czwartek, 25 września 2014

Rozdział 59

I tak zawsze będziesz mój.
Zależy mi na Nim, choć już tyle razy mnie zranił, ale nie mogę przestać o Niego walczyć, bo boję się, że Go stracę na zawsze. Za bardzo Go kocham.
Śpiąc spokojnie poczuł jak wewnętrzna siła skłania Go do tego by otworzył oczy. Mimo iż była dopiero ósma godzina postanowił się obudzić. Spojrzał na druga połowę swojego łóżka i spostrzegł, że Izy już w Nim nie ma. Mimowolnie się przestraszył, nie tego że brunetki nie ma lecz tego co będzie jutr, pojutrze, za miesiąc, za rok. Możliwe, że będzie zawsze sam. Skarcił się w myślach na samą myśl swoich durnych wyobrażeń. Co prawda nie pogodził się do końca z decyzją Izabeli by urodziła to dziecko ale chciał Ją wspierać, po prostu przy Niej być. Wstając z łóżka przetarł swe zaspane powieki by poszukać dziewczyny. Siedziała w salonie pisząc coś na kartce.
-Dobrze się czujesz?- zapytał zdając sobie sprawę, że zadaje to pytanie zbyt często.
-Nie musisz mnie sprawdzać co pięć minut. Czemu nie śpisz?
-Mam trening, muszę iść- odparł z przekonaniem, że wcale nie chce Mu się wybierać na Idunę. Z upływem czasu każdą chwilę wolał spędzać z Bellą niż trenować. Mimo iż, piłka była dla Niego naprawdę ważna nie mógł oprzeć się uczuciu jak czas ucieka Mu przez palce.
***
Z każdą nadchodzącą chwilą zdawała obie jaki człowiek jest słaby. Jaka Ona jest słaba. Po wielu latach powróciła do rysunków. Zaczęła rysować. Różne rzeczy. Głównie wspomnienia o Niej, o Marco, o wszystkim co w Jej życiu bylo istotne. Dlaczego? Chciała by Jej dziecko miało po Niej jakąś pamiątkę. Przechowywała to w specjalnym pudełku pod łóżkiem tak aby Reus tego nie dojrzał. Wiedziała, że nieźle by się wkurzył gdyby zobaczył, że Ona myśli o śmierci, że dopuszcza do siebie myl że jednak nie przeżyje. Zdawała obie sprawę jak bardzo Go zrani gdy odejdzie, przecież ma małe szanse przeżycia. Musi się z tym pogodzić. Spacerując ulicami Dortmundu zatrzymała się na placu zabaw pośród którego pełno było matek z dziećmi. Byli tacy szczęśliwi, uśmiechnęła się na samą myśl o swoim potomku. Czy to nie paradoks? Zamiast się smucić poczuła wewnętrzną ulgę. Zapatrzyła się jednak w dzieci bawiące się zabawkami w piaskownicy i wpadł na Nią rowerzysta.
-Nic Pani nie jest?-zapytał zdając sobie sprawę z postępionego czynu. Jego wzrok przykuł wystający już brzuch dziewczyny toteż mimo protestów zawiózł Ją do szpitala.
***
Marco jak na szpilkach czekał na poczekalni umierając z niepokoju. Energicznym krokiem w Jego kierunku zmierzała Mela, która była niemniej przerażona.
-Reus? Co się dzieje? Gdzie Izka?
-Melka to najwyższy czas, musicie porozmawiać. Iza ma uszkodzone łożysko, podczas ciąży może dojść do wylewu.
-Co?- zapytała ze smutkiem w oczach. Nie mogła uwierzyć w żadne słowo wypowiadane przez blondyna. Jaki wylew. Iza?
W tej samej chwili na korytarzu zjawił się lekarz uspakajając ich, że sytuacja została opanowana i można iść do pacjentki.
-Idź- szepnął Marco klepiąc przyjacielsko Melę po plecach. Doskonale wiedział jak dziewczyny są zżyte i jak trudno Belli przyznać się przyjaciółce do problemu.
Amelia Czyż powolnym krokiem weszła do sali numer siedem gdzie leżała w szpitalnej piżamie Jej ukochana Iza. W oczach miała słone łzy, których nie umiała opanować. Wiedziała, ze powinna być silna ale nic z tego.
-Hej Mela, wszystko gra. Nie płacz- na łokciach podniosła się Bells widząc zapłakaną twarz swej przyjaciółki.
-Nie to powiedział Marco- odrzekła siadając na skraju łóżka.
-Powiedział Ci?- zapytała brunetka czując ulgę na sercu iż w końcu nadszedł ten dzień kiedy może na spokojnie wytłumaczyć Meli że Jej ciąża nie jest wcale tak kolorowa jak się może wydawać.
-Co my zrobimy Iza? Musimy przez to jakoś przejść- stwierdziła blondynka łapiąc kruchą dłoń Izy.
-Nie wiem, przejdziemy przez to- uśmiech dziewczyny tak na prawdę przysłaniała maska, która była przerażona takim stanem rzeczy. Nie wiedziała co robić, chciałaby po prostu by znalazł się ktoś kto powie Jej krok po kroku co dalej.

***
Dwa dni później Marco i Iza wracali już do domu z niezwłocznym wskazaniem lekarza, iż Iza ma leżeć do końca ciąży. Dziewczyna była zrezygnowana, wiedziała co to oznacza. Nuda i po prostu nuda, w dodatku nad opiekuńczy Reus, który nie miał zamiaru spuszczać z Niej oka. Już od progu postanowił wziąć sprawy w woje ręce.
-Nie ma to jak w domu. Chodź, zaprowadzę Cię do łóżka.
-Marco, przestań się tak martwić. Wiem gdzie jest sypialnia, poradzę sobie przecież. Nic mi nie jest dziecku też nie.
-Będę się martwił i będę to robił przez następne kilka miesięcy.- dotknął brzucha ciążowego swojej narzeczonej po czym pochylając się nad Nim zaczął z Nim rozmawiać szeptem.

-Co Ty robisz?- zapytała Iza zdezorientowana całą sytuacją.
-Dziecko mówi, że potrzebuje popołudniowej drzemki. Dobra decyzja, zgadzam się- nie słuchając protestów dziewczyny wsunął rękę pod Jej ramię i siłą zaprowadził Ją do łóżka.
***


Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Dosyć, że rozdział jest krótki to jeszcze taka beznadzieja o niczym tak na prawdę. Po prostu tak bardzo jak nie nawidzę pisać początku tak samo nie lubię końcowych rozdziałów. Jako taki pomysł na zakończenie mam ale zostało ok 3,4 rozdziałów które jakoś muszę napisać. Porażka.
Pozdrawiam:*
Kalina <3



12 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. oj Iza nie strasz :D ja mam nadzieję, że wszystko skończy się dobrze i Iza będzie sama mogła pokazać te obrazki dziecku :) zapraszam do mbie na nowy rozdział :* http://walcz99.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmmmm jak Ty lubisz psuć, to co dobre :/
    Wierzę, że Iza i Marco poradzą sobie z tym wszystkim i wspólnie będą wychowywać swoje dziecko :)
    Czekam na kolejny i pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
  4. I teraz rycze. Wiesz?
    A co to oznacza?
    Piszesz przepieknie, a przepelnione jest to talentem, pasja i miloscia. <3
    Ja w glebi serca mam nadzieje, ze wszystko bedzie dobrze. Ze to wszystko skonczy sie jednym wielkim happy endem. <3
    Marco jest tak strasznie kochany. Nie dziwie sie, ze tak zajmuje sie Izka. Kocha ja i nie chce jej stracic. :)
    Szkoda, ze do konca juz tylko kilka rozdzialow. :c

    Tak czy inaczej oczekuje nexta :*
    Caluje :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Super blog ! Super rozdział ! :D
    Czekam z niecierpliwością na następny :)
    W wolnym czasie zapraszam do mnie :) http://loveumieraostatnia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział <3 Szkoda mi Izy, wiecznie coś.. :// Mam nadzieję, że jednak przeżyje ten poród i wgl. :( Bo małe Reusiątko będzie się wychowywać bez mamusi? :c Musi mieć mamę! :) Marco jest taki słodki jejuniu <3 Chciałabym takiego obok siebie ahhaah xD
    Dużo weny <3
    Czekam na nexta :*
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejlku :*
    Nie dość, że nie mam nastroju to ty mi jeszcze taki smutny rozdział dodałaś :(
    Kurczę, mam nadzieję, że wyjda oboje z tego jakąś. MUSZĄ
    Mimo wszystko super rozdział! Szkoda, że krótki, ale przeżyję ^^
    Czekam i pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny rozdział.
    Szkoda że Izka będzie musiała leżeć w łożku.
    Marco jest opiekunczy i przy tym słodki.
    czekam na kolejny rozdział i zapraszam do siebie
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Łamiesz moje serce na kawałeczki.
    To dziecko musi mieć mamę!
    Od początku była Iza i Marco,nie wyobrażam sobie innego zakończenia.
    59 rozdziałów i grozisz nam taką tragedią?! :)
    Jestem przekonana,że wszystko będzie dobrze.
    Marco jest kochany. To cudowne.
    Buziaki i czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Ehh coraz smutniejsze są te rozdziały :(
    Iza nie może umrzeć. Nie może tego zrobić dziecku ani Marco :(
    Muszą znaleźć jakiś sposób, aby dało się ją uratować...

    Czekam na kolejny rozdział :)
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  11. O boże! Rozdział genialny! Mam nadzieję że z Izką będzie wszytko okej. Marco. Dobrze że się martwi. Iza.... ona nie może umrzeć. Przecież Reus się zabije :(
    Z racji iż uwielbiam twojego bloga .....
    Nominowałam cię do Liebster Awards:
    http://milosc-jest-jak-kosmos-bezkonca.blogspot.com/


    Pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny rozdział !! <3
    Nie dziwię się, że Marco się tak o nią Martwi.
    Przecież ona może umrzeć.
    Ale mam nadzieję że nie zrobisz nam tego i że Izka będzie żyć.
    Czekam na nn. I zapraszam do siebie. ;***

    Pozdrawiam ! <3

    OdpowiedzUsuń