wtorek, 21 października 2014

Rozdział 61

Nadszedł ten jakże ekscytujący dzień. Czym dla ludzi jest ślub? Dla wielu kobiet zapewne małżeństwo jest sensem życia, realizowaniem samej siebie, dążenia do doskonałości we dwoje, sprawianiem by świat u boku drugiej osoby był coraz piękniejszy. To taki idealny scenariusz gdy panna młoda spełnia swe najskrytsze marzenia stawając na ślubnym kobiercu. Lecz Izabela Malinowska od samego rana była pełna niepokoju, zdążyła to zauważyć Mela która pełniła w tej chwili funkcję osobistej stylistki młodej Niemki.
-Iza? Co jest? Od piętnastu minut się nie odzywasz wpatrując się tępo przed siebie. Masz wątpliwości?- zapytała blondynka przerywając na chwilę rozczesywanie długich włosów brunetki.

-Nie. Po prostu to miał być idealny dzień. Taki jaki zawsze się śni małym dziewczynkom po nocach. Książę oświadcza się księżniczce, pobierają się i żyją długo i szczęśliwie. Czuję się źle, naprawdę źle Mela.
Przyjaciółka z niepokojem usiadła obok Belli by wysłuchać do końca Jej wywodów. Już wiedziała, że wcale Jej się nie podoba sens monologu przyszłej Pani Reus.
-Na początku myślałam, że to dziecko....To najlepsze co Nas w życiu może spotkać, broniłam Go z całego serca. Ale z perspektywy czasu dopadają mnie wątpliwości. Marco jest młody, mógłby jeszcze sobie ułożyć życie a ja zostawiam Mu noworodka.
-Izka o czym Ty mówisz? Błagam nie możesz myśleć o sobie już tak jakbyś była na tamtym świecie
-Ale tak będzie Mela! Być może jutro, pojutrze może za parę tygodni będę na tamtym świecie. I zarówno Ty jak i Marco musicie sobie zdać z tego sprawę. On czuje taką cholerną presję, żeni się ze mną tylko dlatego, że umieram- brunetka zaniosła się płaczem psując cały swój dotychczasowy makijaż w mgnieniu oka.
-Bells większych bzdur w życiu nie słyszałam. Przecież Cię kocha, oświadczył Ci się zanim się dowiedziałaś o tym przykrym incydencie.
-Ale to nie miało być tak! Mieliśmy pobrać się jak normalni ludzie, bez pośpiechu. Wyznaczając datę ślubu chcieliśmy oczekiwać jak każda para młoda na swoja kolej.
-Izabelo Malinowska oświadczam Ci, że masz się wziąć w garść gdyż ktoś na Ciebie czeka- blondynka spojrzała wprost na drzwi w których ukazał się blondyn. Zostawiła ich samych zamykając za sobą białe drzwi.
-Co Ty tu robisz? Nie powinieneś mnie oglądać przed ślubem. To przynosi pecha.- odparła Iza ocierając kciukiem tusz, który rozmazał się tuż pod powiekami dziewczyny.
-Musiałem upewnić się, że nie zwiejesz sprzed ołtarza-podniósł podbródek brunetki zmuszając Ją do uśmiechu.
Nastała długa cisza, która ani trochę nie była krępująca. Nie musieli rozmawiać by być ze sobą blisko. Gdy spotka się połówkę swego serca po jednym spojrzeniu da się wywnioskować o czym myśli druga osoba. Iza przygryzała wnętrze policzka spoglądając kątem oka na blondyna, który nerwowo trzymał na kolanach ręce jak do modlitwy. Tak bardzo Go kochała, aż za bardzo. Nie mogła znieść myśli, iż będzie musiała Go zostawić i skrzywdzić po raz kolejny w życiu. Tak bardzo chciała być silna, widziała jak Reus się denerwuje, jak udaje twardziela chociaż wcale sytuacja nie jest łatwa. Pragnęła Go pogłaskać po policzku dając do zrozumienia, że zawsze będzie przy Nim i do końca życia będą razem. Ale nie potrafiła, nie wiedziała jak ma spojrzeć Mu w oczy i zmierzyć się z rzeczywistością. Odwróciła więc głowę w bok dając upust swym łzom.
-Iza co się dzieje?- zapytał nie otrzymując żadnej odpowiedzi. Uklęknął więc przy dziewczynie łapiąc Ją za obydwie trzęsące się z nerwów dłonie.
Niemka nie mogła się uspokoić, zanosząc się szlochem wylewała z siebie coraz więcej słonych łez. Blondyn postanowił Ją przytulić, gdyż wiedział czego dziewczyna potrzebuje. Wsparcia, tak tego Jej było trzeba. Czując niesamowita woń perfum Marco powoli dochodziła do siebie.
-Jesteś wspaniałym człowiekiem wiesz?- zapytała biorąc do ręki dłoń narzeczonego.
- Zasługujesz na najlepsze...
-Izka...
-Daj mi dokończyć Marco...- szepnęła blondynka prosto w usta Niemca.-Kocham Cię i stanowczo za rzadko Ci to mówiłam. Zawsze przy mnie byłeś wyciągając mnie z tarapatów. Nie było takiego momentu w moim życiu w którym zwątpiłabym w Marco Reusa. On jest stworzony do naprawdę wielkich rzeczy.
-Bells jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Nie osiągnąłbym tego wszystkiego bez Ciebie, uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie? Wszyscy już czekają.
***
Ceremonia była wprost idealna, piękna dziewczyna w śnieżnobiałej sukni z uroczym brzuszkiem, który jak najbardziej Jej służył. Obok Niej stał blondyn, ubrany w skromny garnitur. Nie spuszczając z siebie wzroku wypowiedzieli te słowa, które znaczyły tak wiele dla nich obojga. Zabawy weselnej nie planowali, Iza powinna leżeć a nie zabawiać się na parkiecie. Zarówno jedno jak i drugie marzyło o hucznej imprezie aż do rana ale bezpieczeństwo było ważniejsze. Przenosząc małżonkę przez próg klubowa jedenastka poczuła to ciepło w sercu, które zawsze towarzyszyło w obecności partnerki.
-Postaw mnie na ziemi bo nabawisz się przepukliny. Zapominasz, że ważę trochę więcej niż jakieś parę miesięcy temu?- zapytała brunetka śmiejąc się co chwila do rozpuku.
-Chcę Ci coś pokazać więc nie psuj niespodzianki i bądź cicho.- stwierdził blondyn zanosząc Izę wprost do ich wspólnej sypialni.
Ujrzała płatki czerwonych róż rozłożone na białej pościeli, niby tandetny chwyt ale jakże cudowny. Poczuła miły ucisk w sercu rozpościerający całą klatkę piersiową. Stanęła w końcu na upragnionej podłodze chwiejąc się na podmiękłych nogach z zachwytu.
-Jak tradycja nakazuje każde nowo poślubione małżeństwo odbywa taki rytuał...- Niemiec plątał się w zeznaniach ukazując na twarz swe nieśmiałe rumieńce.
-Nie wierzę, Marco Reus ma w sobie niezlokalizowane pokłady wstydu- uśmiechnęła się szeroko patrząc wprost w roziskrzone oczy swego męża- Chcesz mi zaproponować cudowną noc poślubną?- zapytała kokieteryjnie ciągnąc swego ukochanego za krawat tuż koło łóżka.
-Poczekaj niewyżyta kobieto, zaraz wracam- zostawiając brunetkę w sypialni skierował swe kroki do lodówki, w której chłodziły się lody truskawkowe. Gdy podchodził spowrotem do miejsca upragnionego celu poczuł w sercu dziwny niepokój. Zamarł stając w drzwiach......
***

