Najpierw Ci się podoba - tylko tyle. Później zauważasz, że obchodzi
Cię to z kim gada, jakie ma koleżanki. Kolejnym etapem
jest ogarnięcie czy nie ma dziewczyny - chociaż jeszcze wypierasz
się, że pod żadnym pozorem On Ci się nie podoba.
W końcu przyznajesz przyjaciółce - zauroczenie. Trwa to dość długo. Jest oglądanie się za Nim na ulicy, śledzenie Jego życiorysu
i usiłowanie wpisania się w niego. W końcu zaczynasz czuć, że serce
inaczej pyka - kochasz Go, ale udajesz przed sobą, że to nie prawda.
bo przecież jesteś zimną
i bezuczuciową panienką. Po paru miesiącach przyznajesz się już
jawnie, że Go kochasz i nie będziesz potrafiła żyć bez Jego widoku.
Cały ten proces tylko po to , by później się dowiedzieć jak bardzo On kocha inną.
IZA:
Minęło kilka dni a mi nie przechodziła złość na Reusa. Co on sobie ubzdurał? Zajęty facet się tak nie zachowuje. Nie jestem niczyją własnością a On nie ma prawa robić takich rzeczy. Skoro ma Jenny to niech Nią się zajmie. Mogłabym nawet umawiać się z narkomanem, nic Mu do tego. Taki bojowy nastrój udzielał mi się zawsze gdy Go widziałam. Dziś zorganizowałam koncert Mayi. Oczywiście nic Jej nie mówiąc bo nie zjawiła by się. Jest bardzo nieśmiała, ale Ja postanowiłam to przełamać. Przy okazji Mela- tak, moja kochana przyjaciółka powzięła myśl, by zabawić się jak za dawnych czasów. Nie zważyła tylko na to, że Marco nie przyjdzie sam. A ja jakoś szczególnie nie mam ochoty na to patrzeć. No ale cóż. To Mela- trzeba Jej wybaczyć.
Marco:
-Wypijmy za naszą załogę- Mela uniosła kieliszek w geście wznoszącym toast niczym jak za Młodą parę.
Po opróżnieniu zawartości drinka Jenny wzięła mnie na stronę:
-Nie wiem jak stara załoga ale nowa idzie do domu.
-Dopiero przyszliśmy, chciałaś zobaczyć jak śpiewa Maya.
-Myślałam, że wytrzymam z Izą, która mnie nienawidzi ale myliłam się.
-Przecież klub jest duży. Możesz jej unikać
-Nie boję się unikania Marco. Boje się o Ciebie.
IZA:
W pewnym momencie zauważyłam Mayę, którą zdążyłam zawiadomić SMS-em żeby przyszła do klubu.
-Hej.
-Hej- odparłam
-Dzięki za zaproszenie. Zwykle w piątki siedzę w domu.
-Musimy zmienic Twój image. Co sądzisz o koncercie?
-Kiedy? Dzisiaj?- zapytała siadając na krzesło.
-Tak. To tylko jedna piosenka.
-Izka! Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś? Nie jestem przygotowana!
-Właśnie dlatego. Przestraszyłabyś się i ciekła. Więcej bym Cie na oczy nie widziała.
-Ale ja nie jestem gotowa! Wyglądam okropnie- dziewczyna zaczęła wymachiwać rękoma po czym schowała w nich głowę.
-Wyglądasz świetnie
-No dobrze, ale tylko jedna piosenka.
Cieszyłam się, że wróciłam do Dortmundu. Mogłam pomagać ludziom i to bez zastanawiania się czy mają dużo forsy czy są bez grosza. A za Mayę czułam się szczególnie odpowiedzialna. Była moją pierwszą podopieczną. Nie wierzącą w siebie ale z pięknym anielskim głosem. Tak się cieszę, że mogę pomóc komuś, kto tej pomocy oczekuje.
Moje rozmyślania przerwała dwójka osobników, których miałam nadzieję unikać dzisiejszego wieczoru jak i do końca życia.
-Pamiętasz jak powiedziałaś, ze mnie nie lubisz?- zapytała Jenny, choć nie przypominałam sobie, żebym kiedykolwiek cos takiego oznajmiła. Moze dałam Jej to odczuć ale na pewno czegoś takiego bym nie powiedziała. Nie jestem aż taką jędzą, żeby komuś mówić takie rzeczy prosto w twarz nawet gdy ktoś bardzo ale to bardzo mnie irytuje.
-Też Cię nie lubię...Powiedziałam to- zwróciła się do Reusa, obróciła się na pięcie i poszła dalej.
Teraz moja złość osiągnęła zenitu. Co ona sobie wyobraża? A Reus? Nawet nie zareagował. Ja rozumiem, ze to Jego dziewczyna no ale ludzie? Co ja jestem? Worek treningowy? Każdy może się na mnie wyżywać?
Spojrzałam tylko z pogardą na Marco i również odeszłam.
Aby uspokoić moje rozkołatane nerwy postanowiłam poszukać Mayi. Znalazłam Ją w moim biurze skuloną na sofie.
-W porządku?- zapytałam
-Nie, do w porządku to daleko jeszcze. Nigdy nie występowałam publicznie. Co jeśli się udławię, albo wszyscy będą się ze mnie śmiali? Co jeśli zniszczę Twoją wytwórnię?
-Jesteś świetna Maya. Słyszałam Ciebie i to mówię. Jak wyjdziesz na scenę to nie myśl o tym wszystkim.
-Co jeśli mi nie wyjdzie?- zapytała z przerażeniem w oczach.
-Ludziom czasem nie wychodzi. Spójrz na mnie na przykład. Ale Ty jesteś Maya! Tobie wyjdzie bo ja w Ciebie wierzę!
-Dziękuję- rzekła dziewczyna idąc na scenę.
Marco:
-Jestem zmęczona unikaniem Ciebie i Izy wiec wezmę taksówkę i pojadę do domu- oznajmiła mi Jenny.
-To niedorzeczne, zawiozę Cię- odparłem.
-Odkąd Iza wróciła zachowuję się jak szalona suka. Jestem zazdrosna, nerwowa, nie pewna. A nie jestem taka przecież. Nigdy nie byłam.
-Wiem o tym.
-Nie jestem głupia czy ślepa Marco.
-Jenn, Jenny!Poczekaj- chciałem zatrzymać dziewczynę gdy się obróciła.
-Czekałam na Ciebie Reus. Przyprowadziłam się tu dla Ciebie. Musisz się dowiedzieć czego chcesz.
-Chcę Ciebie- krótko odparłem
- A ja chcę żebyś przestał kochać Izę- stwierdziła po czym wyszła z klubu.
Byłem zły, bardzo zły. Nie zastanawiając się długo poszłem do biura Izy. Siedziała na sofie wpatrując się w coś.
-Czego ode mnie chcesz? Masz alarm w głowie? Uruchamia się tylko wtedy gdy jestem z kimś innym szczęśliwy? Oświadczyłem Ci się w Berlinie. Nie przyjęłaś ich więc poszłem dalej. Dlaczego Ty tego nie zrobiłaś?!- krzyczałem na całe biuro.
Iza chodziła jak wściekła osa.
-Dlaczego nie przyjęłam czy dlaczego nie dam Ci spokoju? Ty nic nie rozumiesz! Byłam tam Reus. Byłam wtedy na tym cholernym meczu! I zobaczyłam Cie z Nią! Miałam podejść i się przywitać? Czy może życzyć szczęścia?! Myślałeś, ze miałam Cię w dupie ale to Ty miałeś mnie głęboko w swym uszanowaniu przyprowadzając Ją! Co weekend oglądałam te cholerne mecze!! Rozumiesz? Wiesz dlaczego? Żeby choć przez chwilę móc na Ciebie spojrzeć?- w tym momencie Iza nie była zła. Do Jej oczu napłynęły łzy.
-Bellluś.
-Nie mów tak do mnie rozumiesz! Nie mów! Bella dla Ciebie umarła!- wybiegła z pomieszczenia nie zważając na nic.
Biedna Izka.
OdpowiedzUsuńJak ta Jenny mnie denerwuje. Uważa się za jakąś paniusię, chociaż jest jakimś marnym psychologiem.
Wszystko przez nią, no.
Reus niewlasciwie sie zachował. Sam nie wie czego chce. Najpierw akcja z barmanem teraz ma pretensje o to, że jakies zgrzyty z Jenny ma.
Pociekły mi łzy jak Iza powiedziała, że specjalnie oglądała te mecze żeby Go zobaczyc. A jak powiedział do Niej Belluś tak jak wtedy jak On mówił gdy byli razem to już zupełnie się rozkleiłam.
A ostatnie słowa Belli to już w ogóle. Normalnie smutne!!!!
Ale wspaniały rozdział mimo wszystko.
Aaaa.
OdpowiedzUsuńRozdział to cudo. Zakochałam się. <3
Jenny mnie tak irytuje, że mogłabym jej oczyska wydrapać. Myśli że jest pępkiem świata... -,- Ona sama powinna udać się ale do psychiatry. A Marco jest ślepy. Mam nadzieje że przejrzał wreszcie na oczy. Strasznie mi jest szkoda Izy, biedna musi tyle wycierpieć. ;c Ale jest silna i na pewno da radę. Miałam łzy w oczach, gdy czytałam końcówkę. Ciekawa jestem co będzie dalej. Chciałabym żeby byli szczęśliwi. ;D
Rozdział cudowny i wyczekuje następnego :***
Zapraszam do siebie. :)
Całuje Marta <3
Ohh dziewczyno co za rozdział!
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Izy..
A Marco sobie tylko wmawia, że kocha Jenne.
Teraz jak Izka mu wszystko powiedziała może w końcu zrozumie, że są dla siebie stworzeni i rzuci tamtą.
Czekam na następny :)
Pozdrawiam ;*
Taki trochę smutawy ten rozdział chyba... ;c
OdpowiedzUsuńOn kocha ją, ona kocha go.... czego więcej chcieć?! Wystarczy, że na spokojnie ze sobą pomawiają :3 Ale to raczej nie będzie takie łatwe... ehh kiedy Marco zorientuje się, że ta cała, doskonała Jenny go nie kocha!? Ehh... smutne, ale prawdziwe :c
Szybko dawaj nexta ;*
Zapraszam do mnie na nowy rozdział :*
Chryste Panie! :o
OdpowiedzUsuńJak mi serce pękło.. Widać, że oni coś ku sobie mają, ale nie mogą sobie wybaczyć tego, co było kiedyś.. :'(
Niech im się jakoś ułoży... Błagam Cię! <3
"-Bellluś.
-Nie mów tak do mnie rozumiesz! Nie mów! Bella dla Ciebie umarła!- wybiegła z pomieszczenia nie zważając na nic."
W tym momencie to ja umarłam... </3
Ale rozdział fantastyczny...
Czekam na ciąg dalszy. :3
Twoje rozdziały są za każdym razem coraz to lepsze...
OdpowiedzUsuńNaprawdę ubóstwiam styl pisani. Ubóstwiam wszystko co tu jest zawarte:)
Rozdział ach po prostu nie do opisania.
Z jednej strony cieszyłam się, że w zwiążku Reusa i Jenny coś nie gra. Lecz drugiej wiem, że Marco ot tak nie zostawi Jej. I to mnie smuci najbardziej.
Kiedy Izka wykrzyczała Mu to wszystko w twarz co Ją męczyło to po prostu czytając ciary mi przeszły. A gdy powiedział do Niej Belluś to ach..... Tak mi przykro. Tylko On tak do Niej mówił.... Myślałam, że sie złamie i Ją pocaluje czy coś. Ale ostatnie słowa rozwaliły wszystko. Po prostu zaraz zacznę ryczec razem z Izką. :)
Piękny rozdział.
Zapraszam do siebie na kolejny rozdział: http://pamietnikzdortmundu.blogspot.com/
I tutaj na prolog:http://kochac-nie-znaczy-miec.blogspot.com/
Buziaki:**
Ojeeeej <3
OdpowiedzUsuńNależą się Tobie wielkie brawa!
To jest przepiekne.
Jestem wciąż zła na Reusa, bo sam się nie może zdecydowac czego naprawdę chce.
Wydaje mi się, że sam ukrywa przed sobą swoje prawdziwe uczucia. A przed tym przecież nie można uciekac.
A ich końcowy dialog! Poryczałam się jak głupia.
<3
Pięknie
OdpowiedzUsuńGenialne,
Dialog ostani wymiata.
Ciekawie co się wydarzy dalej.
On sam nie wiem kogo kocha,
Czekam na kolejny i zapraszam do siebie
Pozdrawiam