Czy wszystko pozostanie tak samo, kiedy mnie już nie będzie? Czy książki odwykną od dotyku moich rąk, czy suknie zapomną o zapachu mojego ciała? A ludzie? Przez chwilę będą mówić o mnie, będą dziwić się mojej śmierci – zapomną. Nie łudźmy się, przyjacielu, ludzie pogrzebią nas w pamięci równie szybko, jak pogrzebią w ziemi nasze ciała. Nasz ból, nasza miłość, wszystkie nasze pragnienia odejdą razem z nami i nie zostanie po nich nawet puste miejsce. Na ziemi nie ma pustych miejsc.
Był wykończony, tak po prostu zwyczajnie nie miał już siły. Dwa tygodnie, dzień w dzień przychodził do szpitala mając nadzieję, że z Izą jest już lepiej ale wcale nie było. Wprost odwrotnie tuż po tym co zastał w swoją noc poślubną po powrocie z kuchni nigdy nie zapomni. Zakrwawiona dziewczyna leżała na skraju łóżka nie wydająca z siebie ani jednego tchu oddechu. Nie patrząc na nic wział Ją delikatnie na ręce tak jakby była jakimś cennym kryształem i usadowił Ją do swego Astona Martina nie zważając na to, że plamy po krwi są bardzo trudne do zmycia, najważniejsza była Ona. Gdy tylko dostał się do szpitala lekarz rozpoczął cesarskie cięcie a Iza nadal spała. Dziewczynka była wcześniakiem toteż musiała całe dnie spędzać w inkubatorze z powodu swego braku prawidłowej odporności toteż Reus biegał to z jednej sali od swej córeczki do drugiej w którym leżała Jego świeżo poślubiona żona. Nie miał już siły na nic, chodzić na treningi, jeść, pić. Cały dzień przesiadywał u Izy trzymając kurczowo Jej rękę, o mało co nie pobił lekarza, gdy ten chciał wyłączyć aparaturę która oddychała za Izę. On wierzył, że Ona się wybudzi prędzej czy później. Wszyscy codziennie odwiedzali Marco w szpitalu, Mario i Amelia podobnie jak blondyn przesiadywali u Izki całe dnie. Lecz Jej trupio- blada twarz nie wróżyła niczego dobrego.
*2 tygodnie później*
Wszedł do sali z wielkimi worami pod oczami, odkąd Rose wypuścili do domu miał pełne ręce roboty przy noworodku. Nie miał pojęcia jak postępuje się z małymi dziećmi, co prawda pomagali Mu praktycznie wszyscy ale z najważniejszym problemem pozostał sam.
-Cześć Belluś. Przyniosłem Ci Twoje ulubione piwo imbirowe- otworzył butelki z napojem i postawił na stole tak jakby zapach miał dostać się do nozdrzy Jego żony i doprowadzić do tego aby się obudziła.
-Rose nie może spać po nocach. Staram się jak mogę ale nie jestem Tobą- zwrócił się do dziewczyny czując napływający potok łez. -Iza musisz się obudzić, błagam, nie mam już siły. - odparł po czym zasnął z dłonią brunetki przy swoim policzku.
Obudziły Go niekontrolowane ruchy lecz dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że to nie On jest ich sprawcą.
-Iza!- krzyknął radośnie spoglądając to na twarz dziewczyny, to na dłoń, która przed chwilą się poruszyła.
Brunetka otworzyła powoli swe ociężałe powieki by spojrzeć na białe mury szpitala. Była bardzo osłabiona, nie miała siły mówić w gardle czuła pustynię.
-Izka Kochanie tak się o Ciebie bałem, nawet sobie nie wyobrażasz- zaczął obdarowywac Ją buziakami jakby wpadł w dziki szał.
-Wody- szepnęła ledwo słyszalnie dziewczyna zmuszając Reus'a do spełnienia Jej żądań.
Gdy dostała to czego chciała spojrzała z delikatnym uśmiechem na Marco i rzekła:
-Niezłą Ci niespodziankę w dzień ślubu zrobiłam co?
-Chyba wracasz do zdrowia Kochanie, tak się cieszę.
***
Minęły zaledwie dwa dni a dziewczyna wypisała się ze szpitala na własne żądanie, nie mogła już wytrzymać w tym obskurnym miejscu. Chciała jak najszybciej wrócić do domu i zaopiekować się Rose, tak bardzo Ją kochała, niewyobrażalnie mocno. Musiała też doprowadzić do porządku Reus'a, który od dobrego miesiąca nie uczęszczał na treningi. Wpełzła do sypialni w której to Marco całował brzuszek najmłodszej z pokolenia Reusów a Ona się śmiała wniebogłosy.
-Reus! Już 10.00 chyba gdzieś się wybierasz?- zapytała unosząc brwi.
-Nie?!- zapytał jakby sam siebie przypominając sobie co za plany ma na dziś.
--Dobre czasy się skończyły, pakujesz się do samochodu i zapieprzasz na Idunę, jasne? Prędzej niż po treningu nie chcę Cię w domu widzieć.!
***
-To już koniec Marco?- zapytała wieczorem gdy cieszyli się ciszą w swoim salonie.
-Koniec czego?- zapytał blondyn, który trzymał na kolanach głowę brunetki i wplątywał w niesforne kosmyki włosów swoje palce.
-No Naszej historii.- odparła patrząc na blondyna.
-To dopiero początek skarbie. Może i problemy się skończyły ale nie Nasza miłość. Ona będzie trwać wiecznie pomimo wszystkiego.
***
Jezu przepraszam Was z całego serca.
Epilog tragiczny, ale nienawidzę pisać końca. Po prostu mi to nie wychodzi. Chciałam żeby zakończyło się dobrze i tak się stało, więc mam nadzieje, że nie zabijecie mnie przy najbliższej możliwej okazji.
A teraz ogłoszenia parafialne:
62 rozdziały!63 obserwatorów, Ponad 40 000 wyświetleń, pod każdym rozdziałem otrzymywałam komentarze. Kilka z Was miałam przyjemność poznać bliżej dzięki komunikatorowi GG:)
Bloga założyłam 9 lipca 2013r. i nawet nie myślałam, że ktokolwiek to zechce czytać. Naprawdę, historia wydawała mi się mdła i niemożliwa do tego aby ktokolwiek to zechciał czytać. A jednak ;) Dzięki Wam przeszło rok spędziłam na Historii Izy i Marco. Były wzloty i upadki, miałam okres w którym już naprawdę chciałam zrezygnować ale przezwycieżyłyśmy to razem.! Jestem Wam tak cholernie wdzięczna za wszystko! Bez Was nie byłoby mnie tutaj:) Przez ten rok bardzo wiele się nauczyłam. Na początku z wielkim trudem przychodziło mi opisywanie sytuacji. Zresztą łatwo porównać sobie pierwsze rozdziały a ostatnie w których dominował dialog i nic więcej.! Praktyka robi swoje <3
Dziś kończę to opowiadanie z uśmiechem na ustach i bądź co bądź łzami w oczach ale to ze wzruszenia!!!! Trudno się pożegnać z czymś co tak naprawdę było Twoim pierwszym "dzieckiem" i do którego tak bardzo się przyzwyczaiłaś.
Nie chcę po kolei dziękować każdej z Was bo na pewno kogoś bym pominęła. Po prostu dziękuję Wam wszystkim! Za wsparcie, za miłe słowa, za rozmowy na gadu( De i Julita!!!!! Kocham Was jak własne siostry syjamskie♥ )
Papa :*
P.S. Zapraszam teraz na moje opowiadanie o Marco i Joe----->http://zakazany-romans.blogspot.com/
I może pomyślicie, że oszalałam ale wpadłam na pomysł( nie wiem czy dobry) napisania jeszcze kolejnego :) Napisałam mini prolog z opisem bohaterów ;) Zobaczymy czy się spodoba czy nie:)------->http://milosc-bez-konca.blogspot.com/
Rozdziały bd dodawane co tydzień ale na zmianę na tych 2 blogach ;)
<3 KOCHAM WAS
poniedziałek, 27 października 2014
wtorek, 21 października 2014
Rozdział 61
Nadszedł
ten jakże ekscytujący dzień. Czym dla ludzi jest ślub? Dla wielu
kobiet zapewne małżeństwo jest sensem życia, realizowaniem samej
siebie, dążenia do doskonałości we dwoje, sprawianiem by świat u
boku drugiej osoby był coraz piękniejszy. To taki idealny
scenariusz gdy panna młoda spełnia swe najskrytsze marzenia
stawając na ślubnym kobiercu. Lecz Izabela Malinowska od samego
rana była pełna niepokoju, zdążyła to zauważyć Mela która
pełniła w tej chwili funkcję osobistej stylistki młodej Niemki.
-Iza?
Co jest? Od piętnastu minut się nie odzywasz wpatrując się tępo
przed siebie. Masz wątpliwości?- zapytała blondynka przerywając
na chwilę rozczesywanie długich włosów brunetki.
-Nie.
Po prostu to miał być idealny dzień. Taki jaki zawsze się śni
małym dziewczynkom po nocach. Książę oświadcza się księżniczce,
pobierają się i żyją długo i szczęśliwie. Czuję się źle,
naprawdę źle Mela.
Przyjaciółka
z niepokojem usiadła obok Belli by wysłuchać do końca Jej
wywodów. Już wiedziała, że wcale Jej się nie podoba sens
monologu przyszłej Pani Reus.
-Na
początku myślałam, że to dziecko....To najlepsze co Nas w życiu
może spotkać, broniłam Go z całego serca. Ale z perspektywy czasu
dopadają mnie wątpliwości. Marco jest młody, mógłby jeszcze
sobie ułożyć życie a ja zostawiam Mu noworodka.
-Izka
o czym Ty mówisz? Błagam nie możesz myśleć o sobie już tak
jakbyś była na tamtym świecie
-Ale
tak będzie Mela! Być może jutro, pojutrze może za parę tygodni
będę na tamtym świecie. I zarówno Ty jak i Marco musicie sobie
zdać z tego sprawę. On czuje taką cholerną presję, żeni się ze
mną tylko dlatego, że umieram- brunetka zaniosła się płaczem
psując cały swój dotychczasowy makijaż w mgnieniu oka.
-Bells
większych bzdur w życiu nie słyszałam. Przecież Cię kocha,
oświadczył Ci się zanim się dowiedziałaś o tym przykrym
incydencie.
-Ale
to nie miało być tak! Mieliśmy pobrać się jak normalni ludzie,
bez pośpiechu. Wyznaczając datę ślubu chcieliśmy oczekiwać jak
każda para młoda na swoja kolej.
-Izabelo
Malinowska oświadczam Ci, że masz się wziąć w garść gdyż ktoś
na Ciebie czeka- blondynka spojrzała wprost na drzwi w których
ukazał się blondyn. Zostawiła ich samych zamykając za sobą białe
drzwi.
-Co
Ty tu robisz? Nie powinieneś mnie oglądać przed ślubem. To
przynosi pecha.- odparła Iza ocierając kciukiem tusz, który
rozmazał się tuż pod powiekami dziewczyny.
-Musiałem
upewnić się, że nie zwiejesz sprzed ołtarza-podniósł podbródek
brunetki zmuszając Ją do uśmiechu.
Nastała
długa cisza, która ani trochę nie była krępująca. Nie musieli
rozmawiać by być ze sobą blisko. Gdy spotka się połówkę swego
serca po jednym spojrzeniu da się wywnioskować o czym myśli druga
osoba. Iza przygryzała wnętrze policzka spoglądając kątem oka na
blondyna, który nerwowo trzymał na kolanach ręce jak do modlitwy.
Tak bardzo Go kochała, aż za bardzo. Nie mogła znieść myśli, iż
będzie musiała Go zostawić i skrzywdzić po raz kolejny w życiu.
Tak bardzo chciała być silna, widziała jak Reus się denerwuje,
jak udaje twardziela chociaż wcale sytuacja nie jest łatwa.
Pragnęła Go pogłaskać po policzku dając do zrozumienia, że
zawsze będzie przy Nim i do końca życia będą razem. Ale nie
potrafiła, nie wiedziała jak ma spojrzeć Mu w oczy i zmierzyć się
z rzeczywistością. Odwróciła więc głowę w bok dając upust
swym łzom.
-Iza
co się dzieje?- zapytał nie otrzymując żadnej odpowiedzi.
Uklęknął więc przy dziewczynie łapiąc Ją za obydwie trzęsące
się z nerwów dłonie.
Niemka
nie mogła się uspokoić, zanosząc się szlochem wylewała z siebie
coraz więcej słonych łez. Blondyn postanowił Ją przytulić, gdyż
wiedział czego dziewczyna potrzebuje. Wsparcia, tak tego Jej było
trzeba. Czując niesamowita woń perfum Marco powoli dochodziła do
siebie.
