wtorek, 20 maja 2014

Rozdział 38




Iza.


Przechodziłam koło parku, gdy usłyszałam czyjś damski głos.
- Masz ją załatwić jasne? Nie obchodzi mnie jak, nie obchodzi mnie gdzie. Masz to zrobić bo inaczej nie będzie nagrody.
-Ale przecież mówiła Ci, że nie chce odzyskać Marco więc o co Ci chodzi- sprzeciwiał się męski głos.
-Nie możemy tak ryzykować kotuś. Nie mogę stracić takiej szansy, żeby poślubić piłkarza i nie martwić się już nigdy w życiu o kasę- usłyszałam urywek rozmowy po czym zaczęłam biec orientując się, że dwójka osobników mnie goni. To była Jenny. I jakiś jej kochanek, mało mnie to obchodziło. Jedyne co było ważne w tej chwili to żeby uciec jak najdalej. Wpadłam w jakąś dziurę i leżałam na trawie jak długa.
Po chwili zobaczyłam nad sobą mężczyznę z nozem w ręku wiec zaczęłam krzyczeć.
-Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
-Iza, Iza, co Ci jest?
-Mela?- usiadłam gwałtownie na łóżku miarowo uspakajając oddech.
-To tylko zły sen siostra, połóż się.
Przez długi czas nie mogłam usnąć. Przypomniałam sobie moje pierwsze spotkanie z Reusem po powrocie z Berlina. "Mam kogoś"- tylko tyle był w stanie z siebie wykrzesać. Żadnego miło Cię widzieć, też tęskniłem. Nawet nie zaciekawił się co u mnie. Dlaczego przyjechałam, co czułam przez ten czas bytując jak roślina w tym Berlinie. Zero reakcji. Poszłam przygotować sobie do kuchni herbatę z miodem. Taką gdy zawsze nie mogłam zasnąć, taką na chandrę.
Po chwili w kuchni znalazła się Mela.
-Też nie śpisz?- zapytałam podając jej parujący kubek.
-Nie mogę. A Tobie co jest? Tylko bez żadnej ściemy.
-Mela co ja sobie myślałam co? Że przyjadę tu i rzucę mu się w ramiona? Nonsens. Zrobiłam sobie niepotrzebnie nadzieję. Gdy mi powiedział, ze jest z kimś to zrobiło mi się tak jakbym bezpowrotnie coś straciła. Jego miłość rozumiesz? Jakby cząstka mnie umarła. Przez te 4 lata żyłam tylko z tą myślą, że On gdzieś tam jest i mimo wszystko czeka na mnie. Widziałam jak się obściskiwali po tym meczu ale to do mnie jeszcze nie docierało. A teraz On po prostu nawet nie przyjdzie na spokojnie porozmawiać o byle czym. Byliśmy przecież przyjaciółmi. A kim teraz jesteśmy? Sama nie wiem. Mam wrazenie, że jestem dla Niego wrogiem. Nie wiem czemu.

-Izuś może nie do końca Ci jeszcze wybaczył, że nie przyjęłaś wtedy oświadczyn.
-Nie Meluś, to nie to. A wiesz co jest najgorsze? To, że jak zobaczyłam, że tą Jego panną jest ta sama pani psycholog, którą wtedy ujrzałam w Berlinie to mnie szlag jasny trafia. Nienawidzę Jej po prostu. Jest taka idealna. Dojrzała. Nie chcę być taką jędzą rozumiesz? Nie tak mnie wychowali. Ale nie umiem stłumić w sobie tego uczucia.
****


Amelia Czyż miała mieć dziś oficjalne otwarcie swojego butiku oraz ukazanie najnowszej kolekcji swoich ubrań więc od rana chodziła cała nabuzowana pozytywnymi endorfinami co przekładało się na wszystkich dookoła. Jako, że jestem jej najlepszą przyjaciółka i obiecałam jej to poszłam pomóc blondynce do butiku przystroić miejsce na wieczorna imprezę.
Gdy weszłam do srodka kilka osób juz było zajęte rozkładaniem balonów w odpowiednie miejsca. Zabrałam się również za wpuszczanie powietrza do balonika gdy podszedł do mnie Reus. Nie miałam pojęcia skąd się tam wytrzasnął.
-Dobrze widzieć, że sława i sukces Jej nie zmieniły- stwierdził po czym skinął głową na Mele o której wyrażał właśnie opinię.
-Nie zmieniły- odparłam.
-Jak idzie w studiu?- zapytał
-Myślałam, że to będzie zabawa ale nikt mnie nie ostrzegł przed egoistycznymi muzykami.
-Zawsze byłaś zdolna do czegoś więcej niż sądziłaś.
Odszedł po chwili. Nie wiedziałam co mówić, nie wiedziałam jak się mam przy Nim zachowywać. Raz jest zimny jak lód, potem podchodzi jak gdyby nigdy nic. Postanowiłam obrać pozycję neutralną i nie brać tego wszystkiego sobie do serca, bo to zbyt wiele mnie kosztuje. Będę bez emocjonalna w tych stosunkach.


