Jednak
miłość nie daje i nigdy nie dawała szczęścia. Wręcz
przeciwnie, zawsze jest niepokojem, polem bitwy, ciągiem bezsennych
nocy, podczas których zadajemy sobie mnóstwo pytań, dręczą nas
wątpliwości. Na prawdziwą miłość składa się ekstaza i
udręka.
Paulo
Coelho
Jechali
tak w kompletnej ciszy, jedyne co się w tej chwili liczyło to była
jedna osoba najważniejsza w Jego życiu. Iza, dziewczyna którą
pokochał i nie wyobrażał sobie dalszego bytu na tym świecie bez
Niej. Była jak tlen, który potrzebował by móc funkcjonować. A
teraz nie wiedział co ma myśleć, chciałby żeby to po prostu był
zbieg okoliczności, że dziewczyna nie odbiera ale nękały Go
niepokojące myśli. W takiej chwili wydarzenia sprzed paru godzin, w
których myślał, że stracił wszystko, szansę zagrania na
Mundialu były niczym w stosunku do istniejącego zbiegu wydarzeń.
Bella była w ciąży i nie wiedział co się dzieje z jego nową
rodziną, którą miał zamiar założyć w najbliższej przyszłości.
Gdy podjechali na miejsce konferencji ogarnęły Nim sprzeczne
uczucia. Z jednej strony chciał jak najszybciej zobaczyć czy wszytko
w porządku, z drugiej zaś nie wiedział co tam zastanie i bał się
o to bardzo. Jednak z trudem odpiął pasy i próbował wysiąść z
samochodu co było nie lada wyczynem z bolącą nogą w gipsie. Ból
był nie do zniesienia ale nie mógł tak spokojnie czekać w aucie i
wysłać mamę na zwiady. Nie wytrzymałby tam ani sekundy.
Kuśtykając powoli zmierzyli do piętrowego budynku w którym Iza
miała podpisywać nowy kontrakt. Biuro było opustoszałe jakby już
dawno nikt tutaj nie pracował. Jedno jedyne pomieszczenie jednak
rzucało na korytarz promienie świetlne dając znak, że lampka wciąż
się tam świeci. To właśnie tam rodzina Reus'ów skierowała swe
kroki by ujrzeć czy nie ma tam Izy. Po chwili dostrzegli Ją, leżała
tam na zimnej podłodze jak marionetka, zimna i blada. Sycząc z
niemiłosiernego bólu chłopak rzucił kule i niezdarnie uklęknął
przy dziewczynie podtrzymując Jej głowę. W pełni świadoma mama
Marco dzwoniła już po pogotowie równie przerażona jak Jej syn.
-Izka,
obudź się proszę- przemawiał blondyn do dziewczyny wierząc, że
Iza Go słyszy i chętnie posłucha Jego próśb. Na nic to się
jednak nie zdało gdyż aż do przyjazdu karetki dziewczyna nie
oprzytomniała.
***
Otworzyła
swe ociężałe powieki i momentalnie poczuła ból na skroniach. Tak
jakby ktoś próbował Ją ogłuszyć jakimś ciężkim narzędziem w
głowę. Jej źrenice ujrzały przesadną biel oświetlającą każdy
zakamarek pokoju. Nie miała pojęcia gdzie się znajduje, przecież
przed chwilą podpisywała kontrakt z chłopakami z zespołu a teraz
leży na jakimś łóżku w jakiejś sali? Ruszając dłonią wyczuła
obecność tej drugiej osoby. To był Marco, drzemając lekko
siedział obok Niej na krześle. Jej wzrok przykuły kule oparte o
kant szpitalnego stolika. Teraz wszystko były jasne, ten artykuł,
mecz...Wszystko sobie przypomniała wspierając się delikatnie na
łokciach przypadkowo obudziła blondyna, który od razu ujrzał Jej
twarz.
-Obudziłaś
się w końcu.
-Co
tu robisz? Przecież miałeś wypadek, widziałam to. Jak noga?-
zapytała lecz gdy zobaczyła gips na nodze Marco zrozumiała, że
to wcale nie był koszmar. Stało się to naprawdę i wcale nie za
wesoło wyglądało.-Boże, jest źle prawda? Powinieneś odpoczywać
a nie szlajać się po szpitalach ze mną.
Słuchając
nieustannej paplaniny Izy blondyn uśmiechnął się pod nosem.
-W
końcu jesteś.
-Co
mi się stało?
-Zemdlałaś,
lekarz powiedział, że miałaś w organizmie za mało witamin.
Podłączyli Ci kroplówkę i teraz powinno być wszystko dobrze.
Niezłego strachu Nam napędziłaś. Nie rób tak więcej.
***
-Wypiszemy
dziś Panią do domu tylko muszę zrobić jeszcze kilka badań-
stwierdził medyk podczas gdy Iza siedziała już na kozetce
oczekując wypisu.
-Jakieś
przypadki cukrzycy w rodzinie? Wrzodów?
-Nie-
krótko odparła Iza
-Raka?
-Moja
mama miała raka. Czemu?
***
Kolejny
tydzień minął szybko I spokojnie. Tego poranka Iza ubierając
białą sukienkę tuż przed kolana stanęła przed lustrem
trzymając pod ubraniem piłkę. Oglądała swój brzuch z każdej
strony wyobrażając sobie jak to będzie wyglądać za parę
miesięcy. Przechodzący obok Reus zatrzymał się na chwilę
spoglądając co robi dziewczyna.
-Szybko
poszło- stwierdził patrząc na zaokrąglony brzuch brunetki.
Puściła
momentalnie piłkę, która potoczyła się po podłodze z sama z
ciężkim westchnieniem usiadła na łóżku.
-Będę
z takim wielkim brzuchem na naszym ślubie. Wyobrażasz sobie to?
-Myślę,
że będziesz wyglądała pięknie. Co Ci tak na prawdę nie daje
spokoju?-zapytał blondyn siadając obok.
-Widziałam
to wczoraj. Siedziałeś o 1 w nocy przy laptopie I znów oglądałeś
te koszmarne zdjęcia. Nie powinieneś. To się stało Marco I nie
cofniesz czasu. Powinieneś wziąć się w garść I wrócić na
boisko jeszcze silniejszy niż przedtem. Ja w Ciebie wierzę, nasze
dziecko również- mówiąc to pogłaskała się po swoim jeszcze
dość płaskim brzuchu.
-To
wcale nie jest takie proste Bells.
Pytającym
wzrokiem dziewczyna spojrzała na chłopaka, który ciężko
wzdychając patrzył w jeden punkt.
-Wiesz
co mi powiedzieli? Że będę mógł trenować dopiero we wrześniu.
Wiesz ile to czasu? Jak mam o tym zapomnieć skoro...
-Rozumiem
Twój ból Marco ale...
-Nic
nie rozumiesz! Nigdy nie byłaś w takiej sytuacji- uniósł się
blondyn.
-Dobrze,
może nie byłam ale domyślam się ile to dla Ciebie znaczy. Słonko
pamiętasz Łukasza? Pamiętasz Jego kontuzję? Też mówili, że
będzie długo pauzował i co? Nie załamał się i pokazał
wszystkim, że da sobie radę. Wtedy też był ważny mecz, graliście
wtedy z Bayernem i wróciliście z Pucharem Niemiec....Może to taka
próba od życia? Musisz pokazać, że jesteś silny i wbrew
wszystkiemu dasz radę.
Marco
słysząc te słowa złagodniał a Izka wpadła na genialny plan,
który zamierzała wcielić w życie. Opierając brodę na barku
Reusa zapytała:
-Tęsknisz
za treningami? To mam pomysł.
Nic
nie domyślający się Reus obrócił głowę w stronę brunetki by
odgadnąć Jej myśli.
-Zrobimy
sobie we dwóch trening. Ale z góry mówię, że to będzie dość
nietypowy. Jak wiesz Łukasz z Kubą pojechali na zgrupowanie do
Polski a Agata z Ewą chciały się dziś wybrać za miasto więc
wpadłam na taki plan abyśmy popilnowali dziewczynek. To będzie
dla Nas lekcja przed porodem, co?
***
A więc dziś
miałam piękny sen! Marco mi się śnił. Po raz pierwszy od uhuhu
aż nie pamiętam! Byłam zaproszona na Jego urodziny ^^ Za dużo nie
pamiętam bo byłam zmuszona się obudzić:)
Mimo wszystko
dodałam rozdział, chociaż wczoraj byłam na 8-tce i muszę
przyznać, że ledwo żyję:)
Pozdrawiam:)
Kalina!
mam nadzieję, że Izka będzie o siebie dbać i o dziecko. Świetny pomysł z opieką nad dziewczynkami, ciekawe jak sobie poradzą :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam powiadomienia,że dodałaś coś nowego :) Wzmianka o raku,o Jezu,ja cię proszę aby to nie było to. Przerwałaś w takim momencie,jeszcze te badania,boje się! Cokolwiek ale nie to,no błagam. Obym tylko panikowała. :) Rozdział jak zwykle,cudowny. Opieka nad dziewczynkami na pewno będzie sporą lekcją :) Buziaki kochana,czekam na kolejny! :* :*
OdpowiedzUsuńJejku boski *.*
OdpowiedzUsuńKocham to jak piszesz :)
Marco taki uroczy^^^
Wierzę, że razem dadzą radę i pokonaja wszystkie trudności :)
Czekam na kolejny z niecierpliwością :)
Pozdrawiam i życzę weny :***
Rakowski nie!!! Mam nadzieję, że na tym pytaniu się ten temat skończy. Uwielbiam Reusa i Belle. Uwielbiam. I to jak próbuje go podtrzymywać na duchu. Pisz szybko kolejny:)
OdpowiedzUsuńPoezja ;)
OdpowiedzUsuńSzczerze wystraszyłam się Izą. Na szczęście było to tylko omdlenie. ;)
Jestem ciekawa kolejnego rozdziału.
Ciekawe jak Marco spełni się w roli opiekuna. ^^
Wydaje mi się, że będzie cudownym ojcem. Że będzie się opiewkował dzieckiem tak samo jak Bellą.
Niecierpliwie czekam na nn. :3
Buziaki :*
Masz szczęście, że Izie i dziecku nic się nie stało! :) A Marco się pozbiera po tym wypadku i wróci na pewno silniejszy na boisko :) Niepokoją mnie tylko te pytania lekarza... Oby Iza nie zachorowała na jakąś poważną chorobę. Nie wybaczę Ci jak tak zrobisz! :D
OdpowiedzUsuńRozdział super :)
Czekam na następny :)
Buziaki ;**
Przepraszam, że tak długo mnie nie było. Nie dodawałam komentarzy, ale rozdziały czytałam, przepraszam :*
OdpowiedzUsuńTo się trochę pogmatwało :/ Marco kontuzja... mimo tego, że to wydarzyło się gdzieś na początku czerwca, ja i tak jakoś nie mogę uwierzyć, że w domu Marco nie wisi złoty medal mistrzów świata, przykre :( Dobrze, że Iza szybko wyzdrowiała a głównym powodem był tylko brak witamin. Jestem pewna, że sobie poradzą, teraz i zawsze <3 Szybko wstają na nogi, Marco zdrowieje a Iza rozkwita i przygotowują się do ślubu i do bycia rodzicami. Cudowny jest ten blog :) Pewnie się powtarzam, ale w tych rozdziałach znów zachwycił mnie Twój styl pisania, czego Ci zazdroszczę. ;)
Udanego roku szkolnego! :*
ZAPRASZAM NA NOWY BLOG http://bvb-jaciebietez.blogspot.com
Buziaki :* :*
dobrze że Izka się znazła .
OdpowiedzUsuńMarco ma bardzo cięzko w życiu .
Biedny jest że nie może grać .
Dziecko Izki bedzie miało kochanego ojca.
Czekam na kolejny rozdział i zapraszam do siebie
Pozdrawiam
Rozdział genialny ♡
OdpowiedzUsuńDobrze, że Iza się znalazła.
Mam nadzieje, ze to omdlenie było spowodowane tylko brakiem witamin, a nie czymś poważniejszym.
Mam nadzieję, że Marco się nie podda.
Czekam na kolejny.
Pozdrawiam, a w wolnej chwili zapraszam do siebie.
Jeśli będziesz chciała wpaść to link zzostawiłam w spamowniku
Jejku !
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział ! *o*Bardzo mi się on podoba !
Ciesze się, że Iza się odnalazła... Miałam już złe przeczucia, ale na całe szczęście okazało się całkiem inaczej.. Z czego jestem zadowolona ! Mam nadzieje, że to omdlenie to nic poważnego i nie zachoruje na nic !
Co do Marco, to jest taki kochany ! <3 Będzie idealnym mężem jak i ojcem swojego dziecka ! Już nie mogę się doczekać, gdy na świat przyjdzie ich dzidziuś.. Na pewno będzie wspaniale i słodko !
Tak wgl. to jestem ciekawa jak im pójdzie, to zajmowanie się dziewczynami ! Mam nadzieje, że dobrze ! :)
Czekam na nn <3
Buziaki ! ;*
Ps. Zapraszam do mnie na nowy rozdział !