-Jesteś
wspaniałym człowiekiem wiesz?- zapytała biorąc do ręki dłoń
narzeczonego.
- Zasługujesz na najlepsze...
-Izka...
-Daj
mi dokończyć Marco...- szepnęła blondynka prosto w usta
Niemca.-Kocham Cię i stanowczo za rzadko Ci to mówiłam. Zawsze
przy mnie byłeś wyciągając mnie z tarapatów. Nie było takiego
momentu w moim życiu w którym zwątpiłabym w Marco Reusa. On jest
stworzony do naprawdę wielkich rzeczy.
-Bells
jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Nie osiągnąłbym
tego wszystkiego bez Ciebie, uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za
mnie? Wszyscy już czekają.
***
Ceremonia
była wprost idealna, piękna dziewczyna w śnieżnobiałej sukni z
uroczym brzuszkiem, który jak najbardziej Jej służył. Obok Niej
stał blondyn, ubrany w skromny garnitur. Nie spuszczając z siebie
wzroku wypowiedzieli te słowa, które znaczyły tak wiele dla nich
obojga. Zabawy weselnej nie planowali, Iza powinna leżeć a nie
zabawiać się na parkiecie. Zarówno jedno jak i drugie marzyło o
hucznej imprezie aż do rana ale bezpieczeństwo było ważniejsze.
Przenosząc małżonkę przez próg klubowa jedenastka poczuła to
ciepło w sercu, które zawsze towarzyszyło w obecności partnerki.
-Postaw
mnie na ziemi bo nabawisz się przepukliny. Zapominasz, że ważę
trochę więcej niż jakieś parę miesięcy temu?- zapytała
brunetka śmiejąc się co chwila do rozpuku.
-Chcę
Ci coś pokazać więc nie psuj niespodzianki i bądź cicho.-
stwierdził blondyn zanosząc Izę wprost do ich wspólnej sypialni.
Ujrzała
płatki czerwonych róż rozłożone na białej pościeli, niby
tandetny chwyt ale jakże cudowny. Poczuła miły ucisk w sercu
rozpościerający całą klatkę piersiową. Stanęła w końcu na
upragnionej podłodze chwiejąc się na podmiękłych nogach z
zachwytu.
-Jak
tradycja nakazuje każde nowo poślubione małżeństwo odbywa taki
rytuał...- Niemiec plątał się w zeznaniach ukazując na twarz
swe nieśmiałe rumieńce.
-Nie
wierzę, Marco Reus ma w sobie niezlokalizowane pokłady wstydu-
uśmiechnęła się szeroko patrząc wprost w roziskrzone oczy swego
męża- Chcesz mi zaproponować cudowną noc poślubną?- zapytała
kokieteryjnie ciągnąc swego ukochanego za krawat tuż koło łóżka.
-Poczekaj
niewyżyta kobieto, zaraz wracam- zostawiając brunetkę w sypialni
skierował swe kroki do lodówki, w której chłodziły się lody
truskawkowe. Gdy podchodził spowrotem do miejsca upragnionego celu
poczuł w sercu dziwny niepokój. Zamarł stając w drzwiach......
***Tak wiem...Jetem okropna przerywając w takim momencie!
Rozbeczałam się jak głupia pisząc ten rozdział. Moja mama aż nieźle się zainteresowała co ja takiego robię w tym wordzie.
Da się zżyć z opowiadaniem?- DA SIĘ ♥
Pozdrawiam Was i zapraszam na mojego drugiego bloga: http://zakazany-romans.blogspot.com/
sobota, 11 października 2014
Rozdział 60
Leżenie, czytanie, znów leżenie. I tak w kółka, dwadzieściacztery godziny na dobę. Izabela Malinowska była uwięziona w sypialni niczym w więzeniu. Zmieniając co chwila pozycje na łóżku myślała, że oszaleje. Wydarła więc strony z najnowszego magazynu Fashion i zaczęła puszczać papierowe samolociki, które lądowały na zimnej posadzce w korytarzu. Wracający Marco z treningu skierował swe kroki po ciemnych panelach gdy zobaczył papierowe środki transportu. Zostawiając torbę w salonie wychylił głowę zza drzwi dziewczyny co kosztowało Go wylądowaniem samolociku prosto na Jego idealnie ułożonej grzywce.
-Byłaś grzeczna?- zapytał przekraczajac próg drewnianych drzwi. Po piorunującym spojrzeniu brunetki jednak pożałował tego pytania.
-Obudziłam się i leżałam i leżałam i leżałam. Co miałabym takiego szalonego robić? Jedynym ekscytującym zajęciem było liczenie książek na półce.
-Izka, przecież wiesz że musisz leżeć. Chyba dziecko jest najważniejsze prawda?- zapytał blondyn spoczywając tuż obok dziewczyny.
-Ciągle Cię nie ma, godziny się strasznie dłużą a ja umieram z nudów. Czy muszę cały czas leżeć, czy naprawdę choć jeden dzień, jeden wieczór nie mogę zafunkcjonować jak normalny człowiek?- spojrzała na Marco tym swoim wzrokiem, który sygnalizował że Niemiec zmięknie i zrobi wzystko co zechce dziewczyna.
-Co znowu wymyśliłaś? Nie patrz sie tak na mnie bo na nic się nie zgodzę.
-Marcooooooo. Kochanie wiesz przecież że muszę coś zrobić bo oszaleję- złapała chłopaka za materiał bluzy nie dając Mu jakiejkolwiek szansy odwrotu.
-To ja zaraz oszaleję wiesz? Co znów wykombinowałaś?
***
Dziewczyna promieniała na samą myśl, że choć na chwilę będzie mogła oderwać się od szarej rzeczywistości. Poprosiła Marco o gruntowne zakupy a sama podzwoniła po najbliższych przyjaciółkach by dotarły do Niej.
-Jestem, kupiłem wszystko co chciałeś mam nadzieję- odrzekł Marco wchodząc do pomieszczenia.
-Teraz masz wolne, chcę porozmawiać z dziewczynami, ok? Może ulotnić się na godzinkę?
-Tylko na godzinkę ok? Ani minuty dłużej, bo...
-Tak wiem, muszę leżeć- stwierdziła słysząc dzwonek u drzwi.-Już idź sobie.
Gdy otwierała drzwi chciała pokazać swój wewnętrzy spokój aczkolwiek szargało Nią mnóstwo sprzecznych emocji. Jak wytłumaczyć przyjaciołom, że tak na prawdę może za parę miesięcy Cię nie będzie na tym świecie? Czy jest jakikolwiek sposób aby w miarę delikatnie móc to powiedzieć?
-Usiądźcie sobie- rzekła do dziewczyn prowadząc Je wprost do salonu. Wiedziała, że musi od razu im wszystko powiedzieć bo w przeciwnym razie odwaga Ją opuści i nic z tego nie wyjdzie.
-Chcę Wam coś powiedzieć- wstała krążąc nerwowo po pokoju. Towarzystwo natychmiastowo spojrzało na siebie zdając sobie sprawę, że coś poważnego musiało się stać. Tylko jedyna Mela wiedziała co przyjaciółka chciała Jej powiedzieć toteż podeszła do przyjaciółki łapiąc Ją za dłoń by dodać otuchy. -Jak już wiecie, co zresztą widać jestem w ciąży ale może to niekoniecznie jest wesoła wiadomość. Przynajmniej dla niektórych, Marco na początku wcale nie cieszył się z tej wiadomości ale jakoś Go przekonałam do tego by nie miał mi tego za złe. Słuchajcie, moja ciąża jest zagrożona, jest taka ewentualność, że może mnie zabraknąć po porodzie. Lekarze sugerowali mi usunięcie płodu ale ja tak nie umiem, jest bardzo mała szansa tego, że przeżyję dlatego chciałabym żebyście wiedziały to ode mnie niż potem...
-Nic takiego się nie zdarzy Bella- w zdanie brunetki wcieła się Amelia- Urodzisz to dziecko i wzystko będzie dobrze.
-Mimo wszystko chciałabym, żebyście mieli na Marco oko, chciałabym żeby to dziecko było szczęśliwe. Chciałabym móc Je wychowywać razem z Nim, zmieniać te śmierdzące pampersy i uczyć Je siadania na nocniku. Cieszyć się gdy powie pierwsze słowo i głaskać Go po małej główce by uspokoić Go przed snem ale nie mam pojęcia co z przyszłością. Nie mam bladego pojęcia.
Na wszystkich zebranych twarzach pojawiły się łzy rozpaczy, nie mogły wyobrazić sobie że mogłoby zabraknąć Izy. Zawsze była pełna życia i wszędzie było Jej pełno. Nie dało się Jej nie lubić, Ona po prostu była Izą.
***
-Cześć kochanie- od progu mieszkania zagadnął Reus upewniając się, że towarzystwo rozproszyło się do swych domów.-Co robisz?- zapytał gdy ujrzał swą narzeczoną głęboko osadzoną w fotelu z kartką i długopisem w ręku.
-Oszalałaś? Co Ty robisz? Do kogo ten list?- zapytał wyraźnie wzburzony czytajac pierwsze litery zdań.
-Wręczysz Go naszemu dziecku gdy skończy siedem lat. Myślisz, że to wystarczający wiek żeby cokolwiek zrozumiało?
-Iza przestań! Nie ma mowy o żadnym liście, może film jeszcze nakręcisz? Nie chcę słyszeć o żadnych takich ekscesach, przeżyjesz rozumiesz?- ukucnął by złapać dłonie dziewczyny i ucałować ich wewnętrzną stronę.
-Ja tylko chcę, żeby mnie pamiętało, mojej mamy zbytnio nie pamiętam i wiem jakie to ważne.
-Wszystko będzie dobrze kochanie, nic sie nie stanie. Nie pozwolę na to.
Marco Reus chciał ochronić brunetkę przed całym światem ale zdawał sobie sprawy, że jest zbyt słaby na to. Wydałby całe pieniadze by ocalić dziewczynę ale nie jest Bogiem by cokolwiek zrobić w tej sprawie. Chciał jak najszybciej poślubić dziewczynę, nie wiadomo co przyniesie jutro.
***
Najszybciej napisany rozdział w moim zyciu:)
Jeszcze wczoraj miałam jakieś może 4 zdania napisane i brak jakiejkolwiek weny na resztę. Dzisiaj dodałam to:)
Do końca zostało jakieś 2 rozdziały, tymczasem zapraszam na mój drugi blog--->LINK
Na razie jest tylko jeden rozdział, ale niedługo ( jak mnie wena najdzie dodam coś kolejnego:)
Pozdrawiam, Kalina :*
-Byłaś grzeczna?- zapytał przekraczajac próg drewnianych drzwi. Po piorunującym spojrzeniu brunetki jednak pożałował tego pytania.
-Obudziłam się i leżałam i leżałam i leżałam. Co miałabym takiego szalonego robić? Jedynym ekscytującym zajęciem było liczenie książek na półce.
-Izka, przecież wiesz że musisz leżeć. Chyba dziecko jest najważniejsze prawda?- zapytał blondyn spoczywając tuż obok dziewczyny.
-Ciągle Cię nie ma, godziny się strasznie dłużą a ja umieram z nudów. Czy muszę cały czas leżeć, czy naprawdę choć jeden dzień, jeden wieczór nie mogę zafunkcjonować jak normalny człowiek?- spojrzała na Marco tym swoim wzrokiem, który sygnalizował że Niemiec zmięknie i zrobi wzystko co zechce dziewczyna.
-Co znowu wymyśliłaś? Nie patrz sie tak na mnie bo na nic się nie zgodzę.
-Marcooooooo. Kochanie wiesz przecież że muszę coś zrobić bo oszaleję- złapała chłopaka za materiał bluzy nie dając Mu jakiejkolwiek szansy odwrotu.
-To ja zaraz oszaleję wiesz? Co znów wykombinowałaś?
***
Dziewczyna promieniała na samą myśl, że choć na chwilę będzie mogła oderwać się od szarej rzeczywistości. Poprosiła Marco o gruntowne zakupy a sama podzwoniła po najbliższych przyjaciółkach by dotarły do Niej.
-Jestem, kupiłem wszystko co chciałeś mam nadzieję- odrzekł Marco wchodząc do pomieszczenia.
-Teraz masz wolne, chcę porozmawiać z dziewczynami, ok? Może ulotnić się na godzinkę?
-Tylko na godzinkę ok? Ani minuty dłużej, bo...
-Tak wiem, muszę leżeć- stwierdziła słysząc dzwonek u drzwi.-Już idź sobie.
Gdy otwierała drzwi chciała pokazać swój wewnętrzy spokój aczkolwiek szargało Nią mnóstwo sprzecznych emocji. Jak wytłumaczyć przyjaciołom, że tak na prawdę może za parę miesięcy Cię nie będzie na tym świecie? Czy jest jakikolwiek sposób aby w miarę delikatnie móc to powiedzieć?
-Usiądźcie sobie- rzekła do dziewczyn prowadząc Je wprost do salonu. Wiedziała, że musi od razu im wszystko powiedzieć bo w przeciwnym razie odwaga Ją opuści i nic z tego nie wyjdzie.
-Chcę Wam coś powiedzieć- wstała krążąc nerwowo po pokoju. Towarzystwo natychmiastowo spojrzało na siebie zdając sobie sprawę, że coś poważnego musiało się stać. Tylko jedyna Mela wiedziała co przyjaciółka chciała Jej powiedzieć toteż podeszła do przyjaciółki łapiąc Ją za dłoń by dodać otuchy. -Jak już wiecie, co zresztą widać jestem w ciąży ale może to niekoniecznie jest wesoła wiadomość. Przynajmniej dla niektórych, Marco na początku wcale nie cieszył się z tej wiadomości ale jakoś Go przekonałam do tego by nie miał mi tego za złe. Słuchajcie, moja ciąża jest zagrożona, jest taka ewentualność, że może mnie zabraknąć po porodzie. Lekarze sugerowali mi usunięcie płodu ale ja tak nie umiem, jest bardzo mała szansa tego, że przeżyję dlatego chciałabym żebyście wiedziały to ode mnie niż potem...
-Nic takiego się nie zdarzy Bella- w zdanie brunetki wcieła się Amelia- Urodzisz to dziecko i wzystko będzie dobrze.
-Mimo wszystko chciałabym, żebyście mieli na Marco oko, chciałabym żeby to dziecko było szczęśliwe. Chciałabym móc Je wychowywać razem z Nim, zmieniać te śmierdzące pampersy i uczyć Je siadania na nocniku. Cieszyć się gdy powie pierwsze słowo i głaskać Go po małej główce by uspokoić Go przed snem ale nie mam pojęcia co z przyszłością. Nie mam bladego pojęcia.
Na wszystkich zebranych twarzach pojawiły się łzy rozpaczy, nie mogły wyobrazić sobie że mogłoby zabraknąć Izy. Zawsze była pełna życia i wszędzie było Jej pełno. Nie dało się Jej nie lubić, Ona po prostu była Izą.
***
-Cześć kochanie- od progu mieszkania zagadnął Reus upewniając się, że towarzystwo rozproszyło się do swych domów.-Co robisz?- zapytał gdy ujrzał swą narzeczoną głęboko osadzoną w fotelu z kartką i długopisem w ręku.
-Oszalałaś? Co Ty robisz? Do kogo ten list?- zapytał wyraźnie wzburzony czytajac pierwsze litery zdań.
-Wręczysz Go naszemu dziecku gdy skończy siedem lat. Myślisz, że to wystarczający wiek żeby cokolwiek zrozumiało?
-Iza przestań! Nie ma mowy o żadnym liście, może film jeszcze nakręcisz? Nie chcę słyszeć o żadnych takich ekscesach, przeżyjesz rozumiesz?- ukucnął by złapać dłonie dziewczyny i ucałować ich wewnętrzną stronę.
-Ja tylko chcę, żeby mnie pamiętało, mojej mamy zbytnio nie pamiętam i wiem jakie to ważne.
-Wszystko będzie dobrze kochanie, nic sie nie stanie. Nie pozwolę na to.
Marco Reus chciał ochronić brunetkę przed całym światem ale zdawał sobie sprawy, że jest zbyt słaby na to. Wydałby całe pieniadze by ocalić dziewczynę ale nie jest Bogiem by cokolwiek zrobić w tej sprawie. Chciał jak najszybciej poślubić dziewczynę, nie wiadomo co przyniesie jutro.
***
Najszybciej napisany rozdział w moim zyciu:)
Jeszcze wczoraj miałam jakieś może 4 zdania napisane i brak jakiejkolwiek weny na resztę. Dzisiaj dodałam to:)
Do końca zostało jakieś 2 rozdziały, tymczasem zapraszam na mój drugi blog--->LINK
Na razie jest tylko jeden rozdział, ale niedługo ( jak mnie wena najdzie dodam coś kolejnego:)Pozdrawiam, Kalina :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)