną panoramę miasta.
-Nie powinnaś już dziś skończyć pracy?- zapytał niespodziewanie Reus, który wtargnął do studia muzycznego brunetki.
-Rzeczywiście- stwierdziła patrząc na zegarek, który wskazywał na to, że dwie godziny temu powinna być już w domu.
-Miałaś się dziś przeprowadzić. Wracam z treningu a tam wszystko w nie naruszonym stanie.
-Przepraszam Marco, nie mogę się do Ciebie wprowadzić.

Widząc, że Iza nie żartuje blondyn zaczął się nieco niepokoić.
-Melę napadli w sklepie. Doznała licznych obrażeń. Nie mogę Jej zostawić samej. Pamiętasz Thomasa? Co przez niego przeżywałam? Doskonale wiem, że obecność drugiej osoby jest bardzo ważna a Ona oprócz mnie nikogo nie ma.
-Będzie pusto bez Ciebie ale rozumiem. Gdyby Mario coś się stało to zrobiłbym to samo.

*****************************************
Wróciłam wczoraj wieczorem z wakacji i musiałam coś napisać, no po prostu musiałam!
Nie mogłam wytrzymać, więc tak o, chociaż taki krótki w sumie ale jest :)
Z przykrością stwierdzam, że jestem jakaś dziwna taka.
Rozdziały bardziej makabryczne typu rozstanie i kłótnie szybciej łatwiej i przyjemniej mi się tworzy niż sielankę:)
Także o zgrozo bójcie się ale na razie nie mam nic takiego w planach no chyba, że mnie olśni :)

Buziaki:***

środa, 9 lipca 2014

Rozdział 47

Miłość to wielkie słowo. Nieważne czy poznaliście się w internecie czy na mieście. Kilometry- nieważne czy jest ich sto czy dwadzieścia. Wiek? Też nie ma znaczenia. Dzieli Was sześć lat, może szesnaście? To w ogóle nie ma znaczenia. Uczucie- to jest rzecz, która jest najważniejsza. Bez tego nie ma co budować relacji damsko męskiej. Izabela Malinowska była zdezorientowana. Marco wyszedł tak jakby nigdy nic, powiedział to co czuje i po prostu poszedł. Mijała długa ciężka noc podczas której dziewczyna i tak nie zmrużyła oka, wierciła się po łóżku co chwila zmieniając pozycję na bardziej wygodną. Dopiero tuż nad ranem zdołała przymrużyć powieki lecz nie długo to trwało bo bladym świtem zerwała się z łóżka udając się do sklepu. Mijała półki z regałami nie wiedząc czego tak na prawdę szuka. Tak jakby tutaj pomiędzy mlekiem a jogurtem znajdowały się odpowiedzi na najbardziej nurtujące Ją pytania. Już po paru minutach wyszła obładowana zakupami, parkując swój samochód na podjeździe nie kogo innego jak Reusa nie wiedziała czego się spodziewać. Nie miała ułożonej wypowiedzi co powiedzieć blondynowi, tak naprawdę wszystko się mogło zdarzyć. Ale Ona czuła, ze musi tu przyjść, poczuła taką silną potrzebę rozmowy z blondynem że sama nie umiała racjonalnie wytlumaczyć tego zjawiska. Wysiadając z auta poczuła uginające się pod nią nogi jakby z waty, nie spoczęła jednak na rozgrzanym od słońca miejscu dla kierowcy, podeszła bliżej drzwi wciskając dzwonek.
Gdy Marco ujrzał Bellę u progu swych drzwi po prostu oniemiał. Ten rozgadany, wesoły, tryskający energią chłopak nie wiedział co ma zrobić. W tej chwili nie wyglądał jak ten słynny Reus prosto z okładek gazet, teraz był zwykłym chłopakiem który walczy z kacem i miłością do byłej dziewczyny.
-Wpuścisz mnie?- zaczęła Iza zdając sobie sprawę jak ta sytuacja męczy ich oboje.
Otwierając nieco szerzej drzwi pozwolił by brunetka weszła wgłąb Jego Królestwa. Lustrował każdy Jej ruch tak jakby była lalką z porcelany zdatną do roztrzaskania się na podłodze. Dziewczyna wyjmując kefir z torby podała blondynowi dając Mu słowo, ze powinno pomóc.
-Marco tak właściwie nie przyszłam tu po to, by wyleczyć Cię z kaca- zaczęła sadowiąc się na rogu sofy zajmującej centralny punkt w salonie Niemca.- To co wczoraj powiedziałeś, przemyślałam to wszystko i....
Nie dane Jej był dokończyć gdyż blondyn gwałtownie wstał z fotela. Zbyt gwałtownie jak się okazało, alkohol nie do końca wyparował z Jego organizmu co zaskutkowało zachwianiem równowagi, w miarę szybko przytrzymując się ściany rzekł:
-Bells, byłem pijany to istne szaleństwo to co zrobiłem, przepraszam. Miałem jednak rację nie zasługujesz na takiego dupka jak ja.
-Dlaczego takki jesteś? Czy Ty naprawdę nic nie rozumiesz? Najpierw mówisz mi, że mnie kochasz a potem odtrącasz bo co? Wytłumacz mi bo nie rozumiem. Albo nie wiesz co nic lepiej nie mów. Wyobraź sobie, że jestem dorosła i mam prawo sama o sobie decydować i zabraniam Ci tak się nad sobą użalać, rozumiesz?!


Zdziwiony reakcją dziewczyny Marco oparł się rękami o ścianę bojąc się cokolwiek powiedzieć. Nie chciał nic mówić, nie wiedział nawet co miałby powiedzieć. Chciał dla Niej jak najlepiej to prawda ale w chwili gdyby wybrała innego rozszarpałby Go na strzępy. Dopiero teraz zrozumiał jak krzywdził Izę będąc z Jenny.
-Kochasz mnie?- zapytała cicho podchodząc bliżej blondyna.
Kiwnął potakująco głową ale nic nie musiał mówić przecież wszystko było jasne. Iza wspięła się delikatnie na palce chwytając twarz ukochanego w obie dłonie. Pocałowała Go najdelikatniej jak umiała. Bojąc się Go stracić lecz też pokazując Mu jak bardzo jest ważny w Jej życiu. Pocałunek pełen tęsknoty i szczęścia zamieniał się w coraz bardziej namiętne złączenie obu warg. W takiej chwili dwójka zakochanych ludzi czuje, że może wszystko. Rzeczy nierealne stają się takie proste.



-Czemu płaczesz?- zapytała Iza czując łzy na swoim bladym policzku, które spłynęły prosto z pięknych czekoladowych oczu Marco.
-Bo o mały włos nie straciłem jednej najcenniejszej w moim życiu osoby na świecie.
To było niesamowite. Mężczyzna, który miał 24 lata, umięśniony, wysportowany, mogący mieć każdą w tym kraju płakał. Jak dziecko. I dlaczego? Bo Ona Izabela Malinowska, 23 letnia dziewczyna , zwykła szara dziewczyna była dla Niego wszystkim.
-Obiecaj mi coś- oznajmiła- Już nigdy nie będziemy do tego wracali.
***
Nie ważne było to, że kac był odczuwalny w Jego głowie, nie ważne że zawalił trening i Kloop będzie wściekły. Najważniejsza dla Marco była Ona. Iza, Jego Bella, własna definicja szczęścia. Leżąc z ukochaną na łóżku nie mógł się napatrzeć na Jej kruchą i delikatną osobę. Malinowska postanowiła nie wracać dziś do swojego domu, każdą chwilę jakby mogła spędzałaby teraz z Reusem. Tak dużo czasu stracili przez głupoty, wzięła więc telefon do ręki i wysłała sms-a Meli, ażeby ta się nie martwiła. To samo zrobił Marco kierując swe słowa do Mario lecz po chwili wysłał jeszcze jedna jakże ważną wiadomość.
Po chwili Iza usłyszała brzęk swojej komórki.
-Kocham Cię Iza, pobierzmy się- przeczytała na głos wiadomość, którą przed sekundą wysłał Marco. -Czy jeden sms- może zmienić życie?- zaśmiała się promiennie.
-Mam nadzieję- oznajmił całując brunetkę delikatnie w usta.
****************************************************
Dodaję dziś gdyż jutro już wyjeżdżam, wracam w następną niedzielę więc rozdziały na pewno nie będą na czas.
Następny dodam dopiero po 20 lipca:) W zależności od mojej weny oczywiście:)
No i nie będę taka zła to już ich w końcu pogodziłam :)
7-1 dla Niemców!
No tego to się niespodziewałam nawet!

<3

wtorek, 8 lipca 2014

Liebster Award

Nominację otrzymałam od:
-Kolorowa biel
-Szalona Fanatyczka
-Lulu Julita

Bardzo dziękuje za wyróżnienie i tak jestem mega zdziwiona że ktoś czyta te moje gryzmoły a o Liebster Award to mogłam tylko pomarzyć ^^


Pytanka od Kolorowa Biel:
 
1. Twój idol?
Marco Reus ♥
2. Za co lubisz Twojego idola?
Za swój talent piłkarski i osobowość.
3. Ulubiona książka?
Spadek- J.D. Bujak
4. Dlaczego prowadzisz bloga?
Hmmm...Przede wszystkim dlatego, że uwielbiam pisać. Gdy zrobiłam sobie miesięczną przerwę zostałam zbombardowana również wiadomościami na gg. To mi dało znać, że ktoś tam może lubi to co tworzę.
5. Twoje największe marzenie?
Znaleźć się na SIP:)
6. Imię, które Ci się najbardziej podoba?
Męskie- Łukasz, Damskie- Natalia
7. Ulubiony film/serial?
serial- Miodowe lata. Zawsze mam niezły ubaw:)
8. Jesteś prawo czy leworęczna?
Praworęczna
9. Imię Twojej sympatii?
Tomek ♥
10. Imiona Twoich przyjaciół?
Angela, Sandra, Ola, Madzia, Pamela, Agnieszka, Anita..
11. Do której klasy idziesz po wakacjach?
studia ^^

Pytania od Szalona Fanatyczka:

1. Dlaczego prawadzisz bloga ?
Hmmm...Przede wszystkim dlatego, że uwielbiam pisać. Gdy zrobiłam sobie miesięczną przerwę zostałam zbombardowana również wiadomościami na gg. To mi dało znać, że ktoś tam może lubi to co tworzę.
2. Ile prowadzisz blogów ?
tego jedneho, ale po skończeniu mam już wenę i pomysł na następny.
3. Ulubiony film ?
Tylko Ciebie chcę.
4. Ulubiona książka ?
Spadek- J.D. Bujak
5. Imię sympatii ?
Tomek ^^
6. Ulubione jedzenie ?
frytki z Maca:)
7. Twój idol ?
Marco Reus <3
8. Ulubiona piosenka ?
Rehab- Amy Winenhouse
9. Ulubiona wokalistka ?
Aga Chylińska
10. Ulubiony aktor ?
Jakub Wesołowski

Pytania od Lulu Julita:
1. Od kiedy używasz bloggera?
hoho będzie niedługo rok :)
2. Za co cenisz piłke nożną?
za te emocje! Coś nieporównywalnego :)
3. Twój idol?
Marco Reus<3
4. Twoje marzenie?
znaleźć się na SIP:)
5. Twój wymarzony zawód?
lekarz 
6. Zdradź 3 fakty o sobie.
7. Twoja ulubiona książka?
Spadek- J.D. Bujak
8. Ulubiona pora roku? Dlaczego własnie ta?
zima! Urodziłam sie zimą i po prostu nie lubie upałów.
9. Najsmakowitsza przekąska?
Frytki :)
10. Ile masz lat?
20
11. Jak chciałabyś mieć na imię?
Natalia :)

Jeszcze raz dziekuję za nominację a teraz ja nominuję:
1.http://milosccierpliwajest.blogspot.com/
2.http://new-life-with-you-baby.blogspot.com/
3.http://marcoreus-moim-idealem.blogspot.com/
4.http://echteeliebee.blogspot.com/
5.http://nie-chce-cie-zranic.blogspot.com/
6.http://czar-milosci.blogspot.com/
7.http://milosc-zatrzyma-czas.blogspot.com/
8.http://milosc-jest-jak-kosmos-bezkonca.blogspot.com/
9.http://bvbtomojezyciekocham.blogspot.com/
10.http://we-happened.blogspot.com/
11.http://i-dream-you-still-here.blogspot.com/


Moje pytanka:

1. Największe marzenie?
2. Jak spędzasz tegoroczne wakacje?
3. Skąd pomysł na bloga?
4. Ulubiony piłkarz?
5. Ulubiony klub?
6. Najlepsza piosenka?
7. Masz jakieś zwierzątko? Jakie?
8. Masz rodzenstwo?
9. Twoje hobby?
10. Najgorszy przedmiot w szkole?
11. Ulubiony napój?


<3

środa, 2 lipca 2014

Rozdział 46

Co czwarta osoba jest uzależniona od kofeiny, co trzecia pali nałogowo papierosy a co druga jest nieszczęśliwie zakochana. Iza Malinowska była rozbita na milion kawałków. Jakie to wszystko było nienormalne. Chciała być z Reusem niczego w życiu więcej nie pragnęła a kiedy On do Niej przychodzi to co Ona wyprawia? Odrzuca Go.... Od dawna przecież czekała na ta chwilę. Od niepamiętnych czasów marzyła aby poczuć na sobie smak malinowych ust blondyna. Był dla niej ideałem takim o jakim zawsze marzyła, gdyby ktoś Jej kazał wyobrazić siebie za czterdzieści lat zobaczyłaby siebie bujającą się na wiklinowym fotelu w bajecznym ogrodzie pełnym kwiatów i drzew owocowych.Wokół trawy biegały by Jej wnuki, które z uśmiechem na ustach jadłyby czerwone truskawki z bitą śmietaną, które ich własna Babcia robi najlepsze. Tuż obok Niej nie spuszczając wzroku z roześmianych dzieci siedziałby Reus gładząć Ją pieszczotliwie po dłoni, bo przecież mimo upływu lat nadal była dla Niego najważniejsza i kocha Ją tak samo kiedy poznali się pierwszy raz a może nawet bardziej, bo uświadomił sobie co tak naprawdę w życiu jest ważne. Otrząsając się ze stanu zamyślenia dostrzegła wzbierające łzy w kącikach swych oczu. Teraz w ogóle nie mogła na siebie spojrzeć, zrobiła właśnie coś wbrew swojemu sercu. Przyrzekała przecież sobie, że nigdy tego nie uczyni. A jednak. Nie potrafiła inaczej lecz czuła się z tym źle. Zraniła ponownie Reusa, tylko to się dla Niej liczyło. Nie obchodziły Ją w tym momencie swoje uczucia tylko myśl, że Marco cierpi. Widziała to w Jego oczach, zawsze były roześmiane z promiennymi iskierkami a ostatnio były jakby nie Marco, jakby należały do kogoś innego.

***

Dzień mijał bezpłciowo, bezcelowo. Dziewczyna odliczała sekundy, minuty, godziny aż w końcu nastanie noc i będzie mogła iść spać. Nie była w stanie normalnie funkcjonować, to co działo się z Jej ciałem, umysłem to był jakiś obłęd. Ułożyła się w końcu do swojego upragnionego łóżka głaszcząc miejsce obok w swoim pustym łożu. Nagle zza swoich rolet zobaczyła jasne błyski jakby burza nastała lecz dźwięki wydobywające się z zewnątrz były daleko odlegające od zjawiska burzowego. Wstała szybko z łóżka odsuwajac lekko firanę wraz z roletą. To co zobaczyła na dole przerosła Jej własne oczekiwania, zbiegła szybko na dół by zapobiec jakiejkolwiek tragedii.
-Co Ty wyprawiasz? Do reszty Cię pogięło?!- wrzeszczała dziewczyna patrząc na Reusa.
Mianowicie cały stos fajerwerków wystrzeliwał w górę a blondyn jakby nigdy nic rozpalał sobie ognisko. Wyśmienicie- pomyślała dziewczyna, grillować mu się zachciało o drugiej w nocy.
-Wiesz, która jest godzina? Już dawno po ciszy nocnej! I co to robi pod moim domem w ogóle?!
-Bella, posłuchaj...

Marco chciał się podnieść do góry lecz nie wychodziło Mu to za bardzo.
-Ty jesteś jeszcze pijany, pięknie. Jak zaraz przyjedzie policja zamkną Cię na 48h. Może zmądrzejesz.
-To wszystko dla Ciebie-
szepnął Reus na tyle głośno by dziewczyna mogła usłyszeć.
Nie wiedziała zbytnio co takiego było dla Niej. To, że o tak późnej porze urządził sobie na Jej trawniku imprezę czy to, że był tak pijany, ze nie potrafił już sam wstać.
-Jesteś pijany rozumiesz? Możesz sobie krzywdę zrobić z tymi petardami. Co Ty w ogóle wymyśliłeś Marco!
-Zobacz-
oznajmił blondyn pokazując zdjęcia Jenny, które trzymał w ręku.
Na widok fotografii w dziewczynie wezbrała złość. Po co On Jej to pokazuje? Do końca oszalał! Jednak kocha Jenny. Lecz o dziwo jednym ruchem ręki wszystkie zdjęcia wylądowały w płomieniu ognia.
-Nie kocham Jej, nigdy nie kochałem. Chciałem pokochać, bo nie było Ciebie ale to nie było to samo. Otwórz mój portfel- nakazał blondyn.
Dziewczyna posłusznie uczyniła to co chciał Reus chociaż wcale nie wiedziała do czego to wszystko zmierza. Pośród zdjęć rodziny Marco ujrzała swoje zdjęcie, które blondyn zrobił gdy ukrywali jeszcze swą miłość przed całym światem, gdy oficjalnie chodził z Melą spotykając się potajemnie z Nią.
-Masz jeszcze to zdjęcie?- zapytała ze łzami w oczach.

-Nigdy Go nie wyrzuciłem-odparł ocierając kciukiem łzę dziewczyny. -Bella spieprzyłem wszystko co było do spieprzenia, wiem to. Chciałbym naprawdę dać Ci spokój bo nie zasługujesz na takiego dupka jak ja ale nie potrafię. Od zawsze nie mogłem pojąć jakim głupcem trzeba być, żeby zabić się dla miłości. A dziś przeszło mi to przez głowę milion razy. Jaki ja jestem głupi...- kucając prosto przy ogniu blondyn ukrył twarz w dłoniach.
Dziewczyna nadal nie mogąc zatamować łez spoglądała na sylwetkę chłopaka, On naprawdę płakał, rozkleił się jeszcze gorzej niż Ona. Może to była wina zbyt mocnej dawki alkoholu we krwi ale to co mówił to była najszczersza prawda. Człowiekowi w stanie upojenia alkoholowego zawsze można wierzyć a zresztą Ona to wiedziała. Zawsze wiedziała jak blondyn się zachowuje gdy Mu na czymś cholernie zależy. Po prostu płacze tymi strasznie rzewnymi łzami nie mogąc zrobić nic więcej.
-Marco- szepnęła do chłopaka kucając obok.- Wejdź do środka. Proszę, zaraz się wszyscy tu zejdą i będzie afera.

***
Weszli do środka oboje przepełnieni smutkiem rozpierającym serce. Dziewczyna pomogła usiąść blondynowi na kanapie po czym postanowiła zrobić coś ciepłego do picia. Nie wiedziała kompletnie co ma robić, jak się zachować. Zawsze gdy powoli zaczyna dochodzić do siebie to Marco prowadzi Jej serce do pobliskiego zawału. Niosąc parujący kubek w stronę blondyna usiadła nieopodal na bezpieczną jak dla Niej odległość.
-Izka, powiedz coś...Nie wytrzymam tego dłużej.
Wpatrując się w swój czerwony lakier na paznokciach dziewczyna wyobraziła sobie jakie przyspieszone ruchy Jej serce teraz wykonuje. Miała szansę żeby Je posklejać na nowo, Oni mieli szansę. Marco mógł się zrekompensować.
-Od dawna marzyłam, żeby było tak jak dawniej, żebyś był przy mnie a nie Jenny. Ale sytuacja nadal się nie zmieniała a Ona oświadczyła, że się pobieracie. Myślałam, że to jakiś chory żart ale zdałam sobie sprawę, że nie. Kiedy przymierzała suknię w salonie Meli o mało co nie zemdlałam, nie poszłam też na ten ślub bo wiedziałam że prędzej czy później wybiegnę z płaczem. Każdego dnia udawałam, że jestem silna. Próbowałam pokazać jaka to Izabela Malinowska nie jest fajna i ze wszystkim sobie poradzi- zaczęła znów płakać mając nadzieję, że przyniesie Jej to ukojenie.
-Proszę nie płacz, wszystko tylko nie to. Nienawidzę jak to robisz i to z mojego powodu. Tak bardzo Cię kocham wiesz?- zapytał tuląc do siebie dziewczynę całował Jej czubek głowy.-Nie chcę Cię stracić po raz kolejny ale rozumiem, że zraniłem Cię i nigdy mi nie wybaczysz. Nie chcę naciskać. Doskonale zdaję sobie sprawę, że jeszcze mnie kochasz a to, że jestem obok nie ułatwia sprawy. Pójdę już- chwiejąc się na nogach wyszedł z pomieszczenia.
******************************************************
Mówiłam już Wam, że jesteście świetne?
Uwielbiam Was i każdy jeden komentarz przynosi mi wiecej wiary w siebie i cieszę sie niezmiernie, że ktokolwiek te miernoty czyta. Nadal nie mogę uwierzyć w to, ze tak wspaniałe pisarki jakimi jesteście zaglądają tu.  O.o
Podoba się rozdział?
KOCHAM ♥