sobota, 13 września 2014

Rozdział 57

-Jak miałam się czuć gdy bronisz tej wywłoki, która o mało co nie została Twoją żoną kretynie? Jestem w ciąży i nie mogę się denerwować! Ale przy Tobie nie można inaczej! Zejdź mi z oczu bo chyba Cię zabiję!!!!- krzyczała już rozwścieczona niczym lew dziewczyna.
***
Jechała w ciszy zmuszona przez blondyna do ich własnego mieszkania. Była wściekła, wszystko się w niej buzowało. Ogarniały Ją tak sprzeczne emocje, iż sama nie potrafiła ich zrozumieć. Najchętniej rzucałaby wszystkim co by Jej w ręce wpadło z drugiej zaś strony czuła jak ogarnia Ją niemoc a łzy kotłujące się w zakamarkach oczu mają ochotę wylać się hektolitrami na zewnątrz. Odwróciła więc głowę i patrząc się w szybę starała się opanować swój zrozpaczony wyraz twarzy.
-Jesteśmy- usłyszała głos, który wyrwał Ją z popłochu. Odpięła więc pasy bezpieczeństwa po czym otwierając sobie drzwi pomaszerowała do domu.
-Poczekaj- zatrzymał Ją Reus a Ona zdała sobie sprawę, że nawet gdyby nie miała zamiaru z nim konwersować jest do tego zmuszona. Wybiegając wtedy z domu nie zabrała ze sobą nic a więc jest skazana na blondyna. Krzyżując ręce na klatce piersiowej obróciła się nadal pokazując minę, która była wściekła. Na Niego. Na Jenny. Na cały świat.
-Długo jeszcze będziemy żyć w takim zawieszeniu? Wygarnęłaś mi to co miałaś do powiedzenia a teraz chodźmy normalnie jak ludzie do domu.
-Ja Ci wygarnęłam?! Boże Marco jak Ty mnie wkurwiasz! Ta dziewucha nigdy Nam nie da spokoju, nie widzisz tego? Jej tu niby nie ma a ciągle miesza! Dlaczego jesteś taki ślepy!
-I co teraz? Będziesz chodziła wściekła i obrażona na cały świat?! Daj już sobie spokój, pojechała! Nie ma Jej. Nie zachowuj się jak dziecko- odkluczając zamek w drzwiach udał się do środka.

Nie wiedziała co ma robić, czy wejść, czy stać tak dalej na zewnątrz. Nogi odmówiły posłuszeństwa i nijak nie chciały współgrać z resztą ciała. Czy przesadzała?Być może ale nienawidziła Jenny całym sercem i nie miała zamiaru tego ukrywać. Siadając na werandzie po raz kolejny dzisiaj zastanawiała się nad swoim życiem. Czy wszystko zawsze robiła zgodnie z własnymi przekonaniami? Czy aby żyjąc na tym wiecie nie uraziła nikogo swoją osobą? Czy gdyby wtedy nie wyjechała Jej życie potoczyłoby się inaczej? Tego nie wiedziała. Nikt tego nie wiedział. Każdy człowiek, każde zdarzenie ma w naszym życiu sens. Czy wart zapominać o błędach? Nie, po to Je robimy by uczyć się jak prawidłowo postępować. Drgnęła gdy poczuła ciepły puchowy koc na swoich ramionach.
-Przeziębisz się- oznajmił znajomy Jej głos siadający obok.
Siedząc w ciszy spoglądała kątem oka na Reus'a który co chwilę ruszał nerwowo palcami. Zrozumiała, że znów pozwoliła by hormony wzięły nad Nią górę. Póki co to Jenny okazała się podła a nie On. Nie miała tyle odwagi by się odezwać, to było zbyt trudne ale przemogła się by przytulić się do ramienia blondyna. Zrobiła to bardzo niepewnie zdając sobie sprawę ze zdarzeń sprzed kilku godzin.
-Przepraszam- szepnęła.-Jestem tak cholernie zazdrosna. Przepraszam....
Odgarniając Jej kosmyk z czoła wziął Jej chudą dłoń i kolejny raz tego wieczoru zaprowadził Ją do samochodu.
***


-Dlaczego mnie tu przywiozłeś? Byłam tu wieki lat temu- rzekła dziewczyna przypominając sobie pierwsze spotkanie z Reusem. Wtedy kiedy Jej samochód odmówił posłuszeństwa a Jej obecny chłopak Oliwier nie miał zamiaru po Nią przyjechać.
-Byłaś wtedy wredna- oznajmił blondyn zgadując co ma na myśli dziewczyna.
-A Ty pozwoliłeś mi narzekać na całą męską populację tylko miałam z Tobą pojechać do domu.
-Kiedy byłaś w Berlinie czasem tu przychodziłem. To miejsce jest najodpowiedniejsze na.....W sumie nie wiem czy powinienem klękać bo jesteś już moją narzeczoną. Ale dobra...- Marco wyciągając czerwone pudełeczko podał Je dziewczynie nie do końca spodziewając się Jej reakcji. Bądź co bądź nie znał się na tych różnych świecidełkach, pierścionkach i innych tego typu rzeczy. Lecz Pani u jubilera stwierdziła, że na zaręczyny niewskazane są duże brylanty więc wziął coś małego. Miał nadzieję, że Iza ma podobny gust co Pani w sklepie gdyż prawdę powiedziawszy pierścionek kupił na wyjeździe gdy był na meczu i nie za bardzo nawet wiedział gdzie się udać by wymienić zdobycz.
-Marco! Wstań, przecież Twoje nogi....Nie możesz się nadwyrężać.
-Wstanę jak powiesz czy Ci się podoba.
-Oczywiście, że tak!- klękając przy blondynie pozwoliła sobie wsunąć pierścionek na palec. Była bardzo szczęśliwa.

***
Otwierając niechętnie oczy zdał sobie sprawę, że już czas. Pora na trening. Do dzwonienia budzika zostało niecałe pięć minut a więc nie warto było już mrużyć oczu. Usiadł na łóżku szukając swej odzieży, która nieudolnie został rozrzucona po pokoju. Patrząc na śpiącą Izę postanowił, że zostawi Jej niespodziankę. Wiedział, że brunetka Go zabije gdyż punktualnie o siódmej miał Ją obudzić. W wytwórni miała masę papierkowej roboty i jakoś nikt nie kwapił się by Jej pomóc. Wyciągając z szuflady kartkę i długopis napisał parę słów po czym zostawił Ją na łóżku. Czytając ostatni raz swój wpis popatrzył na brunetkę po czym uśmiechnął się sam do siebie i opuścił pomieszczenie.


***
Promienie słoneczne nie miały dziś dla brunetki taryfy ulgowej. Nie otwierając nadal oczu Iza pomyślała, że musi dziś być bardzo upalny dzień skoro tuż przed siódmą tak grzeje. Bo przecież nie ma siódmej, prawda? Reus obiecał Ją obudzić. No obiecał! Wyrywając się nagle dogłębnie ze snu spojrzała na zegarek, który pokazywał w pełnej okazałości godzinę jedenastą dwadzieścia pięć.
-Jesteś martwy blondi- zawyrokowała brunetka po czym pobiegła szybko do swej garderoby wyjmując potrzebne rzeczy. Nigdy nie miała takiego sprinta w ubieraniu się. Niby nic Ją nie goniło ale zostawiła swoją pracownicę zdaną samą na siebie a w końcu najpóźniej o ósmej miała zjawić się w wytwórni. Wpadając ostatni raz do sypialni przetrząsywała każdą szafkę w poszukiwaniu szczotki, która nagle zginęła. Wtedy ku Jej oczom ukazała się kartka leżąca na białej satynowej pościeli.
"Miłego dnia. Kocham Cię i................fajny masz tyłek"
Poczuła jak kąciki Jej ust podnoszą się do góry i mimowolnie zaczęła się śmiać sama do siebie. Wiedziała jedno- jak Go dziś ujrzy to nie da mu żyć.
***
Dodaję rozdział tak szybko gdyż mam Go od dawna napisanego!:)
Nie podoba mi się kompletnie, jestem chora, mam zmutowany głos I jak na złość prawie we wszystkich Waszych opowiadaniach które czytam źle się dzieje!
Poprawić się! No błagam, poprawcie Mi humor :c
Kocham Was
Kalina

9 komentarzy:

  1. Jak zawsze fenomenalny czekam na nexta zapraszam też do siebie

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie c u d o w n e ♥ Jestem taka szczęśliwa,że oni są szczęśliwi! :) Mimo to,iż się kłócą Marco nigdy nie traci na opiekuńczości co do Izy. To jest magiczne! Chyba się zapłaczę na ostatnim rozdziale.
    Dawaj szybko kolejny i dużo zdrówka kochana! :*
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. To się chyba nazywa prawdziwa miłość ^^
    Po tym rozdziale jestem niemal pewna, że Marco i Iza wspolnie się zestarzeją. <3
    Genialny rozdział, dzielo jak każdy! <3
    Czekam na kolejny :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski jak zawsze :)
    Marco i Iza ^^^^
    Jak ja ich uwielbiam :)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie: http://lp-bvb-my-love-and-my-drugs.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. witam w klubie chorych :/ mnke też coś chce dorwać, ale nie dam się bez walki :p genalny rozdział (jak zawsze) świetnie, że się pogodzili :* żapraszam do mnie, w wolnej chwili, zdrówka!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nadrobiłam dwa rozdziały! :)
    W poprzednim wściekłość Izki, aż mnie przeraziła :D Nie chciałabym wtedy być blisko niej :D
    A Jenny już mogła sobie darować tą wizytę u Marco...-.-
    Co do blondyna to nie powinien mówić, że to z winy Izy związał się z Jenny...
    Te buzujące hormony kobiet w ciąży są nieznośne :D Faceci przez 9 miesięcy mają piekło na ziemi z ich humorkami :D
    Jednak dobrze, że Iza zrozumiała wszystko i pogodziła się z Marco :)

    Bardzo mnie smuci informacja, że blog dobiega końca :( Bardzo go lubiłam i szkoda będzie się z nim rozstawać :(
    Ale nowe opowiadanie na pewno będę odwiedzać ! :)

    Rozdział super :)
    Czekam na kolejny :)
    I szybkiego powrotu do zdrowia! :*
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej :)
    Właśnie zdążyłam przeczytać wszystkie zaległe rozdziały, ale komentuję dopiero pierwszy raz :)

    Bardzo podoba mi się twoj blog i w ogóle cała ta historia :)

    Z niecierpilowścią czekam na kolejny rozdział :)
    Zdrowiej szybko :*
    A w wolnej chwili zapraszam do siebie ^^
    http://bvb09-love-story.blogspot.com/
    Pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Noo.!
    Już się bałam że oni się rozstaną ! :/
    Ale na szczęście się pogodzili. <3
    I teraz z przyjemnością poczytam o ich szczęściu :)
    Wiadomość Marco - hahahaha <3 Cudowna. :D
    Czekam na kolejny. Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń