niedziela, 1 czerwca 2014
Rozdział 41
zawsze chciałam spotkać prawdziwą miłość .
Taką przy której stracę rozum .
Spotkałam . I się wielce zawiodłam ...
IZA:
Dzisiaj był wielki dzień. Borussia grała z Bayernem. Stadion oblegały już tłumy. Dlaczego zechciałam iść na ten mecz? Sama tego nie wiedziałam. Od 4 lat nie jestem chearleaderką, nie musiałam tego robić, ale chciałam. Tak bardzo chciałam pokazać wszystkim, że nie jestem słaba. Maya tak bardzo chciała iść na mecz, że nie potrafiłam Jej odmówić.
-Tylko zanim tam dotrzemy chcę wiedzieć kogo nie znosimy- stwierdziła
-Widzisz tą dziewczynę, która chwali się swoim tanim pierścionkiem zaręczynowym mojej najlepszej przyjaciółce- zapytałam wskazując na trybuny.
-Tak, to Jenny prawda?
-To osoba, której nie znosimy. Dokładnie wie co robi. Nie mogę uwierzyć w to, że zaprosiła Melę na mecz. Już samo to, że jest z Marco...Jeszcze musi zabierać mi przyjaciół?
-To idziemy do Niej czy jak? Jestem podekscytowana tą babską walką- skwitowała Maya.
-Chcesz zobaczyć szatnię?- zapytałam
-Walka może poczekać.
Zaprowadziłam dziewczynę na miejsce aby zwiedziła trochę Idunę. Niestety po chwili ktoś postanowił do Nas dołączyć.
-Hey Izka- przywitała się Mela a za Nią przyczłapała Jenny.
-O proszę moja przyjaciółka Amelia z nową kumpelą - stwierdziłam nie kryjąc żalu, że obydwie wybrały się na stadion.
-Iza umówiłyśmy się na ten mecz zanim...-zaczęła Mela
-Zanim nazwałaś mnie dziwką- dokończyła Jenny
-Dziwką? Nie, nie nazwałam Cię dziwką- odrzekłam.
To strasznie irytujące jak ta dziewczyna potrafi kłamać i wkładać innym w usta słowa, których wcale nie powiedzieli. Co Ona sobie wyobrażała, że jest jakąś arabską księżniczką i wszyscy mają uważać co robią bo Jenny może się obrazić? Nie zamierzałam tańczyć tak jak mi zagra.
-Bells- Mela chciała uratować sytuację ale nowej wybrance Reusa widocznie włączył się agresor.
-Nie musisz Jej przepraszać, tak samo jak ja nie będę przepraszać za to, że to Ja jestem zaręczona z Marco a nie Ona.
-Wiesz, naprawdę chciałam być dla Ciebie miła, ale myślę, że z tym koniec- stwierdziłam darząc Ją coraz to negatywniejszymi uczuciami.
-Mi odpowiada- rzuciła chamsko
-Świetnie.
Znowu mnie wkurzyła. Ostatnimi czasy to była norma. Razem z Reusem świetnie potrafili grac na moich uczuciach. Najgorsze było to, że byłam bezsilna. Nie umiem się ot tak odciąć, wyłączyć myśli i zapomnieć. Wiedziałam doskonale, że to może być tragiczne w skutkach ale nic na to nie poradzimy, że kogoś kochamy. Tak bardzo, że oddalibyśmy życie za tą osobę. Ale tego nikt nie docenia. I już nigdy nie doceni.
-Wrócę na stadion- zaproponowała. Nie mogłam się powstrzymać od złośliwości. Po prostu nie mogłam.
-Hej! Jeśli się zmęczysz z wleczeniem swojego grubego tyłka na stadion to wejdź do fontanny.
-Zwisa mi to bulimiczna dziwko.
Co za wstrętna dziewucha. Chyba nie zna innego słowa niż " DZIWKA".
Jenny zamierzała wyjść z szatni ale drzwi się zatrzasnęły. Nie chciały się otworzyć a wszyscy zajmowali już swoje miejsca na stadionie. Byłyśmy uziemione.
***
Wszystkie siedziałyśmy spokojnie tylko Jenny chodziła jakby wścieklizna w nią weszła. Miotała się to tu to tam jakby to w czymkolwiek miało pomóc. Coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że Marco chyba oślepł i ogłuchł przy okazji widząc Ją. Z rozbawieniem patrzyłam co Ona wyprawia. Nachylała się teraz nad krzesłem patrząc w szybę.
-Jenny, wszystko ok?- zapytała Mela
-Wydaje mi się, że mogę zbić tą szybę.
-Uspokój się, ktoś po Nas przyjdzie i wypuści.
-Mogę to zrobić- stwierdziła dziewczyna podnosząc krzesło.
Podniosła je owszem ale było za ciężkie i przewróciło Ją do tyłu. Pokładałyśmy się z Mayą ze śmiechu. Jakim trzeba być debilem, żeby wiedzieć, że to miejsce jest ściśle chronione i choćby podłożyła tam bombę to nie zbije tej szyby.
-To okropne! Jest mecz Marco a my siedzimy uwięzione w tym ohydnym miejscu. Szkoda, że nie znamy wyników.
-Przegrywamy- wypaliła nagle Maya podnosząc wzrok znad tabletu
-Jesteś w internecie?- zapytała Mela
-Tak.
-Pokaż! Zamówimy pizzę! Ktoś tu wejdzie i Nas wypuści- zgarniając tablet szukałam jakiejkolwiek pizzerii w pobliżu.
-Więc co zamawiamy?- zapytała Maya
-Cokolwiek. Pieczarki i kiełbasa- zaproponowałam.
-Iza nie, byle nie pieczarki.- lamentowała Mela
-Zgadzam się. Bekon i podwójny ser- wtrąciła Maya
-Ludzie zamówmy byle co!- swój głos musiała też wtrącić Jenny
-Nie krzycz na mnie!- zaoponowałam
-Będę krzyczeć, kiedy będę chciała. Po prostu zamów! Pieprzona kiełbasa, pieprzony bekon, pieprzone pieczarki. Chcę stąd do cholery wyjść!
-Wszyscy stąd do cholery chcemy wyjść, ok? Nie krzycz na mnie!
-Uspokójcie się!
-Proszę zamówione. Wszyscy szczęśliwi?- zapytałam
***
W końcu przyszedł dostawca zostawiając nam pizzę. Mogłyśmy uwolnić się od tej napiętej atmosfery. Nie miałam ochoty nawet patrzeć na tą pizzę. Zapłaciłam chłopakowi I ruszyłam do domu nie wchodząc nawet na stadion aby dowiedzieć się jaki jest wynik meczu. Po drodze rozmyślałam o swoim życiu. Jak co dzień zresztą ale tego wieczora docierało do mnie coraz wyraźniej, że zachowuje się jak małolata. Na siłę staram się kogoś odzyskać. Lecz ten ktoś najwyraźniej nie jest wcale zainteresowany nawet w najmniejszym stopniu. To bolało. Za każdym razem ta myśl bolała coraz bardziej. Na domiar złego katowałam się tymi myślami coraz częściej. W efekcie tego ciągle chodziłam smutna uśmiechając się tylko sztucznie do innych, żeby nie wiedzieli co mi jest. Od środka więdłam jak roślina na pustyni, której potrzebna jest woda. Tylko problem polegał na tym, że w pobliżu nie było wodopoju. I ta roślina niedługo umrze. W momencie kiedy Marco przestąpi próg ślubnego kobierca nie będzie ze mnie co zbierać.
*********************************
Rozdział napisany pod wpływem agresji mojej własnej :)
Dobra nie marudzę o tym.
Wszystkiego najlepszego w Dniu Dziecka!
Miłego czytania:)
Pozdrawiam,
Kalina ♥
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Rozdział musiałam czytać w częściach, bo delikatnie mówiąc Jenny mnie nerwicowała i myślałam, że rozwalę monitor!
OdpowiedzUsuńTa Jenny to jakaś nienormalna jest!
OdpowiedzUsuńAle mnie wkurzyła! Ughhhhhh -.-
Jaka chamówa w ogóle podbiera przyjaciół Izie, bo nikt Jej nie cierpi. Grrrrrrr
Na miejscu Belli to bym jej przyfasoliła w twarz i to porządnie!
I jeszcze ten tekst: "Nie musisz Jej przepraszać, tak samo jak ja nie będę przepraszać za to, że to Ja jestem zaręczona z Marco a nie Ona"
No za to to już by nie żyła! Znienawidziłam Ją teraz do granic możliwości.
Za kogo Ona sie uważa?
Niech ktoś zrobi z Nią porządek bo ta "księżniczka" mi działa na nerwy!
Czekam na nn:*
O Chryste!
OdpowiedzUsuńTrzymajcie mnie w dziesieciu bo cos zniszczę!
Co za szmata no! ( przepraszam za słownictwo no ale po prostu inaczej nie da sie określić tego jak ta dziewucha mi na nerwy działa!)
Ja myślałam, ze Ona jest w porządku a to taka krowa!
Krzyczec Jej się zachciało to niech sobie idzie do lasu! I najlepiej niech nie wraca!
Grrrrrrrrrrrrr
Grrrrr jak nienawidze tej pustej Jenny!
OdpowiedzUsuńNa stos z nią! :D
Nie no błagam niech Jej się cos stanie!
Co za ostatnia gnida! Jak Ona śmie takie durnoty gadać! Przejechałabym Ją walcem najchętniej! Boże ostatnie zdanie mnie zasmuciło! :(
OdpowiedzUsuńOni muszą być razem, no! Ja nie przewiduję innego scenariusza.
Zapraszam na 2 u mnie :)
Miejsce w psychiatryku jest zarezerwowane dla Jenny! ;D Rozdział cud, malina i orzeszki <3 Brak słów...
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta :)
Buziaki :*:*
Ludzieeee.!
OdpowiedzUsuńRozdział powala na kolana. <3
A jak by mi ktoś dał tą Jenny to gwarantuję że oczy bym jej wydrapała. Jak w ogóle ona może takie głupoty gadać. Przecież ona jest z nim dla kasy. A on głupi i ślepy... Masakra. Ale zobaczymy co będzie dalej. Tak jest mi żal Izy, przecież co ona takiego zrobiła że musi tak cierpieć :C
Chcę już kolejny ! :D
Zapraszam do siebie :)
Całuje, Marta ;**
Jejku co za małpa z tej Jenny! -.-
OdpowiedzUsuńPaniom jaki agresor się włączył no no :D Dobrze, że sobie oczu nie wydrapały :D
A Mela co wyprawia kumplując się z tą szują? -.-
Oby Marco wreszcie przejrzał na oczy i rzucił tą pannę...
Rozdział jak zawsze boski :)
Czekam na następny :)
Pozdrawiam ;*
Ta Jenny to istotny żywioł.
OdpowiedzUsuńJak on może ją kochac.
Czekam na kolejny i zapraszam do siebie
Pozdrawiam
grrr Głupia Jenny! ;/
OdpowiedzUsuńNiech Marco w końcu zerwie z tą panną ;x
Rozdział cudny
Buziaki ;*
Łał! <3
OdpowiedzUsuńCzytam, czytam i nagle koniec. xD
Niezmiernie się cieszę, że był on "agresywny" bo poprawił mi humor. Sama do momentu nim przeczytałam to cudo byłam mega nabuzowana. Potem przeczytałam to, pomyślałam, że nie tylko ja miewam złe dni i zrobiło mi się lepiej. ;)
Genialny!
Tylko tyle. Nic dodać nic ująć. <3
Hej, twój blog bardzy mi się podoba i czekam na nowe posty. <3
OdpowiedzUsuń