Tak wiem...Jetem okropna przerywając w takim momencie!
Rozbeczałam się jak głupia pisząc ten rozdział. Moja mama aż nieźle się zainteresowała co ja takiego robię w tym wordzie.
Da się zżyć z opowiadaniem?- DA SIĘ ♥
Pozdrawiam Was i zapraszam na mojego drugiego bloga: http://zakazany-romans.blogspot.com/

9 komentarzy:

  1. Hej ja też już płacze.
    Jak można skończyć w takim momencie ?!
    Teraz przez całą noc będę się zastanawiała co się stało.
    Nie umieścisz Izy ? Prawda ?
    Bo przecież Marco nie da sobie rady.
    Rozdział świetny.
    Czekam na kolejny o zapraszam do mnie.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko ja tak samo płakałam! Zwłaszcza na początku.
    Kobieto co Ty wymyśliłaś z tą końcówką?! Błagam nie rób im tego w dniu ich ślubu! Miej trochę serca...
    Weź napisz, że z Izą wszystko dobrze, a końcówka tyczy się tego, że się przygotowała do nocy poślubnej :)

    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :) Ten wyszedł super! :)
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. O nie...







    Nie wiem, co napisać....
    Nie dziwię się, że się popłakałaś, ja robię to samo...
    Szczerze? Po cichu liczyłam na odrobinę szczęścia na koniec tego dnia... na taki zaskakujący happyend. Tyle się napłakała i nacierpiała...
    A teraz nie mam pojęcia czy to już koniec czy może w niedalekiej przyszłości zobaczę kolejny rozdział. Mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale wszystko potoczy się po drodze do szczęścia...
    No kurde, ryczę jak bóbr. :'(
    Ja też zżyłam się z tym blogiem.
    Nie chce mi się wierzyć, że to już po woli koniec.
    Tak czy inaczej, czekam na kolejny, świetny rozdział w Twoim wydaniu kochana. :*
    Kocham i ściskam! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie, nie, nie, nie...
    Proszę, nie rób Nam tego i nie kończ w taki sposób...
    Jeżeli jednak, to już czuję ten potok łez..
    Zżyłam się z tym opowiadaniem. Pamiętam jak zaczęłam je czytac jeszcze jak sama nic nie pisałam, a już za jakiś czas zakończysz to opowiadanie ... :(
    No nic...pozostaje mi czekac na kolejny rozdział :(((
    Życzę Ci serdecznie weny i pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. No nie ja się tu poryczę :'(
    Nie możesz zakończyć tej historii tragedią, po prostu nie możesz :(
    Wierzę, że jednak wszytsko ułoży się tak jak powinno :)
    Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę weny :***

    OdpowiedzUsuń
  6. Ależ nie wybaczę Ci, że w takim momencie przerwałaś... Coś złego się stało? NIE!!! Nie możesz !!! Przecież ma być happy end. My chcemy happy endu !!!
    Please :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana Kalina ♥
    Tylko Ona umie w takim momencie co zapiera dech w piersiach skończyć. Hahah ale wiesz, że Cię kocham nie?
    Tak w ogóle to wracając do rozdziału, bo nie będę o mej miłości przecież rozmawiać na forum publicznym (pomaltretuję Cię na gadu) to ja nie mogę uwierzyć, iż to już koniec prawie. To było takie piękne. Jak dowiedziałam się, że Iza jest w ciąży to się poryczalam, a teraz?
    Będę ryczeć i ryczeć jak coś pójdzie nie tak :c
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. O nie nie .!!
    Nie Moja droga.!
    Ja Cię zaraz znajdę i chyba zakopię w ziemi.
    Jak mogłaś przerwać w takim momencie. Pytam się jak ?!
    Ślub był na prawdę przepiękny, strasznie się cieszę że Iza poślubiła Reusa. Boże, nawet nie dopuszczam do siebie myśli, że Izka nie przeżyje. A Ty, nie waż się, zrobić inaczej. I ona i dzidziuś będą piękne razem żyć z Marco. I mnie to guzik obchodzi ! :)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny.! <3


    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń