-Jak
miałam się czuć gdy
bronisz tej wywłoki, która o mało co nie została Twoją żoną
kretynie? Jestem w ciąży i nie mogę się denerwować! Ale przy
Tobie nie można inaczej! Zejdź mi z oczu bo chyba Cię zabiję!!!!-
krzyczała już rozwścieczona niczym lew dziewczyna.
***
Jechała
w ciszy zmuszona przez blondyna do ich własnego mieszkania. Była
wściekła, wszystko się w niej buzowało. Ogarniały Ją tak
sprzeczne emocje, iż sama nie potrafiła ich zrozumieć. Najchętniej
rzucałaby wszystkim co by Jej w ręce wpadło z drugiej zaś strony
czuła jak ogarnia Ją niemoc a łzy kotłujące się w zakamarkach
oczu mają ochotę wylać się hektolitrami na zewnątrz. Odwróciła
więc głowę i patrząc się w szybę starała się opanować swój
zrozpaczony wyraz twarzy.
-Jesteśmy-
usłyszała głos, który wyrwał Ją z popłochu. Odpięła więc
pasy bezpieczeństwa po czym otwierając sobie drzwi pomaszerowała
do domu.
-Poczekaj-
zatrzymał Ją Reus a Ona zdała sobie sprawę, że nawet gdyby nie
miała zamiaru z nim konwersować jest do tego zmuszona. Wybiegając
wtedy z domu nie zabrała ze sobą nic a więc jest skazana na
blondyna. Krzyżując ręce na klatce piersiowej obróciła się
nadal pokazując minę, która była wściekła. Na Niego. Na Jenny.
Na cały świat.
-Długo
jeszcze będziemy żyć w takim zawieszeniu? Wygarnęłaś mi to co
miałaś do powiedzenia a teraz chodźmy normalnie jak ludzie do
domu.
-Ja
Ci wygarnęłam?! Boże Marco jak Ty mnie wkurwiasz! Ta dziewucha
nigdy Nam nie da spokoju, nie widzisz tego? Jej tu niby nie ma a
ciągle miesza! Dlaczego jesteś taki ślepy!
-I
co teraz? Będziesz chodziła wściekła i obrażona na cały świat?!
Daj już sobie spokój, pojechała! Nie ma Jej. Nie zachowuj się jak
dziecko- odkluczając zamek w drzwiach udał się do środka.
Nie
wiedziała co ma robić, czy wejść, czy stać tak dalej na
zewnątrz. Nogi odmówiły posłuszeństwa i nijak nie chciały
współgrać z resztą ciała. Czy przesadzała?Być może ale
nienawidziła Jenny całym sercem i nie miała zamiaru tego ukrywać.
Siadając na werandzie po raz kolejny dzisiaj zastanawiała się nad
swoim życiem. Czy wszystko zawsze robiła zgodnie z własnymi
przekonaniami? Czy aby żyjąc na tym wiecie nie uraziła nikogo
swoją osobą? Czy gdyby wtedy nie wyjechała Jej życie potoczyłoby
się inaczej? Tego nie wiedziała. Nikt tego nie wiedział. Każdy
człowiek, każde zdarzenie ma w naszym życiu sens. Czy wart
zapominać o błędach? Nie, po to Je robimy by uczyć się jak
prawidłowo postępować. Drgnęła gdy poczuła ciepły puchowy koc
na swoich ramionach.
-Przeziębisz
się- oznajmił znajomy Jej głos siadający obok.
Siedząc
w ciszy spoglądała kątem oka na Reus'a który co chwilę ruszał
nerwowo palcami. Zrozumiała, że znów pozwoliła by hormony wzięły
nad Nią górę. Póki co to Jenny okazała się podła a nie On.
Nie miała tyle odwagi by się odezwać, to było zbyt trudne ale
przemogła się by przytulić się do ramienia blondyna. Zrobiła to
bardzo niepewnie zdając sobie sprawę ze zdarzeń sprzed kilku
godzin.
-Przepraszam-
szepnęła.-Jestem tak cholernie zazdrosna. Przepraszam....
Odgarniając
Jej kosmyk z czoła wziął Jej chudą dłoń i kolejny raz tego
wieczoru zaprowadził Ją do samochodu.
***
-Dlaczego
mnie tu przywiozłeś? Byłam tu wieki lat temu- rzekła dziewczyna
przypominając sobie pierwsze spotkanie z Reusem. Wtedy kiedy Jej
samochód odmówił posłuszeństwa a Jej obecny chłopak Oliwier nie
miał zamiaru po Nią przyjechać.
-Byłaś
wtedy wredna- oznajmił blondyn zgadując co ma na myśli dziewczyna.
-A
Ty pozwoliłeś mi narzekać na całą męską populację tylko
miałam z Tobą pojechać do domu.
-Kiedy
byłaś w Berlinie czasem tu przychodziłem. To miejsce jest
najodpowiedniejsze na.....W sumie nie wiem czy powinienem klękać bo
jesteś już moją narzeczoną. Ale dobra...- Marco wyciągając
czerwone pudełeczko podał Je dziewczynie nie do końca spodziewając
się Jej reakcji. Bądź co bądź nie znał się na tych różnych
świecidełkach, pierścionkach i innych tego typu rzeczy. Lecz Pani u
jubilera stwierdziła, że na zaręczyny niewskazane są duże
brylanty więc wziął coś małego. Miał nadzieję, że Iza ma
podobny gust co Pani w sklepie gdyż prawdę powiedziawszy
pierścionek kupił na wyjeździe gdy był na meczu i nie za bardzo
nawet wiedział gdzie się udać by wymienić zdobycz.
-Marco!
Wstań, przecież Twoje nogi....Nie możesz się nadwyrężać.
-Wstanę
jak powiesz czy Ci się podoba.
-Oczywiście,
że tak!- klękając przy blondynie pozwoliła sobie wsunąć
pierścionek na palec. Była bardzo szczęśliwa.
***
Otwierając
niechętnie oczy zdał sobie sprawę, że już czas. Pora na trening.
Do dzwonienia budzika zostało niecałe pięć minut a więc nie
warto było już mrużyć oczu. Usiadł na łóżku szukając swej
odzieży, która nieudolnie został rozrzucona po pokoju. Patrząc na
śpiącą Izę postanowił, że zostawi Jej niespodziankę. Wiedział,
że brunetka Go zabije gdyż punktualnie o siódmej miał Ją
obudzić. W wytwórni miała masę papierkowej roboty i jakoś nikt
nie kwapił się by Jej pomóc. Wyciągając z szuflady kartkę i
długopis napisał parę słów po czym zostawił Ją na łóżku.
Czytając ostatni raz swój wpis popatrzył na brunetkę po czym
uśmiechnął się sam do siebie i opuścił pomieszczenie.
***
Promienie
słoneczne nie miały dziś dla brunetki taryfy ulgowej. Nie
otwierając nadal oczu Iza pomyślała, że musi dziś być bardzo
upalny dzień skoro tuż przed siódmą tak grzeje. Bo przecież nie
ma siódmej, prawda? Reus obiecał Ją obudzić. No obiecał!
Wyrywając się nagle dogłębnie ze snu spojrzała na zegarek, który
pokazywał w pełnej okazałości godzinę jedenastą
dwadzieścia pięć.
-Jesteś
martwy blondi- zawyrokowała brunetka po czym pobiegła szybko do
swej garderoby wyjmując potrzebne rzeczy. Nigdy nie miała takiego
sprinta w ubieraniu się. Niby nic Ją nie goniło ale zostawiła
swoją pracownicę zdaną samą na siebie a w końcu najpóźniej o
ósmej miała zjawić się w wytwórni. Wpadając ostatni raz do
sypialni przetrząsywała każdą szafkę w poszukiwaniu szczotki,
która nagle zginęła. Wtedy ku Jej oczom ukazała się kartka
leżąca na białej satynowej pościeli.
"Miłego
dnia. Kocham Cię i................fajny masz tyłek"
Poczuła
jak kąciki Jej ust podnoszą się do góry i mimowolnie zaczęła
się śmiać sama do siebie. Wiedziała jedno- jak Go dziś ujrzy to
nie da mu żyć.
***
Dodaję
rozdział tak szybko gdyż mam Go od dawna napisanego!:)
Nie
podoba mi się kompletnie, jestem chora, mam zmutowany głos I jak na
złość prawie we wszystkich Waszych opowiadaniach które czytam źle
się dzieje!
Poprawić
się! No błagam, poprawcie Mi humor :c
Kocham
Was ♥
Kalina
Jak zawsze fenomenalny czekam na nexta zapraszam też do siebie
OdpowiedzUsuńJakie c u d o w n e ♥ Jestem taka szczęśliwa,że oni są szczęśliwi! :) Mimo to,iż się kłócą Marco nigdy nie traci na opiekuńczości co do Izy. To jest magiczne! Chyba się zapłaczę na ostatnim rozdziale.
OdpowiedzUsuńDawaj szybko kolejny i dużo zdrówka kochana! :*
Buziaki ;*
przyda się:) dziękuję :*
UsuńTo się chyba nazywa prawdziwa miłość ^^
OdpowiedzUsuńPo tym rozdziale jestem niemal pewna, że Marco i Iza wspolnie się zestarzeją. <3
Genialny rozdział, dzielo jak każdy! <3
Czekam na kolejny :)
Buziaki :*
Boski jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńMarco i Iza ^^^^
Jak ja ich uwielbiam :)
Pozdrawiam i zapraszam do mnie: http://lp-bvb-my-love-and-my-drugs.blogspot.com/
witam w klubie chorych :/ mnke też coś chce dorwać, ale nie dam się bez walki :p genalny rozdział (jak zawsze) świetnie, że się pogodzili :* żapraszam do mnie, w wolnej chwili, zdrówka!
OdpowiedzUsuńNadrobiłam dwa rozdziały! :)
OdpowiedzUsuńW poprzednim wściekłość Izki, aż mnie przeraziła :D Nie chciałabym wtedy być blisko niej :D
A Jenny już mogła sobie darować tą wizytę u Marco...-.-
Co do blondyna to nie powinien mówić, że to z winy Izy związał się z Jenny...
Te buzujące hormony kobiet w ciąży są nieznośne :D Faceci przez 9 miesięcy mają piekło na ziemi z ich humorkami :D
Jednak dobrze, że Iza zrozumiała wszystko i pogodziła się z Marco :)
Bardzo mnie smuci informacja, że blog dobiega końca :( Bardzo go lubiłam i szkoda będzie się z nim rozstawać :(
Ale nowe opowiadanie na pewno będę odwiedzać ! :)
Rozdział super :)
Czekam na kolejny :)
I szybkiego powrotu do zdrowia! :*
Buziaki ;**
Hej :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie zdążyłam przeczytać wszystkie zaległe rozdziały, ale komentuję dopiero pierwszy raz :)
Bardzo podoba mi się twoj blog i w ogóle cała ta historia :)
Z niecierpilowścią czekam na kolejny rozdział :)
Zdrowiej szybko :*
A w wolnej chwili zapraszam do siebie ^^
http://bvb09-love-story.blogspot.com/
Pozdrawiam i życzę weny :*
Noo.!
OdpowiedzUsuńJuż się bałam że oni się rozstaną ! :/
Ale na szczęście się pogodzili. <3
I teraz z przyjemnością poczytam o ich szczęściu :)
Wiadomość Marco - hahahaha <3 Cudowna. :D
Czekam na kolejny. Buziaki :**