Gdy skończyłam pomagać Meli wpadłam jeszcze do studia nagraniowego. Miała się zgłosić dziewczyna, Maya bodajże. Gdy doszłam na miejsce czekała juz w środku grając na fortepianie i śpiewając swoja piosenkę. Nie zauważyła mnie. Była taka świeża, niewinna, a Jej głos rozbrzmiewał niczym anioł. Od razu bez namysłu zaproponowałam Jej kontrakt. Obiecała, że się zastanowi..
*****


Nawet nie wiem kiedy zbliżył się wieczór. Ubrana w swoja najlepszą sukienkę poszłam do butiku na otwarcie nowej Kolekcji Melki. Impreza była świetna. Wszyscy się dobrze bawili jakby znali się od zawsze. Rozpromieniona Amelia podeszła do mnie z radosnym uśmiechem.
- Hej Izo M.
-Co jest?- zapytałam
-Mam coś dla Ciebie. To podziękowanie za pomoc- stwierdziła dziewczyna wręczając mi sukienkę.
-Melaaaaa. Dziękuję ale nie musiałaś.
-Jak sprawy z Marco?
-Co masz na myśli?- udałam głupia patrząc na blondynkę.
-Izka!
-Marco wydaje się szczęśliwy i kocha Jenny....
-Dobra słuchaj.... Nie rozglądaj się teraz. barman cały wieczór spogląda na Ciebie. No idź.!
Zwinnym krokiem podeszłam do baru. W końcu co mi szkodzi. Nie mam nic do stracenia. Naprawdę okazał się miłym chłopakiem, i nawet potrafił mnie rozśmieszyć.
-Hej- obok mnie kolejny raz dzisiejszego dnia wyrósł Marco.
-Hej.
-Gotowa?- zapytał
-Na co?- zapytałam nic nie rozumiejąc o co może chodzić Niemcowi.
-Nie idziesz do domu?
-Nie wiesz chyba zostanę- odparłam spoglądając na młodego barmana.
Nic nie powiedział tylko nachylił się do mojego ucha i szepnął:
- Nie jest dla Ciebie wystarczajaco dobry- założył kurtkę i wyszedł.
Byłam wściekła. Co on sobie wyobraża. Wzięłam z lady torebkę i wybiegłam za nim na zewnątrz. Tak mna buzowało, ze mogłabym rozwalić wszystko co jest pod moim zasięgiem.
-Hej! nie rób tak!- krzyknęłam stojąc na schodach.

-Jak?
- " Nie jest dla Ciebie wystarczajaco dobry" Nie chcę żebyś tak mi mówił Marco. To nie w porządku w stosunku do mnie i w stosunku do Jenny- weszłam do srodka trzaskając drzwiami.
To naprawdę nie było fair. Skoro jest z Jenny nie powinno Go obchodzić co robię ze swoim życiem. Sam mi dał do zrozumienia, że dla niego nie ma tam miejsca .
**************






Hej Kochane :)
Rozdział taki bardziej dialogowy niż poprzednie ale mam nadzieję, że się podoba:)
Teraz będę miała więcej czasu więc postaram się dodawać rozdzialiki 2 razy w tygodniu, może nawet 3 jak się uda :)
Przewiduję jeszcze ok 12 rozdziałów i będziemy musiały się pożegnać :(
Ale nie martwcie się:)
Juz mam w planach kolejny blog ;)
Buziaczki:*


10 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podobał ten rozdział! <3
    Ostatnia scena była najlepsza. W sumie Iza ma rację. Dlaczego on miesza się w jej życie skoro dla Izy nie ma już miejsca w jego życiu?
    Ale mimo to go kocham! :)
    Mam nadzieję, że zrobisz tak, aby oboje byli szczęśliwi. ;) Może oboje? Razem?
    To już zależy od Ciebie. ;)
    A co do następnego bloga, też będzie o BVB? ;) Przepraszam, ale moja ciekawość jest straszna. ^^
    Ściskami i życzę duuużoo weny. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest cudowny. Tak przyjemnie mi się go czytało. :D
    Taki inny po prostu. Bardzo, ale to bardzo mi się podoba....! <3 :)
    Oby Izie się udało w tym studiu nagrań, bo szkoda mi jest jej strasznie. ;c
    A ostatnia scena świetna.! Widać od razu że Marco nadal coś czuje do Izki i próbuje oszukać siebie. Coś mu nie wychodzi... :D
    Trzymam mocno kciuki że te zakochańce wyjaśnią wszystko i będą razem. :D Nie chce żeby się kończył ten blog. ;c Za bardzo go uwielbiam noo. ;cc Ale jak już będzie miał się kończyć to oby z Happy Endem ! :D
    I mam nadzieję że kolejny blog też będzie o Borussii.

    Całuje. ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko! Już myślałam, że to na prawdę, a to był tylko sen. Co za ulga!
    Ale czuję, że Jenny coś wymyśli i tak...
    Za facetami się nie nadąży... Są zmienni jak pogoda... Wiem coś o tym... A mówią, że to kobiety takie są :D
    Marco zaczyna zachowywać się troszkę egoistycznie. Jest z Jenny [której szczerze nienawidzę], a mówi Izce czy ktoś inny jest dla niej dobry czy nie...
    Rozdział super :)
    Czekam na nowy i zapraszam do mnie ;*
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tak uwielbiam to opowiadanie, że głowa mała. Nie jestem w stanie sobie wyobrazic, że ono się skończy. Ale masz szczęście, że zabierzesz się za nowe:)
    Co do rozdziału to rozumiem w pełni Izę. Chce zaczac życie na nowo a Reus Jej na to nie pozwala. Przecież wyraził sie jasno: Jest z Jenny!. Nie rozumiem co On pies ogrodnika?
    I ten początek!...Naprawdę uwierzyłam, że to nie sen tylko jawa. Kamień z serca.
    Czekam z niecierpliwoscia na nastepny.. Mam nadzieję, że Reus sie ogarnie
    Buziaki:**

    OdpowiedzUsuń
  6. Ile emocji w tym rozdziale!
    Ten Reus to niech sie w końcu zdecyduje. Bo On sam nie wie czego chce.
    Niby jest z Jenny a ciągle niby przypadkiem podchodzi do Izy. Wtedy jak przyjechała sam do niej podszedł a teraz co On wyrabia? ZAZNACZA SWOJE TERYTORIUM CZY CO?
    Przecież Ona też ma prawo do szczescia.
    Wkurzyłam się na Niego no ale nadal mam nadzieję, że będą razem. Bo pasują do siebie ♥
    Czekam na nexta.
    Pozdrawiam, MARYSIA :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No hej :*
    Ech, Marco, Marco.
    Po co On się tak męczy z tą Jenny skoro nadal czuje coś do Belli?
    Przecież to widac gołym okiem. Jeśli by tak nie było to cieszyłby się, że kogos poznała a nie przeszkadzał by Jej.
    Iza bardzo dobrze zrbił, ja na Jej miejscu to dałabym Mu w pysk.
    Czekam na kolejny :)
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  8. No nie, teraz to przesadził, co On teraz tu tworzy?
    Nie ma najmniejszego prawa się tak zachowywac.
    Jeszcze nachylił sie do Jej ucha, żeby barman pomyślał, że jest zajęta!
    A teraz sobie pewnie pognał do Jenny jakby nigdy nic.
    Grrrrr!
    Reus, opanuj się i wracaj do Izki!
    :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj Reusiu, Reusiu.
    Mamy czarno na białym, że nie wybił sobie jeszcze Belli z głowy.
    Tylko nie rozumiem Jego zachowania.
    On może sobie tworzyc nowy związek z Jenny a Ona to juz nie?
    Rozumiem Izę, szkoda mi Jej, bo nadal Go kocha.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń