Mówią,
że kiedy rodzi się człowiek- z nieba spada dusza i rozpada się na
dwie części. Jedna część trafia do kobiety, a druga do
mężczyzny. Sens życia polega na odnalezieniu tej drugiej połowy.
Połowy swojej własnej duszy.
kilka
tygodni później
Izabela
Malinowska właśnie w tym momencie zdawała sobie sprawę, jak
producenci są bezmyślni. Siedziała nad kartonem pełnym gwoździ i
desek z którego według obrazka miało wyjść dziecięce łóżeczko.
Najpierw tylko trzeba było Je złożyć. Wszytko by inaczej
wyglądało gdyby instrukcję napisano w języku niemieckim
ewentualnie angielskim lub polskim który też dobrze znała. Ślęcząc
nad kartką papieru wydrukowaną w dialekcie włoskim po raz kolejny
tego dnia próbowała rozgryźć instrukcję. Nic to nie dało, desek
o przeróżnej grubości i wielkości było multum a Ona nawet nie
wiedziała co do czego ma przyczepić. Zrezygnowana poszła spać
gdyż będąc w ciąży coraz szybciej się męczyła.
***
Obudził
Ją cichy szmer tuż przy uchu zwiastujący Reus'a.
-Nie
wiesz, że ciężarnej kobiecie trzeba dać poleżeć?- zapytała gdy
ciepła dłoń Marco ciągnęła Ją po korytarzu za sobą.
-Dobra
idź sobie spać ale będziesz żałować tego gdy zobaczysz
niespodziankę.- stwierdził Reus zatrzymując się przed pokojem, w
których drzwi były zamknięte.
-Naprawdę?
Czy Ona ma coś wspólnego z tym, że wczoraj w nocy nie przyszedłeś
do łóżka. Złożyłeś to cholerne łóżeczko!- wykrzyknęła
podskakując z radości.
-Może-
oznajmił blondyn spoglądając na Izę, która pobladła nagle na
twarzy. Wpatrując się w jeden punkt na ścianie podtrzymywała się
narzeczonego głośno oddychając.
-Poranne
mdłości?- zapytał niepewnie lecz brunetka już osunęła się na
podłogę nie udzielając Mu satysfakcjonującej odpowiedzi.
Podźwignął
więc ciało narzeczonej i niezwłocznie udał się do lekarza by
sprawdzić czy na pewno wszystko w porządku.
***
Wizyta
u medyka przeciągnęła się niesamowicie długo, z każdym
wypowiadanym przez mężczyznę słowem para nie mogła uwierzyć w
to co się dzieje. Opuścili szpital powolnym krokiem zmierzając do
samochodu blondyna. Droga powrotna podobnie jak wizyta na oddziale
dłużyła się niemiłosiernie. Reus nie mógł uspokoić drżących
dłoni na kierownicy a Iza wpatrywała się tępo w jeden punkt za
szybą trzymając się kurczowo pasa, który opinał Jej ciążowy
brzuch. Gdy dotarli na posesję ani jedno ani drugie nie miało
ochoty wysiadać. Bali się rozmawiać, bali się spojrzeć na
siebie. Nadchodząca przyszłość wydawała się taka odległa.
Skierowali się do wnętrza domu nie zdając sobie sprawy, że już
za chwilę odbędzie się najważniejsza decyzja w ich życiu.
Decyzja która może zaważyć na losie całej trójki ich rodziny.
-Lekarz
kazał Ci się oszczędzać, powinnaś iść do łóżka- stwierdził
Marco podążając za brunetką.
-Chcę
zobaczyć niespodziankę- oznajmiła tak jakby nic się nie stało. A
wydarzenia sprzed godziny nie miały jakiegokolwiek sensu.
-To
nie jest zbyt dobry pomysł- odrzekł blondyn.
Nie
słuchała już Go w tej chwili. Chciała po prostu wejść do pokoju
i zobaczyć to cholerne łóżeczko z którym wczoraj nie mogła
sobie poradzić. Lecz gdy nacisnęła złotą klamkę u drzwi ku Jej
oczom ukazał się piękny widok. Nie tylko łóżeczko było złożone
ale cały pokój był przygotowany do przyjścia na świat młodego
potomka Reus. Wszystko było idealnie dopasowane do wnętrza pokoiku
dziecięcego. Nad łóżeczkiem wisiały malutkie białe misie, które
kręciły się na karuzeli przy delikatnym pociągnięciu sznureczka.
Ściany były ozdobione kolorem zielonym, który zwiastował
nadchodzącą nadzieję. Na białej komodzie tuz przy ścianie
piętrzyły się małe pluszowe zabawki a w przewijaku, który stał
pod oknem ułozone były śpioszki w małe słodkie pieski.
Podchodząc bliżej dziewczyna złapała w obie dłonie miłe w dotyku
body, na których napisane było "I love mom" po czym
przyciągnęła Je do twarzy i rozkoszowała się delikatnym aromatem
kwiatowego zapachu.
-Iza-
odrzekł Marco doskonale widząc co się dzieje z Jego narzeczoną.
Była rozbita, wewnętrznie i psychicznie. Gdy z Jej oczu zaczęły
kapać słone łzy wybiegła z pokoju dając do wiadomości Reus'owi,
że potrzebuje chwili.
***
-Nie
wybraliśmy nawet imienia- rzekła tylko gdy usłyszała nadchodzące
kroki blondyna do kuchni.
-Daj
spokój. Potrzebujemy kilku dni by to przetrawić- stwierdził
Marco.-Lekarz powiedział, że jeśli urodzisz możesz umrzeć. Nie
musimy teraz podejmować tej decyzji, możemy wrócić tam za kilka
dni.
-Po
aborcję- odrzekła dziewczyna. -Nie! Nigdy tam nie wrócimy! Nie po
to Reus. Urodzę to dziecko!
-Nie
urodzisz do cholery żadnego dziecka, rozumiesz!- chwytając
dziewczynę za przegub dłoni kontynuował dalej -Jestem samolubny!
Tak wyobraź sobie, że jestem. Jeśli mam Cię stracić nie dojdzie
do żadnego porodu.
-Marco...To
jest nasze dziecko. Słyszałeś Jego bicie serca. Nie możesz ot tak
Je usunąć.
-Przestań,
do cholery przestań pieprzyć. Jak mam pokochać to dziecko? Powiesz
mi jak?! Umrzesz przez Niego!- te słowa wbiły się w mózg brunetki
niczym szubienica skazanego na śmierć.
-Dlaczego
tak o tym myślisz?- zapytała Bella dotykając ramienia blondyna.
-Możemy
adoptować Iza ale na to się nie zgadzam rozumiesz!
-Jesteś
palantem! I co robisz?!- krzyczała dziewczyna dążąc za
narzeczonym który w furii zaczął rozkładać dziecięce łóżeczko
do Jego pierwotnego stanu.
-Marco
Reusie jeśli nie przestaniesz to oberwiesz! Przestań rozumiesz!-
odciągając blondyna od drewnianego miejsca sypialnego starała się
przemówić Mu do rozumu.
-Zobacz
ile razem przetrwaliśmy. Naprawdę chcesz to zniszczyć? Damy
jakiemuś lekarzowi na zepsucie naszego małego szczęścia? Nawet
jeśli stanie się tak, że mnie zabraknie to wiem, że sobie
poradzisz. Możesz kochać to dziecko to nie znaczy, że przestaniesz
kochać mnie.
-Nie
mogę żyć bez Ciebie.- odparł czując jak łzy spływają po Jego
policzku.
***
Kochane
moje mysie!
Musiałam
przyspieszyć trochę akcję stąd taki nagły zwrot!
Ale
po prostu już nie miałam pomysłu na tą sielankę i stwierdziłam,
że jeszcze przed końcem zamieszam. Czy na pozytywnie czy negatywnie
same się przekonacie:)
No i wiem, że prolog na nowym blogu miałam dodać jak tu skończę ale już jest! Zapraszam
Nowy blog
Kalina.
♥
Ojejku proszę Cię bardzo nie uśmiercaj Izy :((
OdpowiedzUsuńTyle razem przeżyli z Marco! :(
Rozdział mimio, że BARDZO smutny to mam nadzieję, że wszystko się skończy dobrze :)
Pozdrawiam! ^^
Genialny rozdział z resztą jak zawsze. BŁAGAM niech to się dobrze skończy niech Iza i dziecko przeżyją i niech będzie szczęśliwa rodzinka Reusów. Serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa chcce aby ona przeżyła i żeby mieli dziecko.
OdpowiedzUsuńNie lubię smutnych rozdziałów .
Rozdział super
Czekam na kolejny rozdział i zapraszam do siebie
Pozdrawiam
No namieszałaś... :)
OdpowiedzUsuńNie wiem czego można się po Tb spodziewać. :)
Nie dziwię się reakcji Marco, ale tak samo nie dziwię się Izie..
To jest taka sytuacja w której naprawdę nie wiadomo, co postanowić...
Czekam na nn. :*
Buziaki :*
Matko :( :( :(
OdpowiedzUsuńJejku no :(
Ja wierzę, że jeszcze wszytko będzie dobrze :)
Musi :)
Pozdrawiam i zyczę weny :***
Musi być dobrze! Niech ona żyje! Za bardzo się do niej przywiazałam! Proszę! <3 Jesteś genialna! *.*
OdpowiedzUsuńZaraz tutaj zawału dostanę !
OdpowiedzUsuńA to wszystko będzie Twoja wina noo. :/
Po co im tka namieszałaś ty zła Kobieto !! <3
Mam nadzieję że wszystko im się jakoś ułoży.
Czekam na kolejny.
Pozdrawiam :***
O matko! Aż mam łzy w oczach... A było tak pięknie! Iza nie może umrzeć! Nie może! Ma urodzić dziecko i żyć z Reusem długo i szczęśliwie...
OdpowiedzUsuńNienawidzę smutnych zakończeń :(
Błagam nie rób nam tego...
Czekam na kolejny rozdział :)
Buziaki ;**
Matko.. Chce mi się płakać normalnie. :/ Iza może umrzeć?! Nie to arealne serio.. Ona musi żyć! Koniecznie, przecież Marco i ich bobasek. Muszą je wychować razem, koniecznie.
OdpowiedzUsuńDużo weny ♥
Czekam na kolejny, pozdrawiam ♥
Uwielbiam Twoje opowiadanie. :)
OdpowiedzUsuńI inaczej byc nie moglo, wiec nomiowalam Cie do Liebster Award. :D
Pozdrawiam. ♥
Hej!
OdpowiedzUsuńUwielbiam jak piszesz. Lubię to powtarzać!
Trochę i jedna i drugi stoją przed dylematem.
Nie wiem co bym zrobiła na ich miejscu.
Mam nadzieję, że dodasz szybko nn :D
__________________________
+ Nominowałam cie do Liebster Award
http://vidalundbvb.blogspot.com/2014/09/liebster-award.html